Rozdział 12

76 7 1
                                    

Kitsune całkiem niedawno zakończyła swoją misję związaną z leczeniem, która osłabiła ją fizycznie i przyćmiła jej umysł psychicznie, ponieważ przez te trzy dni bała się cokolwiek zrobić źle pod czujnym spojrzeniem swojego szefa, co tyczyło się również snu, dlatego nie był on bardzo efektywny.

Dziewczyna po odwiedzeniu ogrodu Zetsu, by sprawdzić stan swojej roślinki, która nie wydawała się jeszcze odżyć, postanowiła udać się na spacer, jak to miewała w zwyczaju, gdy musiała oczyścić umysł. Wiele lat spędziła właśnie w środowisku natury, nie przepadając za zamknięciem w czterech ścianach, które zawsze wydawały się ją więzić.

Podobnie miał Gātsu, jej jedyny przyjaciel, któremu zdołała zaufać w pełni, pokazać swoje lęki i obawy, na chwilę mogąc nie udawać, a on nigdy jej za to nie krytykował, zawsze, pocieszał, pozwolił poczuć coś, czego ta nie zaznała od swych rodziców, których nie zdążyła poznać. Pozwolił jej na miłość, jaką zdążyła go obdarzyć.

Brązowooka szybko przerwała ten potok swoich myśli, karcąc się za wspominanie tej osoby, swój wcześniej niczym nie zainteresowany wzrok przenosząc na miejsce, którego jeszcze nie poznała, choć przypuszczała, iż już nie raz była blisko niego.

Przed jej oczami znajdował się sad, wyglądający jakby nikt już od dawna się nim nie zajmował, pośród drzew kryła się mała drewniana chatka, wyglądająca na opuszczoną i ledwo trzymającą się w całości, jednak mimo to w żaden sposób nie psuła uroku tego miejsca, może przez kwiaty wiśni, od których niemal uginały się gałęzie, natomiast pojedyncze płatki opadały na ziemię, tworząc na niej kwiatowy dywan.

Niebieskowłosa nie zastanawiała się wiele przed tym, jak usiadła pod konarem jednego z drzew, czując, jak uderza w nią niewidzialna fala znużenia, skłaniającego ją do odpoczynku od wszystkich myśli, a skupieniu się tylko i wyłącznie na otaczającej ją przyrodzie, wyostrzając wszystkie swoje zmysły, by całkowicie wniknąć w to otoczenie.

Długowłosa przymknęła oczy, starając wyłapać jak największą ilość dźwięków, które nieustannie jej towarzyszyły, lecz była w stanie je tłumić, co robiła przez większość czasu. Słyszała szum wiatru, który strącał delikatne płatki, wraz z pojedynczymi liśćmi, ptaka, jaki przysiadł na jednej z gałęzi, który cichym ćwierkaniem zwołał dwóch swych towarzyszy, odgłos łap lisów i wielu innych stworzeń leśnych oraz samotnego wilka, biegnącego za uciekającą zdobyczą w postaci jelenia, do którego dołączyła reszta watahy.

Las żył pełnią życia, choć nie każdy mógł to zobaczyć, bo by dostrzec to zjawisko, trzeba było poświęcić trochę czasu na odszukanie wewnętrznego spokoju, jaki ułatwiał zauważenie tej sztuki, jaką stworzyła matka natura, zaś człowiek stracił ją w drodze ewolucji. Otworzyła z powrotem oczy, czując intensywniejszy zapach.

W pejzażu, jaki malował się przed jej oczami, pojawił się dodatkowy element, którym był ciekawsko przyglądający się kobiecie lis, z typowym dla tych zwierząt, cwanym błyskiem w oczach i sprytnym stawianiem kroków, powolnie przybliżając się do niej, na co mu pozwoliła, jednak nim go dotknęła, usłyszała znajomy, krzykliwy głos, który kierował się w jej stronę.

Ciemnowłosa spojrzała na Tobiego, który wołał jej imię, coraz bliżej do niej podchodząc, przy czym raz się potknął, lądując na zimnej ziemi. Nie miała żadnego zdania na temat tego członka organizacji, do jakiej przynależała, bo to właśnie z nim najmniej czasu spędziła, spotykając się z nim przelotnie w biegu dnia. Jedyne, co mogła stwierdzić to to, iż mężczyzna wydawał się często dziecinny w swoich czynach i uwielbiał wszelkiego rodzaju słodkości.

- Kitsune-chan! Kitsune-chan! Tobi chyba się zgubił – powiedział pierwszy, jak zwykle głośnym, możliwe, że irytującym dla niektórych głosem, ale nie robił on na niej takiego wrażenia, bardziej przywoływał wspomnienia, których próbowała się pozbyć. Nim coś odpowiedziała, chłopak usiadł obok niej. – Tobi potowarzyszy Kitsune-chan! – oznajmił hardo, na co jego towarzyszka przytaknęła, przyglądając mu się chwilę zaciekawiona, by wrócić do wcześniejszego zajęcia, a przez chwilę ciszy ten sam co wcześniej lis, ponownie się zbliżył. – Lisek! – zawołał głośno zachwycony lizak, ponownie płosząc leśne stworzenia, przez co wydał z siebie odgłos niezadowolenia.

- Nie uciekł daleko – odezwała się po raz pierwszy w jego towarzystwie, zielonowłosa, zwracając na siebie zaciekawione spojrzenie człowieka w masce. – Jeśli będziemy utrzymywać stałą ciszę, wróci i być może nie będzie sam – kończąc to zdanie, uśmiechnęła się do bruneta delikatnie, zauważając, jak miał zamiar coś powiedzieć, lecz zdołał się jeszcze powstrzymać, ostatecznie zachowując milczenie.

Zgodnie ze słowami kunoichi, lis wrócił, wraz z trzema lisiątkami, które zaczepiały się nawzajem w formie zabawy. Tym razem podeszły bliżej, zatrzymując się jednak w bezpiecznej odległości od ludzi, w razie potencjalnego niebezpieczeństwa z ich strony. Nukenin wyciągnął w ich stronę dłoń, jednak na ten gest lisica zjeżyła się, zasłaniając młode, więc cofnął dłoń, dostrzegając chwilowy brak swojej rozmówczyni, zamiast niej za to, z zarośli wyłonił się czarny lis, trzymający w psyku swoją zdobycz w postaci ciemnego zająca, jaki niedługo po tym, znalazł się przed lisicą, która dokładnie obwąchała martwe zwierzę, przenosząc je za siebie.

Po tym zdarzeniu, Kitsune wróciła do swojej ludzkiej formy, zajmując na powrót swoje miejsce, czując na sobie spojrzenie niepodobne do znanego jej, hałaśliwego Tobiego, zauważając też, iż zachowanie jej towarzysza zmieniło się zbyt bardzo, co podsuwało jej jedną, bardzo prawdopodobną myśl.

Młode lisy za pozwoleniem swej opiekunki, zaczęły obwąchiwać obce im stworzenia, lizać, niekiedy przygryzać ich ciuchy, jedno z nich nawet weszło przednimi łapami na nogę Uchihy, który nie ruszył się, zastanawiając się nad sytuacją, w której się znalazł i z której uratowała go jego młodsza znajoma, niepewnie oraz delikatnie chwytając jego dłoń, na co nieznacznie zadrżał, powodując chwilowe zawahanie dziewczyny, która podniosła powoli swój wzrok, wyrażający jej brak wiary w swoje czyny, by skupić się na jedynym otworze jego maski, w której miało znajdować się oko ciemnowłosego, który tylko kiwnął głową, pozwalając jej kontynuować swój plan.

Dziewczyna ułożyła jego dłoń na głowie liska, pozwalając poczuć mu miękkie futro zwierza pod opuszkami jego palców, natomiast sama cofnęła lekko zawstydzona swoją rękę, uciekając od wzroku swego kompana, który śledził jej poczynania, widząc także zmieszanie objawiające się lekkim rumieńcem, jakiego powodu nie znała nawet ona.

- Nie jesteś tym, za którego cię mają – te słowa padły z jej ust, gdy już ostatecznie mieli wracać do bazy, jeszcze przed przybraniem przez zamaskowanego mężczyznę swojej typowej maski, przez co chwilowo zawahał się, potwierdzając tylko słuszne przypuszczenia młodszej kobiety, chociaż brunet próbował grać głupiego, tym razem nic mu to nie dało. – A ja nie pomogę im tego odkryć – dokończyła swoją myśl, mając zamiar postawić krok do przodu.

- Dlaczego mam ci wierzyć? – spytał ciemnowłosy, głębokim, mocnym głosem, który nie wyrażał żadnych emocji, sprawiając, że jego towarzyszka zatrzymała się ponownie, jednak nie odwróciła się, wciąż stojąc do niego plecami.

- Gdybyś pozbył się mnie teraz, byłoby to oczywiste, choć możliwe, iż większość uwierzyłaby w twoje kłamstwo. Mógłbyś mnie szantażować, ale powołałbyś się jedynie na stratę życia, bo nie mam niczego innego, co mogę jeszcze stracić – stwierdziła przesiąkniętym opanowaniem i spokojem głosu, w którym nie kryło się nic więcej, prócz stanowczości. – Każdy ma swoją maskę, pod którą skrywa prawdziwe oblicze, nierzadko uciekając od przeszłości. Zupełnie tak, jakbyśmy byli wiecznymi aktorami, w trwającym przedstawieniu, aż do śmierci.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz