Rozdział 24

62 3 3
                                    

Tego poranka Pain zawołał do siebie Kitsune, co oznaczało, iż wreszcie uznał, że jest gotowa do powrotu na misje, jednak długowłosa nie spodziewała się, iż tym razem będzie przydzielona akurat z tym dziecinnym na pierwszy rzut oka, członkiem akatsuki, więc wchodząc do gabinetu nieco się zdziwiła, lecz nic nie powiedziała.

- Pamiętasz o czym ostatnio rozmawialiśmy, Kitsune? - spytał swoim lodowatym głosem, na co ta przytaknęła wyciągając mapę, którą jej oddał. - Świetnie, udacie się tam i zdacie mi raport, jeśli dowiecie się czegoś nowego - zakomunikował im, na co ta ponownie przytaknęła, a jej ciemnowłosy towarzysz wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany, wysoki dźwięk.

- Ale co z Cukiereczkiem?! Kto się nim zajmie!? - zaczął pytać, nerwowo kręcąc się wokół własnej osi, wraz ze wspomnianym zwierzątkiem na rękach, co zajęło mu chwilę.

- Konan się nim zajmie - oznajmił jak zwykle bez wyrazu rudowłosy, dodając jeszcze coś. - Macie na to 3 dni, wyruszacie już teraz - i po tych słowach gestem ręki, kazał im wyjść, co ta dwójka posłusznie uczyniła, zahaczając jedynie o potrzebne do takiej misji sprzęty oraz o salon by zostawić w nim małego zajączka.

I tak przygotowani, w ciszy ruszyli w drogę, kierując się w stronę kraju ognia, decydując się na bieg, by dotrzeć tam nieco szybciej. Przez pierwszy kawałek ich drogi, między tą dwójką trwała cisza, którą w końcu przerwał szelest, jaki sprawił, iż długowłosa zatrzymała się, co uczynił również jej kompan.

Nie musieli czekać długo na atak, którego się spodziewali i już po chwili wyskoczyła na nich 3 ninja, jacy nie wydawali się być dla nich jakimkolwiek zagrożeniem.

- Giń! - krzyknął jeden z nich, chcąc zadać cios ciemnowłosej, jednak ta tylko zmieniła się w lisa, szybko zachodząc go od tyłu, by zmienić się w normalną formę w trakcie, gdy jej przeciwnik wciąż był pod wpływem szoku.

Wystarczył szybki i prosty medyczny cios, by mężczyzna padł na ziemię niczym marionetka, która straciła swojego lalkarza, po chwili spoglądając na swojego towarzysza, jaki bez większego trudu skręcił kark ostatniego z przeciwników.

Kitsune opuściła wzrok na człowieka, leżącego pod jej stopami, chowając swoją twarz bardziej w kołnierzu swojego płaszcza. Gdyby ich nie zabili, to oni zabiliby ich, ale mimo to, czuła się z tym trochę źle. Przypomniała sobie o tym jak wiele dzieci zostaje ninja, nie zdając sobie sprawy z tego, na co naprawdę się piszą...

- Wszystko dobrze? - spytał się jej brunet, na którego podniosła swój zamyślony wzrok, jedynie przytakując, by szybko ruszyć w dalszą drogę, wciąż czując na sobie jego uważne spojrzenie.

W końcu dotarli do miejsca, jakie wskazywała mapa, a znajdowało się ono nieco za granicą kraju ognia, przy niewielkiej rzece, choć nie wyglądało zbyt zachęcająco.

Przez wiele lat nieobecności człowieka ruiny, jakie wcześniej były spalone, teraz przejmowała powoli natura, co było widać po mchu i różnych roślinach, jakie zaczęły porastać zniszczoną osadę, jednak mimo to jeden kamienny blok postał nietknięty, co szybko zwróciło uwagę brązowookiej, jaka podeszła do niego.

Wyryte były w nim znaki, które najwyraźniej były zaszyfrowanymi słowami, a na samym środku znajdował się niewielki otwór, do którego dziewczyna instynktownie przyłożyła dłoń z ciekawości uwalniając przez nią szczyptę swojej chakry, na co niezrozumiałe symbole zalśniły, nie zmieniając jednak swego kształtu.

Za to obok tego pomnika, pojawił się biały lis z niebieskimi elementami oraz 2 ogonami.

- Witaj, Kitsune - zwrócił się w jej stronę zwierzak, męskim głosem, co zwróciło uwagę jej ciemnowłosego towarzysza, jaki pojawił się za jej plecami. - Musisz być zdziwiona moim widokiem, jednak mogę tylko wyjawić, że jestem reinkarnacją lisiej części przywódcy twojego klanu, a tym samym cielesnym przedstawieniem woli twego ojca - na te słowa ciemnowłosa lekko zmieszała się, nie do końca wiedząc jak powinna się zachować w takiej sytuacji. - Cóż, mogłem spodziewać się takiej reakcji... Gdybyś miała możliwość spokojnego życia z rodzicami zapewne zostałabyś jego następczynią, jednak sprawy nie potoczyły się zbyt korzystnie... - umilkł na chwilę, wskakując sprytnie na skałę z niezrozumiałymi napisami. - Jak zapewne wiesz, każdy członek naszego klanu ma przypisanego do siebie lisa, jaki jest jego nieoddzielną częścią i przez to nasza anatomia różni się nieco od innych ludzi. Jest to też przyczyną dlaczego nasz słuch i węch jest lepszy oraz możemy rozmawiać ze zwierzętami - urwał na chwilę, stawiając swoje uszy do góry, słysząc coś. - Cóż, jednak przywódcy zazwyczaj pieczętowali część swojej chakry za życia, by pozwolić przetrwać swojemu lisowi, jaki miał za zadanie ochronę wioski, jednak... W czasie wojny nasz klan był wykorzystywany do szpiegowania w wielu krajach, zważywszy na wrodzone zdolności jego członków, często trzeba było wybierać pomiędzy klanem, a własnym życiem i ostatecznie po zakończeniu wojny, postanowiono wybić klan, bojąc się, że ktoś znów będzie chciał użyć zdolności, jakie niemal uniemożliwiały złapanie szpiega - zakończył spokojnie swój wywód, spoglądając na długowłosą, jaka wydawała się lekko zasmucona. - Twój amulet należał kiedyś do twojego ojca i wciąż jest w nim cząstka jego chakry, choć po twojej śmierci zaabsorbuje twoją chakrę, by pozwolić twojemu lisowi żyć samoistnie.

Pomiędzy tą trójką nastała cisza. Kitsune dalej wpatrywała się z zamyśleniem w niezrozumiałe znaki, rozmyślając nad tym, czego się właśnie dowiedziała, a biały lis przyglądał się jej uważnie, lekko mrużąc oczy, widząc jak zamaskowany mężczyzna delikatnie kładzie jej swoją dłoń na ramieniu, jakby wyrywając ją z tego transu, przez co spojrzała na zwierzaka z lekkim uśmiechem.

- Dziękuję ci za wszystko, zakładam, że już nigdy więcej się nie spotkamy... - powiedziała, widząc, że ma rację po reakcji lisa, jaki zaśmiał się, spoglądając jeszcze raz w jej oczy. Te piękne piwne tęczówki o ciepłym poblasku jakie odziedziczyła po swoim ojcu.

- To ja dziękuję, Hime - i po tych słowach jakby rozpłyną się w powietrzu a wraz z nim świadomość niebieskowłosej dziewczyny, która upadłaby, gdyby nie Uchiha, jaki złapał ją, delikatnie, biorąc na swoje ręce, by potem westchnąć bezradnie.

- Świat jest zbyt okrutny dla kogoś jak ty - szepnął sam do siebie, przyglądając się jej spokojnej twarzy, na którą opadał cień zmartwień, jakiego ten tak bardzo nie lubił, a zwłaszcza u tej jednej, delikatnej dziewczyny.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz