Rozdział 2

118 10 0
                                    

Ciemnowłosa dziewczyna leżała w ciemnym pokoju, dokładnie to na łóżku z zamkniętymi oczami i przykryta kołdrą, spała. W pomieszczeniu jednak nie znajdowała się sama, przy oknie stały dwie osoby, które rozmawiały ze sobą.


- Coś długo śpi – powiedziała jedna z nich męskim głosem, patrząc na drugą.

- Spokojnie, nie dodałem tam czegoś co byłoby w stanie ją zabić, ale też tak uważam... – odpowiedziała jej druga a po głosie można było rozpoznać, że także jest to mężczyzna, zniecierpliwiony mężczyzna.

Przenieśli swój wzrok na brązowooką, która właśnie się wybudziła i szybko podniosła się do siadu, wędrując swoimi piwnymi tęczówkami do dwójki obserwujących ją mężczyzn, zastygła a w jej oczach było widać niepokój i strach.

Nie wiedziała co ma zrobić, czy powinna się odezwać, czy lepiej jakby nic nie mówiła, tak czy inaczej nie potrafiłaby wydobyć z siebie ani jednego słowa. Przyjrzała się nieznajomym, jednego jak i drugiego już widziała. To był ten dziwny facet z garbem oraz ten z zielonymi oczami, który nazywał się chyba Kakuzu, przynajmniej tyle mogła wywnioskować po wcześniejszych słowach siwowłosego mężczyzny, którego skądś znała.

- Już się obudziłaś – mruknął ten wyższy, zaczynając rozmowę. – Od dzisiaj jesteś członkiem akatsuki, rozumiesz? – spytał, na co potaknęła a oni zniknęli zostawiając ją samą.

Wiedziałam, że znam te chmurki, ale mistrzem w przypominaniu sobie to nie jestem...

Pomyślała i dotknęła swojego policzka, który o dziwo był opatrzony co ją dziwiło, bo nie była to jej sprawka a kogoś innego.
Powoli wstała z łóżka by chwilę potem stanąć przy szafie i otworzyć ją, gdy tylko to zrobiła, zobaczyła taki sam płaszcz jaki nosiła grupka nieznanych jej osób, które ją tu sprowadziły bądź miały taki zamiar.

Oprócz tego znalazła tam też siatkowaną zbroję, czarną koszulkę z długim rękawem oraz również czarne, długie spodnie, do tego była jeszcze bluzka z krótkim rękawem oraz krótkie spodenki, także czarne a w szufladzie znajdowała się bielizna, zgadnijcie jakiego była koloru. Jasne, że czarnego. W dodatku znajdował się tam jeszcze czarny lakier do paznokci. Niewiele myśląc złapała za przypadkowe ubrania oraz lakier i powędrowała z nimi do łazienki by choć trochę się ogarnąć.

Po szybkim prysznicu i przebraniu się jasnooka spojrzała w lustro dopiero teraz przypominając sobie, że dawno nie widziała swojej twarzy, bo wolała jednak mimo wszystko wpatrywać się w ziemię niż rozglądać dokoła.

Jej niebieskie, przynajmniej do połowy, ponieważ dalej były zielone, włosy, trochę zasłaniały jej piwne oczy, na policzkach miała po jednej, charakterystycznej dla niej, tak jakby kresce, ułożonej poziomo. Jej źrenice były wyraźnie rozszerzone, zapewne przez nadal krążącą w jej żyłach substancję. Same policzki były już w lepszym stanie, tak samo jak usta, dlatego tylko trochę je podleczyła i nie wyglądała tak źle jak jej się zdawało.

Kiedy wyszła z łazienki nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, dlatego też pomimo swojej niepewności, postanowiła wyjść z pokoju i dowiedzieć się, gdzie co jest, ale miała zamiar zrobić to w dość niecodzienny sposób, bo za pomocą swojej techniki, którą w pewnym sensie można zaliczyć do technik kamuflażu.

Z jednej strony to rozwiązanie nie jest takie złe, ale z drugiej widok czarnego lisa biegającego sobie po korytarzu chyba nie jest czymś codziennym i mogliby się domyśleć, że coś jest na rzeczy.

Ostatecznie jasnooka zdecydowała się na zostawienie swojej techniki, na inną okazję i przejście się po budynku tylko z bronią pod ręką, w razie wypadku, choć zapewne niezbyt by jej się przydała z racji, iż w Akatsuki nie znajdował się byle kto.

Tym bardziej ją to niepokoiło, bo sama była dość przeciętną kunoichi a jedyne co ją wyróżniało to to, że nie należała do żadnej wioski, ponieważ podróżowała. Praktycznie całe swoje życie spędziła w podróży, wcześniej ze swoim mistrzem, po jego śmierci, samotnie, mimo to nie narzekała, bo zawsze mogło być gorzej.

Wyszła z pokoju zaczynając przemierzać niepewnie ciemne korytarze, które, z jakiegoś nieznanego jej bliżej powodu, praktycznie nie były oświetlone, tylko od czasu do czasu napotykała się na małą, na jej oko energooszczędną, żarówkę wiszącą na suficie.

Po kilku minutach nieustannej wędrówki, jej oczom ukazały się ciemne, wyglądające na dość solidne, drzwi. Dziewczyna przystanęła, zastanawiając się przez chwilę czy wejście do środka jest dobrym pomysłem, lecz na nic innego nie potrafiła w tamtym momencie wpaść, więc z westchnięciem otworzyła drzwi.

Jej oczom ukazał się pokój, który był bardziej gabinetem i na pierwszy rzut oka wydawał się pusty, dlatego ciemnowłosa odskoczyła kiedy usłyszała czyjś niewyraźny głos a następnie dźwięk gniecenia papieru bądź przesuwania go, już sama nie była pewna.

- Już jesteś – odparł bez emocji rudowłosy mężczyzna z prętami wbitymi w twarz, mierząc ją od góry do dołu swoim rinneganem, na co znacznie się spięła. – Jestem Pain i chciałbym przetestować twoje zdolności, dlatego stoczysz walkę – poinformował ją a ta pokiwała głową zmieszana i wyczuła zbliżającą się do nich chakrę, po chwili do pokoju weszła fioletowowłosa bądź niebieskowłosa kobieta. – Konan zawalczysz z Kitsune – złotooka spojrzała na dziewczynę i podobnie jak ona potaknęła po czym wyszła a jasnooka razem z nią.

Brązowooka musiała przyznać, że była zmieszana tym wszystkim, bo tak po prostu została porwana przez Akatsuki, chociaż nie wiedziała czy można to było nazwać porwaniem a teraz ma niby być ich członkiem, co ją jeszcze bardziej gubiło w bałaganie myśli.

Zanim się obejrzała dotarły do czegoś, co zapewne miało służyć za plac treningowy. Westchnęła cicho po czym przywołała swoją ulubioną broń jaką była katana i usiadła na zimnym podłożu, zaczynając zbierać naturalną energię, tym samym zamykając swoje oczy, by całkowicie się na tym skupić.

Czuła na sobie spojrzenie, to samo co w gabinecie, ale zignorowała to, wiedząc, że i tak nic z tym nie może zrobić. Otworzyła oczy, kiedy zebrała już wystarczająco mocy a na około jej oczu pojawiła się pomarańczowa otoczka za to one same zmieniły kolor na złoty, w dodatku jej źrenice stały się jak u kota, podłużne i pionowe. Oprócz tego w miejscach, gdzie zazwyczaj gościły poziome kreski a do tego od końca jej żuchwy do powiek widniały pomarańczowe także pionowe linie, które przecinały się w połowie z poziomymi.
Powoli wstała łapiąc za broń i tak właśnie zaczęła się walka pomiędzy nią a Konan, jeśli dobrze zapamiętała jej imię. Kitsune nie miała wymagań co do dystansu z przeciwnikiem, ponieważ w zwarciu jak i na dystans radziła sobie tak samo dobrze, jednak obiecała sobie, iż nie będzie pokazywać wszystkich swoich zdolności, by mieć zawsze asa w rękawie, którego nikt się nie będzie spodziewał.

Dziewczyna poruszała się zwinnie, przy czym nie było słychać nawet cichego szelestu a do tego szybko i bardzo finezyjnie, zupełnie jakby tańczyła, lecz jej przeciwniczka też nie była słaba, w końcu należała do Akatsuki a to już coś znaczyło, bo za byle co by jej nie przyjęli.

Przez większość walki zielonowłosa nie dotknęła innej broni niż jej katana, którą starała się zadać obrażenia niebieskowłosej kobiecie i ostatecznie jej się to udało, kiedy przecięła trochę kartek ostrzem a te po rozcięciu stały się szkarłatne, a ich właścicielka upadła na kolana trzymając zakrwawioną rękę.

Wtedy walka się kończyła, brązowooka wyłączyła tryb mędrca po czym podeszła do starszej od siebie kobiety i bez słowa przyklęknęła przy niej, zaczynając leczyć jej ramię a z racji tego, iż na ostrzu swojej broni miała truciznę wyciągnęła z tylnej kieszonki na broń małą buteleczkę, w której trzymała odtrutkę na wypadek, gdyby sama się przypadkiem skaleczyła.

- Przepraszam... – powiedziała cicho nadal zajmując się jej raną a ta spojrzała na nią z lekkim zaskoczeniem, które wzrosło, kiedy długowłosa podała jej odtrutkę. – To tylko odtrutka – poinformowała, wbijając cienką igłę w jej ciało, a gdy skończyła opatrzyła ranę bandażem i pomogła wstać.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz