S04E04

261 19 1
                                    

- Chyba jesteśmy na miejscu. - mruknęła Pat, zauważając skrzynkę na listy z wymalowanym na niej nazwiskiem Ricka.

- Ale tu obskurnie. - zagadnęła Robin, rozglądając się dookoła.

Dustin ruszył od razu w stronę drzwi i zaczął agresywnie dzwonić dzwonkiem.

- Eddie! Tu Dustin! - wołał.

- Nie drzyj się, nie ma go tam. - narzekał Steve.

Powoli się ściemniało, więc Patricia włączyła swoją latarkę. Próbowała zajrzeć przez okno do środka, ale nic nie wyłapała.

- Ej, ludzie! - zawołała w pewnym momencie Max.

Dziewczynka odeszła trochę na bok, gdzie za domem znalazła jakiś magazynek. Jego drzwi były uchylone, a nad nimi świeciło się światło. Całą grupką przeszli w tamtą stronę.

- Halo? - zagadnęła osiemnastolatka wchodząc do środka. Latarką oświetlała sobie otoczenie. - Ktoś tu jest?

Piątka rozdzieliła się, próbując coś znaleźć. Harrington odłożył swoją latarkę do kieszeni, po czym złapał za oparte o ścianę wiosło. Zamachnął się nim prosto w wyścieloną plandeką łódkę.

- Co ty wyrabiasz? - zapytał zdezorientowany Dustin. - Co ty robisz?

- On może tam siedzieć. - powiedział Steve.

- To zdejmij plandekę. - rzucił Henderson.

- Takiś odważny, to sam ją zdejmij. - oburzył się dwudziestolatek.

- Tu ktoś był. - zagadnęła Max, pokazując na porozrzucane po jedzeniu papierki.

- Może nas usłyszał, przestraszył się i uciekł. - powiedziała Robin.

- Nie martwcie się, Steve załatwi go swoim wiosłem.  - rzuciła Pat, świecąc na coś na drugim końcu pomieszczenia.

- Biorąc pod uwagę fakt, że każdy tutaj zginął praktycznie ze sto razy, nie bawią mnie twoje kome.. - zaczął chłopak, jednak jego wypowiedź skończyła się krzykiem.

- Jezu! - podbiegła od razu w jego stronę szatynka, widząc Eddie'go z potłuczoną szklaną butelką w dłoni, pochylającego się nad Steve'em.

- Eddie, stop! To ja, Dustin! - wołał Dustin. W końcu udało mu się zwrócić na siebie uwagę dwudziestolatka. Chłopak cały się trząsł, był jakby w amoku. - To jest Steve. Nie zrobi ci krzywdy. Prawda, Steve?

Harrington pokiwał delikatnie głową. Na polecenie czternastolatka wypuścił z dłoni wiosło, co miało trochę uspokoić Eddie'ego. Patricia przyglądała się całej scenie przerażona, z dłonią na ustach. Nie wiedziała, czego się spodziewać.

- Co tu robicie? - zapytał w końcu Munson, zmierzając resztę nastolatków wzrokiem.

- Szukaliśmy cię. - wyjaśniła Robin. - Chcemy ci pomóc.

- Eddie, to są moi przyjaciele. - mówił powoli Dustin. - Robin znasz z orkiestry, a Max to ta moja przyjaciółka, która nigdy nie chce grać w D&D. Pat już znasz. 

Trzy dziewczyny uśmiechnęły się do niego niezręcznie i pomachały mu. Chłopak wydawał się powoli uspokajać, gdyż w końcu puścił Steve'a. Henderson odetchnęła głośno z ulgą i podeszła do niego sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Gdy upewniła się, że nic mu nie jest, wróciła do pozostałej trójki.

- Eddie, opowiedz co się stało. - zaczęła delikatnie Pat. Chciała w jakiś sposób okazać chłopakowi wsparcie, jednak nawet nie umiała z nim nawiązać kontaktu wzrokowego.

- Nie uwierzylibyście mi. - odpowiedział w końcu, odwracając głowę na bok.

- Przekonajmy się. - powiedziała pewnie Max.

Munson spojrzał niepewnie na grupkę, po czym westchnął głęboko. Zbliżył głowę w stronę kolan. Patrzał w jakiś martwy punkt

- Jej ciało tak jakby uniosło się do góry.. - zaczął niepewnie opowiadać. - I ona jakby tam wisiała. W powietrzu. A jej kości zaczęły się łamać. Jej oczy jakby coś w środku wessało. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie wiedziałem co zrobić, więc uciekłem. Zostawiłem ją tam. - chłopak zakrył twarz dłońmi. - Pewnie myślicie, że oszalałem, co?

- Nie, Eddie. Wcale tak nie myślimy. - powiedziała delikatnie Patricia, patrząc na niego ze współczuciem.

- Nie chrzań! Przecież wiem, jak to brzmi! - dwudziestolatek podniósł głos. Chłopak wyglądał, jakby mógł się w każdej chwili rozpłakać.

- Nie chrzanimy. - wtrąciła Max. - Wierzymy ci.

- Posłuchaj. - zaczął Dustin. - To, co ci teraz powiem, może być trochę trudne do przyjęcia.

Munson, nadal lekko zdezorientowany, pokiwał głową na znak, że rozumie.

- Wiesz jak mówi się, że Hawkins jest przeklęte? To nie jest tak dalekie od prawdy. - mówił powoli Henderson. - Istnieje inny świat, ukryty pod Hawkins. Czasem przenika do naszego.

- Coś jak duchy? - zapytał Eddie.

- Istnieją stwory gorsze niż duchy. - powiedziała cicho Max.

- Te potwory z innego świata.. - zaczęła Pat. - Myśleliśmy, że odeszły. Ale już kiedyś wróciły.

- Dlatego cię szukaliśmy. - sprostował jej brat.

- Jeśli wróciły, musimy wiedzieć. - powiedziała osiemnastolatka.

- Tej nocy, widziałeś coś? - zapytała Robin. - Takie ciemne cząsteczki?

- Wyglądają jak wirujący pył. - dorzucił Dustin.

- Nie, stary. Nie było niczego, co można było zobaczyć albo dotknąć. Próbowałem ją obudzić, ale była jakby w jakimś transie albo czymś. - wyjaśnił dwudziestolatek.

- Lub pod wpływem zaklęcia.

- Klątwy.

- Klątwa Vecny. - jakby przypomniał sobie kręconowłosy.

- Kim jest Vecna? - odezwał się w końcu Steve. Jego głos był cichy i niepewny. Chłopak przez cały ten czas stał z boku z rękami skrzyżowanymi na piersi, słuchając o czym mówi reszta.

- To nieumarły stwór o wielkiej mocy.

- Czarownik.

- Mroczny mag. - wzajemnie uzupełniali swoje odpowiedzi Eddie i Dustin.

Reszta spojrzała po sobie przerażona.




GWIAZDA MOGŁA TYLKO SPAŚĆ |  Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz