Rozdział 4

97 9 0
                                    

Brązowowłosa obróciła się na bok, ale z racji tego, że materac się tam kończył najzwyczajniej spadła z łózka na podłogę, zaliczając z nią pocałunek, który w żaden sposób nie był dla niej przyjemny, czym niestety zraniła uczucia podłogi. Podnosząc się z niej do pionu, dziewczyna zaczęła leczyć swój obolały od upadku nos, co złagodziło jego ból do minimum.

Jak zwykle zrobiła poranną rutynę, choć przez ostatnie kilka dni do Amegakure nie miała jej jak zrobić, teraz taka możliwość się jej przytrafiała tylko, że niekoniecznie w taki sposób chciała się zatrzymać na stałe... Ale tak najwyraźniej miało być.

Spojrzała na zegarek, wiszący na ścianie a widząc, że za kilka minut zaczyna się siódma delikatnie się uśmiechnęła, bo zawsze się tak budziła, aby ruszyć dalej w drogę, chyba, że zatrzymała się gdzieś na dłużej, to wtedy ogarniała to co miała ogarnąć i szła potrenować.

Z tego wspominania, wyrwał ją jej brzuch, który zaburczał z głodu, co było logiczne, ponieważ ostatnim co zjadła dziewczyna były jabłka no i cukierki które dostała od Tobiego, dlatego rozumiała niezadowolenie swojego żołądka. Niedbale założyła ciemny płaszcz po czym wyciszając swoją chakrę, skierowała się do kuchni, do której drogę poznała dzień wcześniej, z racji tego, że Konan ją oprowadziła po bazie, na polecenie Paina.

Po drodze nie spotkała nikogo, więc uznała, że wszyscy po prostu jeszcze śpią, chociaż rozum chciał, żeby upewniła się, czy ktoś przypadkiem też nie zmierza do kuchni, ta po prostu to zignorowała i szła dalej. Przecież wiedza o tym i tak, by się jej nie przydała, bo nie będzie się przed nimi za każdym razem chowała, gdy tylko pojawią się w jej pobliżu. A może jednak?...

Szybko rozproszyła swoje myśli, dochodząc do swojego celu wędrówki a czując chakrę niebieskookiego chłopaka, od którego była trochę niższa, lecz i młodsza, lekko się zestresowała. Nie chciała narobić sobie wrogów w tej dziwnej grupie przestępczej, już słynnej w świecie shinobi i nie tylko w nim.

Poprawiła swój płaszcz analizując co zrobić po wejściu, by nie przeszkodzić blondynowi w robieniu swojego śniadania, jak to się okazało, kiedy otworzyła cicho drzwi, wślizgując się do środka niezauważona. Mężczyzna nucił pod nosem jakąś melodię, smażąc jednocześnie coś co pachniało zaskakująco dobrze dla jasnookiej, przez co jej żołądek odezwał się po raz drugi, zwracając uwagę długowłosego, który wzdrygnął się, gdy tylko ją zobaczył.

- Nie strasz tak Kitsune, hm! – krzyknął o mało nie uderzając się patelnią, na której to znajdowały się jajka. Dziewczyna zmierzyła go lekko zaskoczonym spojrzeniem, nie wiedząc co ma zrobić, więc dalej wpatrywała się w niego na co ten rzucił jej pytające spojrzenie. – Zawsze tak mało mówisz, czy tylko w naszym towarzystwie tak się zachowujesz, hm? – zapytał z lekkim smutkiem w głosie a ona uciekła wzrokiem od niego, czując jak jej ciało przechodzi dreszcz winy.

- Ja... – miała zamiar odpowiedzieć na jego pytanie tylko jak to by brzmiało, gdyby powiedziała mu, że czuje respekt do każdego z ludzi i nikomu nie potrafi zaufać. - Przepraszam, nie chciałam Cię urazić, Deidara-sama... – ukłoniła się lekko, blondyn słysząc jak go nazwała oraz widząc, że się ukłoniła, uśmiechnął się smutno i odwrócił się w stronę kuchenki.

Ciemnowłosa niepewnie cofnęła się kilka kroków wstecz, czując, że mogła go zranić swoim zachowaniem, przez co już niczego nie była pewna, nawet tego czy powinna się ruszyć z miejsca. Nie była spanikowana tylko niesamowicie spięta i na swój sposób wystraszona, dlatego, że wcześniej nie znajdowała się w podobnej sytuacji, co wprawiało ją w osłupienie oraz nie małe zakłopotanie.

Stała tak w milczeniu, tym razem nie patrząc na niego a na ciemną podłogę, która swoją drogą była bardzo ładna, przynajmniej jej zdaniem. Przez to wszystko zapomniała po co tu przyszła i dopiero kiedy blondyn wykładał na swój talerz ,,troszeczkę” przypalone jajka przypomniała sobie o jej wciąż istniejącym poczuciu głodu.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz