Rozdział 28

881 68 6
                                    

Miesiąc 4

Pov Izuku

Szedłem właśnie na naszą ławkę przed automatem, bo Hiro chciał mi podobno coś mega ważnego powiedzieć.

Chłopak już siedział i czekał zestresowany.

— Hej — powiedziałem.

— Oh, c-cześć.

— Co się takiego stało? — zapytałem siadając na ławce.

— No bo, uh, nikomu nie powiesz? Ani masz się nie śmiać, okej? — zapytał na co pokiwałem głową. — Izuku wiem, że masz alfę, ale podobasz mi się i to cholernie. Chcę żebyś ze mną chodził.

O kurwa.

— Um, Hiro — powiedziałem po krótkiej ciszy na co spojrzał mi się w oczy. — Kocham kogoś innego, jesteś naprawdę dobrym alfą, ale mam swoją alfę którą kocham najmocniej na świecie oraz od czterech miesięcy spodziewam się dziecka z nią — powiedziałem na co ten aż otworzył usta z wrażenia.

— N-nie wiedziałem, że jesteś w ciąży — powiedział.

— Nic nie szkodzi — uśmiechnąłem się i zobaczyłem, że ręce mu drżą.

— A-ale możemy pozostać przyjaciółmi? — spytał.

— Jasne.

Time skip do końca zajęć

Pov Katsuki

— Jak tam było w szkole? — zapytałem omegi, gdy wszedł do samochodu.

— Um, skomplikowanie — mruknął.

Wyjechałem z parkingu.

— A co się działo znów? — zapytałem kierując się do restauracji.

Jakoś godzinę temu na lekcji ta niegrzeczna omega pisała ze mną i głównym tematem była nowa restauracja więc postanowiliśmy po lekcjach jego jechać tam.

— Ten Hiro, ten co jesteś zazdrosny o niego — zaczął na co zastały nas światło czerwone i mogłem na niego spojrzeć. — Wyznał mi uczucia.

— Ta? I co mu odpowiedziałeś? — mruknąłem wkurzony.

— No, że go nie kocham, tylko moją alfę — powiedział wstydliwie.

— Mogleś użyć mojego imienia i nazwiska to by na ciebie bał się spojrzeć — powiedziałem na co ten parsknął śmiechem.

Podjechaliśmy po restauracje.

— To co, randeczka? — zaśmiałem się na co uroczo przytaknął.

Zamówiliśmy swoje dania.

Kuchnia była meksykańska.

To miejsce miało klimat i nawet było przytulne.

— Twoja mama wie o dziecku? — zapytał.

— Ups, jakoś jej nie powiadomiłem o tym — zaśmiałem się na co chłopak się na mnie spojrzał. — Nie, nie mówiłem jej nic — powiedziałem.

— Czemu? Przecież tak chciała to dziecko — zachichotał.

— Nie wiem, nie było okazji, a akurat teraz wyjechała i będzie za więcej niż pół roku. Jakoś za osiem miesięcy?

— A gdzie wyjechała?

— Do Europy, do przyjaciółki, czy chuj wie — odpowiedziałem.

— Kacchan słownictwo — ostrzegł mnie z swoją „groźną" buźką.

— Niedawno to ja musiałem ci takie rozkazy dawać, po co w ogóle mam ograniczać słownictwo, hmm?

— A jak dziecko się już urodzi i pierwsze słowo jej lub jego będzie przekleństwo? To kogo to będzie wina? — zapytał.

— No dobra to wtedy nie będę przeklinał— wzruszyłem ramionami.

— Nie da się twojego uzależnienia od tych słów tak szybko skończyć — powiedział po czym odwrócił głowę. — Twojego palenia też — mruknął.

— Co tam gadasz? — prychnąłem. — Przecież nie palę tak często, tylko gdy jestem zdenerwowany — mruknąłem.

— Czyli gdy nie ma mnie na 5 metrów? — zachichotał ale to tak uroczo.

Uśmiechnąłem się.

— Tak, jesteś melisą na moje nerwy — zaśmiałem się.

Przyszło nasze jedzonko.

— Smacznego kochanie — powiedziałem.

Zarumienił się.

— S-smacznego K-Kacchan — kocham jak on się jąka lub tak non stop rumieni.

— Mógłbyś chociaż raz jakiegoś przezwiska dla par użyć — mruknąłem zawiedziony, pakując już taco do mordy.

— S-smacznego s-skarbie — mruknął cały czerwony, ale to cały.

— Uroczę — mruknąłem sam do siebie.

Zaczęliśmy jeść i dyskutować co jak smakuję.

— Ale jestem pełny — powiedziałem.

— Ja też.

— Oto rachunek — powiedziała młoda kobieta podając mi paragon w kieszonce.

Wyjąłem z kieszeni zwój banknotów.

Na co zobaczyłem, że chłopak jak i kobieta otworzyli szerzej oczy.

— Ile? — spytałem szorstko.

— R-równo 10,000 JPY — mruknęła.

Dałem jej jedynaście i poszła.

— No to co, idziemy? — zapytałem czule się uśmiechając.

— Mhm — mruknął.

Chwile już byliśmy w samochodzie.

— Ty głupi jesteś — powiedział na co się na niego trochę wściekle spojrzałem. — K-kto normalny chodzi z tyloma pieniędzmi!?

— A czemu by nie — zaśmiałem się i ruszyłem do domu.

— A jak cie ktoś okradnie? — zapytał zmartwiony.

— Izuku, spokojnie, nikt by się nie odważył— mruknąłem.

— Głupiś — powiedział, a ja złapałem jego udo.


////
Taki krótki bo nie miałam pomysłu. Ale następny będzie lepszy.

Naucz mnie kochać~Bakudeku A/O/BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz