Rozdział 11

75 5 0
                                    

Nad wioską deszczu, jak zwykle unosiły się deszczowe chmury, od których ta osada otrzymała swą nazwę, jaka bez wątpienia pasowała jej najbardziej. Kitsune, wraz ze swoją starszą towarzyszką, kierowała się w stronę jednego z najwyższych budynków, czując zimny wiatr na swoich policzkach, przez co mimowolnie przypomniała sobie swoją ostatnią wizytę w tym miejscu.

Od ich bazy do Amegakure nie było dużej odległości, ponieważ słyszała, iż ostatnią kryjówkę odkryli shinobi Konohy, więc byli zmuszeni się przenieść, ale nie chcieli wyruszać gdzieś bardzo daleko. Mimo niedługiej wędrówki, dziewczyna nie zamieniła ani słowa z Konan, ufając jej w kwestii drogi, bo sama nie znała jej celu.

Po kilku minutach, młoda kunoichi weszła zaraz za fioletowo-włosą do budynku o nietypowej budowie, mimo wszystko korzystając ze swoich wrodzonych zdolności, zaczynając nasłuchiwać czegoś, co mogłoby wzbudzić jej niepokój, ponieważ weszli w ciemniejszą część kryjówki, przez co jej zmysł wzroku stał się niezbyt użyteczny.

Słyszała kroki swojej towarzyszki, bo sama starała się poruszać bezdźwięcznie, co zazwyczaj jej wychodziło, mogła dosłyszeć, jak krople wody z jej płaszcza, skapują nieśpiesznie na zimne podłoże, a wiatr przy wejściu cicho szumi, jednak jej uwagę przykuł cichy kaszel, jaki wydobywał się ze strony, w którą właśnie zmierzali.

Ciemnowłosa podążyła za złotooką, na chwilę będąc oślepiona przez światło, ponieważ jej oczy zdążyły przywyknąć już do lekkiego mroku, jaki panował w drodze do tego miejsca, jednak kiedy jej wzrok zaczął z powrotem wracać do normy, mogła spostrzec swoją towarzyszkę, która stała przy wychudzonym, czerwonowłosym mężczyźnie, jaki miał wbite, stworzone z dziwnego materiału, pręty w plecy i właściwie mogła dostrzec tylko górną część jego ciała.

Jej reakcja niebyła jakaś wybuchowa, ponieważ to nie było w jej stylu, ani nie pałała się stosunkowo tego typu sztuką, choć uważała ją za nietypową oraz efektowną kreację. Momentalnie załapała o co chodzi, widząc fioletowe oczy mężczyzny, które przedstawiały Rinnegana, a obok niego zjawiły się wszystkie ścieżki Lidera organizacji, do której obecnie należała, nie licząc jego samego.

Kolorowowłosa odpaliła swój tryb mędrca, lecz nie w celu walki, raczej upewnienia się, co do swojego przekonania, jakie tym razem okazało się być poprawne, ponieważ pręty, jakie posiadały te pionki zgodnie z jej wcześniejszym przypuszczeniem, na temat tego, iż pełnią one rolę przekaźników czakry, które pozwalały na sterowanie ciałami prawdziwemu liderowi, jaki z braku innego wyjścia ich używał.

- Nie jestem w stanie całkowicie cię uleczyć, Liderze – stwierdziła najmłodsza z całej organizacji, spoglądając na jej przywódcę, mając przechyloną głowę w bok, nadal z trybem mędrca, który jednak po tym wyłączyła. – Postaram się zmniejszyć ból do minimum, ale zajmie mi to przynajmniej 3 dni ciągłej pracy – wydała swój ostateczny werdykt, słysząc, jak krwisto-włosy ponownie zaczyna kaszlać. – Przepraszam... – przeprosiła jeszcze, postanawiając od razu zająć się swoim zadaniem, które nie należało do najłatwiejszych.

Kitsune przywołała dwa swoje klony, z czego jeden miał jej pomagać, a drugi tylko przywoływać potrzebne w danej chwili narzędzia, by mogła zaoszczędzić trochę czasu, na samym początku zapoznając się bliżej ze swoim wyzwaniem, w międzyczasie przepraszając, jeśli zrobiła coś, co mogło dodać bólu jej pacjentowi, jakim teraz był jej ,,szef", teoretycznie nadal mający nad nią znaczą kontrolę. W pewnym momencie ściągnęła płaszcz nie mogąc się skupić, przez szumienie, jakie wydawał przy każdym jej ruchu, co znacznie utrudniało jej pracę.

Długowłosa miała na sobie czarną bluzkę z długimi rękawami, która przylegała do jej ciała, jednocześnie nie będąc ciasna, na przedramionach miała założone ochraniacze, a jej ręce zakryte były rękawiczkami, z wyjątkiem palców, które miały pełną swobodę ruchu, z pomalowanymi na czarno paznokciami. W pasie owinięty miała bandaż, podobnie, jak i nogi do kolana, które także ten zakrywał, wraz z częścią czarnych spodni.

Mimo tego, iż w budynku nie było tego widać, pora dnia zaczęła się zmieniać, co zaczynała odczuwać ciemnowłosa, zauważając lekkie zmęczenie i zdekoncentrowanie, które mogło się nasilać, czego z całej siły starała się uniknąć, dlatego podała sobie poprzez igłę substancję pobudzającą z ziół, którą zazwyczaj wykorzystywała przy dłuższych podróżach, by się wzmocnić i jak najszybciej dotrzeć do celu.

- Konan, wracaj do bazy – rozkazał w końcu słabym głosem Uzumaki, zauważając zmęczenie na twarzy fioletowo-włosej kobiety, która rozbudziła się słysząc te słowa.

- Ale Nagato... – nim coś jeszcze dodała, umilkła pod jego miażdżącym spojrzeniem, ostatecznie razem z Painem wyruszając w drogę powrotną do bazy, przed czym jeszcze posłała lekki uśmiech młodszej kunoichi.

Brązowooka pomimo tego, iż miała taką możliwość nie rozmawiała z posiadaczem rinnegana, natomiast on wydawał się być nią niezainteresowany, lecz w rzeczywistości wiele rzeczy na niej temat uznawał za godne uwagi, już samo jej pochodzenie było owiane tajemnicą, której sama nie znała.

Pomiędzy nimi panowała cisza, co jednak pozawalało na lepsze skupienie młodszej towarzyszki poszkodowanego, a mimo to, gdy chciała złapać skalpel, starając się go wymacać, ponieważ odwołała jednego klona, by zaoszczędzić czakrę na później, zacięła się poważnie, przez co minimalnie zadrżała, ściskając w odpowiedni sposób dłoń, by ta nie krwawiła zbyt mocno.

- Nie opatrzysz się? – usłyszała nad sobą, obserwowana za pomocą jednego z ciał, jeszcze bardziej ściskając ranę i starając się ją ukryć, jakby nigdy nic się jej nie stało, by zabrać się z powrotem do pracy. – Kitsune, odpowiedz mi.

- Nie jest ona na tyle poważna, żeby utrudniać mi wykonywanie misji, jedynie sprawia, iż moja ręka jest nieprzydatna – wyrecytowała wręcz, nie patrząc na swojego rozmówcę, który normalnie pozwoliłby pracować jej dalej, jednak widząc, że ta całkowicie ignoruje swoją ranę, coś nie pozwalało mu, aby przekładała dobro misji nad własne. Mógł zobaczyć, jak znów zażywa coś na wzmocnienie.

- Odpocznij, rano wznowisz pracę – pomimo słów jakie na lidera były dość miłe i troskliwe, to jednak jego zimny wzrok nie zmienił się, przeszywając ją na wylot, czym rozbudzał on w niej poczucie niepokoju, przez co podporządkowała się mu, choć wcale jej to nie zadowalało.

Ciemnowłosa oparła się plecami o jedną ze ścian, wzdrygając się nieznacznie, gdy odczuła zimno, jakie od niej biło, w międzyczasie zginając jedną ze swoich nóg w kolanie, by położyć na nią jedną ze swoich dłoni, odchylając głowę do tyłu. I chociaż nie czuła się na tyle komfortowo, by zasnąć w obecności posiadacza rinnegana, sen był najlepszym sposobem na odzyskanie sił, więc po chwili znalazła się w objęciach morfeusza.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz