Rozdział 9

71 6 0
                                    

Ranek zapowiadał się słonecznie, co było na korzyść członkom akatsuki, bo taka pogoda sprzyjała podróżom, zwłaszcza tym pieszym, które odprawiali oni mimo wszystko najczęściej. Kitsune obudziła się słysząc znajome kruczenie swojego ptasiego przyjaciela, który stał tuż przy jej głowie, wpatrując się w nią.

- Już się obudziłaś? – spytał ją męski głos, należący do Itachiego, który opierał się plecami o zimną ścianę jaskini, w której się znajdowali, w odpowiedzi otrzymując tylko kiwnięcie głową. Po chwili młodsza dziewczyna powędrowała swoim wzrokiem do rybiego człowieka. – Spokojnie, jeszcze śpi – odparł, jakby czytając jej w myślach, przez co spojrzała w jego stronę, niewiele potem dosiadając się do niego.

- Itachi-san, jeśli zacznę dolewać wody do prawie pełnego dzbanka, ta się przeleje, racja? – spojrzała na niego, swoimi piwnymi tęczówkami, w których było widać, jak wiele przeszła. – Dlaczego, więc coraz rzadziej słyszy się, że ktoś pokłada zbyt duże nadzieje w czymś, gdy przeważnie jest jej niedostatek? – zapytała, zaskakując go lekko, ale nie dał jej sobie po tego poznać.

- Wiele ludzi po prostu boi się oderwać od rzeczywistości, wyróżnić z szarego tłumu, by nie zostać odrzuconym przez innych, uznanym za dziwaka, a są osoby, które tak czy inaczej nie mają już nic do stracenia i pozwalają sobie wierzyć, w coś co może nigdy nie nadejść, powoli dążąc do swojego celu, w końcu osiągając coś czego nie osiągnie nikt, nie pokładający nadziei w swój cel – kiedy skończył mówić, wraz z zasłuchaną w jego głos dziewczyną usłyszeli znany śmiech, po chwili patrząc w stronę rekina, do którego szybko podeszła długowłosa.

- Nie powinieneś wstawać, Kisame-san – powiedziała lekko karcącym głosem, z nutką zmartwienia. – Pamiętasz co się stało? – zadała mu pytanie, pomagając mu usiąść.

- Jak przez mgłę – mruknął niezbyt z tego zadowolony, a ta tylko kiwnęła głową w geście zrozumienia. – Widzę, że udało ci się już porozumieć się z Itachim – stwierdził szczerząc w jej stronę swoje ostre, rekinie zęby, co odwzajemniła delikatnym, lecz pełnym gracji uśmiechem.

- Myślę, że dobrym pomysłem byłoby znalezienie czegoś do jedzenia – odparła nagle ciemnowłosa, wstając od białookiego, jednocześnie wyjmując dwie małe butelki, obydwie podała młodszemu z mężczyzn. – Teraz moja kolej coś zrobić, wrócę za niedługo – nim ktokolwiek zdążył wypowiedzieć cokolwiek, ta wyszła już z jaskini, pod postacią czarnego lisa.

Podczas, gdy Kitsune zajęła się poszukiwaniem jedzenia, w jaskini pomiędzy dwójką mężczyzn trwała cisza, która jednak szybko została przerwana przez rybiego człowieka, co nie było czymś nowym, ze względu na małomówność jego kompana.

- Już cię zaskoczyła, co? – zapytał, odsłaniając swoje ostre zęby, w cwanym uśmieszku, tym samym otrzymując zimne spojrzenie Uchihy.

- Nawet jeśli, to nie mnie jednego – odgryzł się po czym zerknął na fiolki, spoczywające na jego ręce, odczytując tym samym oznaczenia, które na nich widniały. Jak i jedna, tak i druga ciecz, znajdująca się w butelkach, była przeźroczysta, z tą różnicę, że jedna pod światłem wydawała się fioletowa, a druga pomarańczowa oczywiście były one podpisane, pierwsza jako ,,antidotum" a druga ,,na oczy". – Sama w sobie jest zaskakująca – mruknął, opierając głowę o jedną z rąk, tym samym przechylając lekko swoją głowę.

- Nie da się tego ukryć – poparł go białooki próbując wstać, co z trudem, jednak udało mu się, więc Itachi podszedł do niego, pomagając mu podejść do wyjścia z groty, bo dzień był zaskakująco dobry. Przy okazji dał mu butelkę przeznaczoną dla niego. – Nic o niej nie wiemy, oprócz tego, że może zmieniać się w lisa, tak po prostu, lecz raczej nie mamy się czego bać, bo nie wydaje się wrogo nastawiona w żaden sposób. Nawet Hidan ani razu nie dostał od niej – rzucił niebieskowłosy.

- To co wydaje się najmniej niebezpieczne może być najbardziej krzywdzące – czarnowłosy przeczesał swoje długie włosy ręką. – Tyle, że w jej przypadku, rzeczywiście jest inaczej, wydaje się być... zagubiona – podsumował, kolejno ściągając gumkę ze swoich włosów, pozwalając im opaść na swoje ramiona, by z powrotem je związać.

- Przypomina ci brata – kiedy niebieskoskóry to powiedział, w odpowiedzi dostał tylko przytaknięcie, a następnie ciemnooki wyjął butelkę z antidotum, by podać je swojemu towarzyszowi.

Kiedy dwójka mężczyzn zajmowała się pogawędką i układaniem planu podróży, ich młodsza koleżanka zajmowała się szukaniem jedzenia, którego ostatecznie miała wystarczająco dużo, aby mogli się najeść do syta, a korzystając także z zapasów przyrody zerwała niezbędne jej zioła, jakie były w okolicy i kończyły się w jej zasobach. Gdy już wróciła do groty, z której wyruszyła, zastała Hoshigaki'ego, który zajmował się swoją Samehadą oraz Uchihę, przeglądającego jakieś mapy, więc mówiąc krótko, odstawiła zawinięte jedzenie, zaczynając rozpalać na nowo ogień, by przyrządzić obiad.

Godzinę później wszystko było gotowe, w dodatku wyglądało całkiem apetycznie, także w dość szybkim tempie znalazło się przed całą trójką członków akatsuki, którym bez wątpienia przypadła do gustu kuchnia najmłodszej z nich.

- Skąd wzięłaś ryż? – spytał lekko zdezorientowany Itachi, na co Kitsune przypomniała sobie scenę, kiedy to napotykając na swojej drodze handlarza, będąc w formie lisa, zabrała ryż, płacąc jednak za niego i zostawiając zdziwionego kupca.

- Łut szczęścia – uśmiechnęła się nerwowo, delikatnie odsłaniając swoje białe zęby, by następnie zwrócić uwagę na rekina, który zajadał się stworzonym przez nią posiłkiem.

- Mogłabyś być z nami na misjach częściej – odparł Kisame, przyczyniając się do lekkiego uśmiechu jaki posłała w jego stronę.

- Cieszę się, że wam smakuje – po tych słowach dokończyli posiłek, po którym nadeszła rozmowa o poważniejszych sprawach, w tym samym przebiegu misji. – Tak, więc... Kiedy macie zamiar ruszać dalej? – zaczęła najmłodsza pośród nich, dość spokojnym głosem.

- Jutro rano, przynajmniej wstępnie, jeszcze nie wiemy czy coś nam w tym nie przeszkodzi – wypowiedział się za dwoje młodszy z mężczyzn, na co tylko kiwnęła głową. – Po zwój pójdę ja, bo nie mamy pewności, czy Kisame się nie pogorszy, a wtedy dobrze, by było, jakbyś była przy nim – zielonowłosa spojrzała w stronę rzeczonego shinobi, który widać nie był zadowolony z tego układu.

- Raczej nic takiego nie powinno już zajść, problemem są tylko rany na plecach, bo one będą stosunkowo długo się goić – mówiąc to pocieszyła trochę najstarszego kompana, jednak nie był to jakiś fenomenalnie duży wzrost ulgi.

Nazajutrz tak jak mieli w planach, wyruszyli do wioski piasku, do której udało im się dotrzeć w samo południe, co było dla nich stosunkowo odpowiednią porą dnia i wtedy właśnie podzielili się na dwie grupy, spotykając się następnie z powrotem, jednak już z planem powrotu do bazy, który szybko wcielili w życie, równie szybko wracając, tym razem jednak bez większych komplikacji.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz