Rozdział 21

42 5 1
                                    

Kitsune wstając tego ranka, nieco zdziwiła się, kiedy wchodząc do salonu, usłyszała oskarżające określenia jej osoby, przez Hidana, mówiącego, iż w nocy pogryzła mu poduszkę, bo nie mogła się na niej ułożyć, a ta zdziwiona tym, jednak przypominając sobie, że nie kłamie, przeprosiła go, nawet nie próbując się tłumaczyć.


W jej ręce wpadł też Gure, który niemal od razu przykicał do niej, wyskakując z kolan Kisame, jaki tylko zaśmiał się na jego zachowanie, doskonale wiedząc, że tylko ona była jego prawdziwą właścicielką i nikt nie mógł już jej zastąpić.

Po śniadaniu, na którym byli wszyscy oprócz Tobi’ego, dziewczyna po odwiedzeniu Zetsu, dorobieniu swoich trucizn u Sasori’ego i przeproszeniu wszystkich za swoje wczorajsze zachowanie, korzystając z tego, iż nikt jej już nie pilnuje, wybrała się na spacer, jak zwykle kierując się do starego sadu, mając nadzieję, że tam znajdzie ukojenie, a przy okazji spotka zamaskowanego mężczyznę.

Cóż, szczerze mówiąc, to niewiele pamiętała ze swoich wczorajszych przygód, nawet nie chcąc sobie przypominać, ale wiedziała, iż to z Obito wróciła do bazy, natomiast z Kisame ją opuściła, a jeszcze w bazie próbowała upolować swojego długouchego przyjaciela, jakiego najbardziej żałowała.

Jak się spodziewała, pod jednym z drzew wiśni, które stało się ich ulubionym, siedział oparty o jego pień brunet, jakby całkowicie nie zauważając swojej towarzyszki, dopóki ta nie podeszła bliżej, widząc, że coś go trapi, jednak nie chciała mu przerywać jego rozważań, chcąc mu dać trochę więcej przestrzeni dla niebie, by mógł swobodnie sam podjąć decyzję, czy chce się z nią dzielić swoimi przemyśleniami. A Uchiha?

Przyglądał się jej mimowolnie, wiedząc, że jest już w stanie rozczytywać jego emocje i zachowanie z samych ruchów, a ta umiejętność wiązała się z jej przeszłością, którą udało mu się częściowo poznać, więc wiedział, iż była świetnym szpiegiem oraz skrytobójcą na zlecenie, ale nie oceniał jej za to, w końcu sam wcale nie był lepszy.

Mógł jej w tym zaufać, skoro straciła ukochaną osobę, sama będąc odpowiedzialna za jego śmierć.

- Człowiek zaznając miłości, poznaje także nienawiść, nie uważasz? – na te słowa wypowiedziane przez starszego rozmówcę, gorzko się uśmiechnęła, wiedząc do czego dąży. – Kiedyś miałem kogoś wyjątkowego, kochałem ją, ale ona tego nie zauważała i podczas pewnej misji zostałem uznany za martwego – ciemnowłosa słuchała go uważnie, nie przerywając. – Niedługo potem udało mi się do nich wrócić, ale zdążyłem tylko na jej śmierć. Śmierć osoby, która była dla mnie najważniejsza i została zabita przez mojego przyjaciela, choć sama tego chciała – mówił utrzymując swój normalny głos, jednak ciągle bolała go ta myśl, nawet, jeśli teraz złagodniała za sprawą jego rozmówczyni, która zbliżyła się do niego tylko po to, by delikatnie przejechać palcami po powierzchni jego maski, gdy delikatnie złapał ją za nadgarstek, w obawie, jakby chciała ją zdjąć.

- Dlatego ją nosisz – szepnęła, przyglądając się uważniej każdemu z jej rzeźbień. – Ukrywasz się pod postacią Tobi’ego, by nikt nie podejrzewał cię o to, iż manipulujesz całym Akatsuki, ale… Kto w takim razie manipuluje tobą? – spytała, przyglądając się w jedyne miejsce na jego masce, gdzie mogła ujrzeć jego prawdziwe oko, które błysnęło szkarłatnym blaskiem, gdy aktywował swoje dojūtsu.

- Ktoś o wiele ode mnie silniejszy – odpowiedział jej, delikatnie sięgając ręką do jej policzka, który lekko się zaróżowił na jego ruch. – Jestem nikim, Kitsune. Noszę za dużo masek, by wiedzieć, gdzie zgubił się ten prawdziwy Obito, którego jeszcze nie strawił ten świat – kontynuował, delikatnie gładząc jej skórę. – Jesteś całkiem inna niż Rin, ale masz bardzo podobne oczy do niej, z tym samym ciepłym blaskiem, jednak… w twoich zdecydowanie łatwiej zatonąć – dziewczyna sama nie wiedziała, czy powinna przyjąć to jako komplement, lecz odruchowo się zarumieniła, nieświadoma tego, iż tym wywołała na jego twarzy szczery uśmiech.

- Nigdy ci jej nie zastąpię, Obito-san – z tymi słowami delikatnie złapała jego dłoń, odciągając ją od swojego policzka, natomiast jej towarzysz, przyglądał się jej w zaciekawieniu. – Nie będę tak idealna jak ona, choćbym bardzo tego chciała. Nie będę traktować cię jak ona. Była wyjątkowa i nikt nie może jej zastąpić.

- Wystarczy, że jesteś tu ze mną. Rozmawiasz ze mną. Wspierasz mnie. Jesteś moją nadzieją, która rozpaliła się po raz kolejny – mówił spokojnie, widząc jak z tych pięknych piwnych tęczówek wypływają słone łzy, jak ich posiadaczka nieudolnie próbuje je zatrzymać, schylając swoją głowę, choć powstrzymał ją przed tym, łapiąc za jej podbródek. – To prawda. Nie jesteś nią, ale jesteś kimś równie ważnym, Kitsune. I nie chciałbym cię stracić – zapewnił ją nukenin, delikatnie wycierając jej łzy. Zdecydowanie była delikatniejsza od Rin.

Mimo, iż zazwyczaj nie miał w zwyczaju nikogo przytulać, w swojej prawdziwej postaci, tak teraz z impulsu przysunął dziewczynę bliżej, a ta wtuliła się w jego tors, jakby chcąc znaleźć tak schronienie od trosk, które zawsze jej towarzyszyły, nieustannie dręcząc jej myśli. Potrzebowała tej chwili czułości, nie jedynie rozmowy, za którą co prawda przepadała, lecz jego dotyk był znacznie wyraźniejszym odczuciem, dając jej więcej odpowiedzi na nurtujące ją pytania.  

- Nie wiem czy to dobrze, Obito… I nie wiem czy to dobrze, że odwzajemniam twoje uczucia – rzekła w końcu, opanowując swoją chwilę słabości, choć dalej pozwalała mu się przytulać, bo dawał jej coś, czego dawno nie odczuwała. Poczucie bezpieczeństwa. – Jestem jak dziecko, które zbyt wcześnie zakończyło dzieciństwo i gubi się w świecie dorosłych. Nie rozumie go. Boi się go. Czuje się samotne, choć tyle osób jest wokoło – porównała, nieco odchylając się od jego ciała, by ponownie spojrzeć na zakrywającą jego twarz pomarańczową maskę, następnie delikatnie ją całując w miejscu, gdzie powinny być usta, sama dziwnie się czując z takim przeżyciem, zwłaszcza, gdy ten nie mówił nic przez znaczącą chwilę. – Przepraszam, nie powinnam była…

I kiedy już miała uciec, ten chwycił jej nadgarstek, ponownie przyciągając ją do siebie, by po chwili pocałować swoją towarzyszkę, która odwzajemniła ten pocałunek, gdy tylko wróciła jej świadomość. Jednak, kiedy skończyli, jej oczom ponownie ukazała się przykryta przez maskę twarz, na co jej twarz przybrała wyraz lekkiego rozczarowania, bawiąc tym Uchihę.

- Nie martw się, jeszcze zdołasz zobaczyć prawdziwego mnie, lisku – zapewnił ją brunet, obserwując jak blade policzki jego ukochanej zmieniają swój kolor na czerwony, co wręcz uwielbiał, gdy reagowała tak na jego słowa.
 

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz