Rozdział 17

65 6 2
                                    

Ten dzień był zaskakująco spokojny, zapewne przez nieobecność trzech członków tej organizacji, co w sumie powodowało wszechogarniającą ciszę, a  jedynym większym wydarzeniem był powrót do bazy Itachiego i Kisame, jacy zjawili się akurat wtedy, gdy Kitsune siedząc w salonie, spoglądała na szarego zwierzaczka, jaki siedział na podłodze, także na nią spoglądając oraz rozmawiając ze sobą w jego języku. W międzyczasie dziewczyna kroiła jabłko, które na spółkę zjadali.

Ich rozmowa raczej nie była bardzo ciekawa, bo rozmawiali o matce zajączka, o tym co jej się stało, gdzie wcześniej z nią mieszkał, czy miał rodzeństwo, co najbardziej lubił jeść i oczywiście były to owoce, w tym jabłka, więc można powiedzieć, iż ciemnowłosa go rozpieszczała, całkowicie nim oczarowana, on natomiast był zadowolony jej opieką, uznając ją za swoją właścicielkę.

Ta ich indywidualna rozmowa o najlepszych ziołach dobiegła końca, kiedy nagle przerwali ją powracający z misji ninja, zaskoczeni widokiem, jaki udało im się uchwycić, bo brązowooka zdążyła już położyć się na kanapie, na brzuchu mając małego zajączka, jakiego głaskała, który wyglądał na bardzo zadowolonego z takiego układu.

- Tak wiele nas ominęło? – na te słowa, które wyrwały dziewczynę z jej chwilowego komfortu, zwierzak zeskoczył z jej brzucha, gdy ona sama podniosła się gwałtownie do siadu, niedługo po tym wstając, by z lekkim zmieszaniem spojrzeć nieśmiało w oczy rekina, który niedługo mierzył się z nią spojrzeniem, ponieważ szybko zwrócił je na młodego zająca, jaki przyglądał mu się w zaciekawieniu. – A co to za puchate stworzonko? – i z tymi słowami podniósł długouchego, by przyjrzeć mu się bliżej, na co mały nie protestował.

- To Gūre – przedstawiła go z lekkim uśmiechem na ustach, który był mimo wszystko dość słaby, w dodatku szybko zniknął, kiedy długowłosa przeniosła swój wzrok na drugiego z jej towarzyszy, jaki wyglądał zdecydowanie słabiej niż zazwyczaj, a na jego skórze, mogła dostrzec startą ścieżkę po krwi płynącej z oka i ust, co spowodowało, że spojrzała na Uchihę z troską. - Kisame-san, zajmiesz się nim na chwilę? Obiecuję, iż będzie grzeczny – białooki słysząc jej prośbę, przytaknął, rozumiejąc jej przekaz i wyszedł do kuchni, natomiast kolorowowłosa została sama z brunetem, który rano prosił ją o przysługę.

Czarnooki bez słowa ruszył do swojego pokoju, dając jej tym samym znać, że takie rzeczy lepiej załatwiać w innych miejscach, dlatego też po niedługim marszu, znaleźli się w pokoju należącym do mistrza iluzji, jaki niemal od razu usiadł na łóżku, pokazując, by jego towarzyszka zrobiła podobnie.

- Tutaj jest bezpieczniej niż tam – rzucił tylko w wytłumaczeniu, na co młodsza kunoichi przytaknęła, wyciągając dwie fiolki,  jakie zdołała podać starszemu koledze. – Dziękuję, Kitsune – przyjął je od razu aplikując sobie po kilka kropel do oczu, ciągle czując na sobie zaniepokojone spojrzenie ciemnowłosej, która jednak nic nie mówiła bez jego pozwolenie, więc niemo zachęcił ją do zadania pytania.

- Itachi-san, ja... Martwi mnie twój stan, nie powinieneś wychodzić teraz na misję, bo to tylko pogorszy sprawę – mówiła spokojnie, choć był on dość cichy, jakby bała się, że głośniejsza intonacja może zostać przez niego skrytykowana. – Jestem zbyt słabym medykiem, żeby cię uleczyć, ale mogłabym...- nim dokończyła przerwał jej śmiech, taki, którego jeszcze nie słyszała w wykonaniu ciemnookiego.

Ten Uchiha, który zazwyczaj miał kamienną twarz, zabił cały klan, dołączył do Akatsuki, absolutnie nie ufał tej dziewczynie, wiedząc kim kiedyś była, od wielu lat zaśmiał się, bo tak zagubiona i chcąca mu szczerze pomóc dziewczyna, wyglądała tak pokornie, jak jego brat, gdy jeszcze był mały, i dostał od niego upomnienie.

- Wymagasz od siebie zbyt dużo, Kitsune – z tą uwagą posłał lekko zdziwionej rozmówczyni, ciepły uśmiech, kładąc jej na głowę swoją dłoń. – W moim wypadku nawet Tsunade-sama miałaby problem z przywróceniem mnie do pełni sił – dodał po chwili zabierając już swoją rękę. – Dlaczego chcesz mi pomóc, skoro sama nie jesteś jeszcze całkiem zdrowa?

- Dlaczego zawsze bierzesz na siebie tak wiele? – spytała brązowooka, patrząc mu prosto w oczy, choć jej głos powoli się łamał, sama nie wiedziała z jakiego dokładnie powodu. Nie była z nim blisko. Wiedziała, że chłopak jej nie ufa i nie dziwiła się mu, więc czemu zależało jej na nim? Czemu zaczęła postrzegać go inaczej niż znajomego?

- Nikt z nas nie jest święty. Wszyscy zrobiliśmy coś niewłaściwego, z własnej woli lub zmuszeni. Wszyscy mieliśmy jakiś powód. Wszyscy udajemy. Wszyscy jesteśmy tym zmęczeni – powiedział, dalej trzymając swój głos w normie, za to oczy błądziły gdzieś w powietrzu, nie skupiając się na niczym szczególnym. – Też się zgubiłaś, jesteś zmęczona udawaniem, chcesz po prostu żyć normalnie, choć wiesz, że nie jesteś już w stanie tego zrobić. Szukasz przebaczenia, ukojenia, wiedząc, iż go nie znajdziesz. Zostałaś skrzywdzona, a rana nadal się nie zagoiła... Mimo wszystko, to właśnie ty zasłużyłaś najmniej z nas wszystkich na taki los – nie ufał jej. Wiedział co robiła wcześniej. Zdawał sobie sprawę z tego, iż jest silniejsza niż się wydaje. Ale jej delikatna natura, empatyczność, troska... nie był w stanie powiedzieć, iż była całkowicie winna, na pewno w pewnym stopniu tak, lecz nie w całym.

Posiadaczka piwnych tęczówek, po zrozumieniu wszystkich jego słów i podaniu jeszcze kilku lekarstw, jakie miały ulżyć mu w chorobie, po prostu wyszła z pomieszczenia, by po tym niemalże desperacko uciec od wszystkich tych prześladujących ją stwierdzeń. Chciała zaszyć się gdzieś, gdzie na chwilę mogłaby przestać uważać. W przejściu do wyjścia minęła Konan, która zawołała za nią, lecz dziewczyna nawet nie przeprosiła w biegu zmieniając się w lisa, by biec dalej przez krzaki, w pewnym momencie potykając się, co tak rzadko się jej zdarzało, aby następnie przeturlać się na zbocze klifu, już w ludzkiej formie, ponieważ jeden z ostrzejszych kamieni zdołał rozciąć jej skórę na brzuchu, lecz z powodu adrenaliny i ogarniającego ją amoku, po prostu nie zwracała na to uwagi.

Chciało jej się płakać, dlatego też nie powstrzymywała się przed tym, nie czekając długo na pierwsze łzy, jakie spłynęły jej po bladych policzkach, tworząc coraz to nowsze ścieżki, dopóki się nie skończyły, a gdy jej umysł zdołał już się rozjaśnić, dostrzegła jak bardzo dziecinne było jej zachowanie i... jak bardzo potrzebowała tej chwili słabości, by zrozumieć, że ta organizacja stała się dla niej czymś więcej niż tylko organizacją, natomiast jej członkowie kimś więcej niż tylko jej członkami.

Niebieskowłosa obróciła się na plecy, łapiąc za krwawiący bok, czym w tym momencie najmniej się przejmowała, po prostu oglądając błękitne niebo, bez żadnej chmurki, która zasłaniałaby w jakiś sposób słońce, wsłuchując się w otoczenie, szybko się uspokoiła, wracając do swojego naturalnego spokoju. To był jej słabszy dzień. Jeden z wielu jakie miałby nadejść.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz