Po wczorajszym treningu, Kitsune została poproszona przez Konan o pomoc w gotowaniu, ponieważ miała coś do załatwienia i kilka dni musiała spędzić poza bazą, więc postanowiła zrobić posiłki na dni jej nieobecności, a ciemnowłosa nie miała nic ciekawszego do robienia, zwłaszcza, iż od kilku dni to Tobi zajmował się Gūre, który był ich wspólnym zwierzakiem.
- Mogłabyś podać mi nóż? – spytała starsza z kobiet, wyciągając już umyte i obrane warzywa na deskę do krojenia, odrywając swoją pomocnicę od pilnowania smażącego się mięsa do curry, na chwilę odrywając się od tej czynności, by spełnić prośbę swojej towarzyszki, akurat próbując ryżu, który ściągnęła z kuchni, uznając, że już jest ugotowany. – Słyszałam od Kisame, że dałaś w końcu nauczkę Hidanowi – spróbowała zacząć rozmowę fioletowowłosa, ale Kitsune tylko westchnęła na jej słowa.- Jest na mnie zły, bo go pokonałam w sparingu, który mi narzucono – mruknęła niechętnie, mimowolnie podkradając z deski jeden pasek marchewki, zaczynając go jeść, co wywołało na twarzy złotookiej lekki uśmiech. – Nie chciałam go urazić nie traktując go poważnie, wtedy byłby jeszcze bardziej wściekły niż jest teraz.
- Och, uwierz mi, że już zdołał o tym zapomnieć – zapewniła ją krótkowłosa, sama łapiąc się na tym, iż traktuje swoją młodszą koleżankę, prawie jak młodszą siostrę, której nie miała. Uśmiechnęła się lekko.
- Co cię śmieszy? – spytała zaciekawiona tym długowłosa, lekko przechylając głowę w bok jak to miała w zwyczaju, czując, że jak zwykle dłuższe kosmyki przysłaniają jej widok na prawe oko, natomiast anielica tylko machnęła ręką, jakby dając znać, iż to nic takiego.
Prawda była taka, że brązowooka zdążyła uznać członków tej organizacji za ważnych dla niej ludzi, może nie będących idealnymi, ale w bazie panowała raczej rodzinna atmosfera, choć było tak od kiedy sama dołączyła do Akatsuki. Może nie ufała im wszystkim, każdy z nich skrywał swoją przeszłość i motywy, dla których byli w tej organizacji, jednak nikt nikogo nie osądzał za czyny.
Od tej strony, wiele razy, gdy chociażby grała z nimi w karty wydawali się być normalnymi ludźmi, a nie zbiegami klasy S. Lubiła rozmowy z Itachim i Konan, którzy byli dla niej jak starsze rodzeństwo, sztukę Deidary i jego sprzeczki z Sasorim na temat jej prawdziwego oblicza, Zetsu, który pozwalał jej na korzystanie z ogrodu, braci zombie i ich słowne kłótnie, które częściej były zabawne niż przepełnione złością, Kisame, jaki stał się jej przyjacielem, nawet Paina, którego darzyła respektem, ale ostatecznie jego obecność uważała za potrzebną. Nie wspominając o Tobim, którego pokochała.
Nagle z zamyślenia wyrwało ją wtargnięcie do kuchni zamaskowanego bruneta, który widząc kobiety w fartuchach, z czego akurat Kitsune dostała różowy w serduszka, co niekoniecznie jej odpowiadało, ale wolała to przemilczeć, zachichotał zwracając na siebie ich uwagę.
- Kitsune-chan! Kitsune-chan! Tobi jest teraz kotem! – oznajmił radosnym i krzykliwym jak zwykle tonem, wskazując na różowe kocie uszka, nieco przykryte przez jego czarne włosy, a dziewczyna mimo uporczywej walki ze swoim organizmem, zarumieniła się lekko, odwracając swój wzrok by jakkolwiek to zakryć. – Cukiereczek też ma takie! – dodał, pokazując długouchego zajączka, który oprócz swoich naturalnych uszu miał opaskę z uszami kota i spokojnie spał na dłoniach swojego właściciela, co tylko ożywiło jej rumieniec, jakiego już nie kontrolowała. – Tobi musi pokazać się senpai’owi! – oznajmił Uchiha, po chwili znikając z kuchni, zostawiając długowłosą sam na sam z Konan, jaka przyglądała się swojej towarzyszce z uśmiechem.
Zrobił to specjalnie… Ale był uroczy, bardzo uroczy – przyznała się w myślach, zajmując się ponownie lepieniem Onigiri, po czasie pozbywając się rumieńca, który ją dręczył, a po zakończeniu swojej kulinarnej przygody na dziś, niemal jak poparzona pobiegła do siebie, żałując, że nie została w swoim płaszczu, gdzie mogłaby schować twarz w kołnierzu i wyratować się jakoś z tej sytuacji.
Nieco zdziwiła się, gdy usłyszała pukanie do drzwi, a po jej pozwoleniu na wejście, ujrzała twarz swojego długowłosego kompana, któremu ponownie wznowiło się krwawienie z oka, po powrocie z misji, na której był wraz z Sasorim. Szybko podeszła do niego lecząc oko w drodze do łóżka na tyle, by przestało krwawić.
Itachi usiadł na jej posłaniu, unosząc głowę do góry, by miała ona lepszy dostęp do jego oczu i milczał nie chcąc jej dekoncentrować, wiedząc jak bardzo nie podobają się jej nasilone objawy nadużycia Sharingana, którego cały czas używał. Kitsune chwilę obserwowała jego oczy, sprawdzając wrażliwość na światło itp. By potem podać mu krople, która robiła własnoręcznie na jego przypadłość.
- Itachi, jeśli nie chcesz oślepnąć radzę ograniczyć używanie dojutsu do minimum i przez 2 następne dni najlepiej, jakbyś w ogóle go nie używał – poleciła spokojnym głosem, choć nie było większego problemu, aby usłyszeć w nim również troskę oraz lekki smutek. Zwracając wzrok na jego twarz, przyjrzała się mu. – Nie spałeś?
- Niezbyt mogę – skrócił swoją odpowiedź Uchiha, bo chociaż ufał jej w kwestii zdrowia i tego, że chce dla niego dobrze, to niektóre rzeczy nawet te medyczne wolał zostawić dla siebie.
- Nie okłamuj mnie, Itachi-san – przejrzała go, wyciągając niezauważalnie z jego kieszeni całe puste pudełko po lekach, jakie mu dała. - Mówiłam, żebyś nie brał tylu tabletek dziennie, ponieważ to, iż cię nie boli, nie oznacza, że twój organizm się regeneruje – wytłumaczyła patrząc w jego czarne tęczówki, podczas gdy jej towarzysz uśmiechnął się lekko. Naprawdę zależało jej na jego zdrowiu.
- Tyle wystarczy, żebym mógł dotrwać do spotkania z Sasuke – powiedział nieco słabszym niż zazwyczaj głosem, dostrzegając jak jego towarzyszka smutnieje na jego słowa. – Nie zamęczaj się tą myślą, jesteś świetnym medycznym ninja.
- Jak mam się nie zamęczać, skoro nawet nie pozwalasz mi spróbować sobie pomóc – odpowiedziała długowłosa zaciskając lekko swoje dłonie w pięści, z nerwów łapiąc na swój medalion, który zawsze nosiła na szyi. – Nie zrobiłeś tego, bo chciałeś. Jedyne czego chciałeś to pokoju dla wioski i ochrony brata. Czemu nie spróbujesz mu tego wytłumaczyć? Może…- nim zdołała coś więcej dodać ten trącił jej czoło swoimi dwoma palcami, uśmiechając się do niej przepraszająco, tak samo, jak robił to z Sasuke.
- Przepraszam, Kitsune. Może następnym razem dam ci się przekonać – słysząc te słowa, po prostu go przytuliła, a on jej tego nie utrudniał. Wiedział, że i tak umrze, ale bał się, iż dziewczyna mocno przeżyje jego śmierć, skoro tak jej na nim zależy.
Czuł się kochany, lecz nie jako partner, a brat, sam nie wiedząc, dlaczego ciemnowłosa tak się do niego przyzwyczaiła, mimo to, pozwalał jej na to, bo sam tego potrzebował. Pewności, że nie jest sam w swoich wyborach.
CZYTASZ
The another time ll Obito x oc
FanfictionAkcja zaczynająca się na początku Naruto Shippūden, tocząca się swoją niezależną wolą od fabuły o pewnej dziewczynie, która nie była już tak niezależna w swoich czynach, więziona przez demony z przeszłości i... O zamaskowanym mężczyźnie, który przeż...