Rozdział 18

56 6 2
                                    

Kitsune do bazy odważyła się wrócić już wieczorem, zbierając po drodze kilka ulubionych ziół dla swojego zwierzaka, czym wydłużała sobie czas do powrotu, który oznaczał dla niej srogą reprymendę od Konan, co niezbyt ją zachęcało, lecz z drugiej strony nie chciała martwić anielicy, jaka często była dla niej bardzo miła.

Ranę opatrzyła bardzo pobieżnie, tylko po to, by nie była tak widoczna i krew leciała w mniejszej ilości, ponieważ dokładniejszym zabiegiem chciała zająć się już u siebie, bo wyglądał on na bardziej skomplikowany niż tego chciała, a przy tym bolesny i nie mogła znieczulić się w tak dużym stopniu, by na spokojnie go wykonać w najwyższym stadium swojej trzeźwości.

Wzdychając, gdy już udało jej się znaleźć przy wejściu do bazy, wkroczyła na jej terytorium, jak zwykle nie wywołując przy tym żadnego hałasu, by nie zbudzić potencjalnie śpiących współlokatorów i bez pośpiechu skierowała się do salonu, przez który musiała przejść, aby znaleźć się w swoim pokoju.

Zbliżając się do wcześniej wspomnianego pomieszczenia, coraz wyraźniej słyszała odgłosy rozmów, co jeszcze bardziej ją przestraszyło, ale mimo to odważyła się na całkowite ich uchylenie i odczucie na sobie wielu spojrzeń na raz, które należały do obecnych, na terenie bazy, w tym czasie członów akatsuki, by następnie pokłonić się im głęboko, ignorując ból.

- Przepraszam za moje zachowanie, postaram się już więcej tego nie powtórzyć – mówiła cicho, lecz na tyle głośno, aby wszyscy w pomieszczeniu ją usłyszeli oraz jej głos, w którym bez zaprzeczenia słychać było pokorę i żal do siebie. Dziewczyna wiedziała, że jest winna, była w stanie uwierzyć, iż dostanie jakiś rodzaj kary od Paina, ale za to, poczuła jak ktoś ją obejmuje, co z zawahaniem odwzajemniła. - Konan-sama... – na te słowa starsza kobieta oderwała się od niej, by spojrzeć na zmęczoną, lecz nadal spokojną twarz długowłosej.

- To... Nie rób tak więcej, Kitsune – fioletowowłosa mogła ją pouczyć, skrytykować, jednak nie chciała jej dodatkowo dołować.

Najmłodsza z całego towarzystwa, czuła się dziwnie w tej sytuacji, dlatego jak najszybciej chciała ją zakończyć, więc po ponownym przeproszeniu wszystkich i odebraniu swojego zwierzaka od rekina, jaki już spał, udała się do swojego pokoju, gdzie przygotowała wszystko, co było jej niezbędne, w tym wyciszyła techniką pomieszczenie.

Musiała zająć się tą raną, będąc zmuszona ją odkazić, powyciągać kilka resztek kamieni, by nie doszło do zakażenia, bo choć większych pozbyła się wcześniej, to musiała mieć pewność, iż nic po nich nie zostanie, a ze względu na głębokość zacięcia, po którym wiedziała, że pozostanie jej blizna, zaszyć i opatrzyć, co w sumie zajęło jej, coś około godziny, przez to, iż wszystko odczuwała, zmuszając się do stłumienia wszelkich syków itp.

Następnego dnia, właśnie, gdy skończyła robić śniadanie dla Akatsuki, nakładając, każdemu porcję jajecznicy, bo akurat nadszedł jej dzień na gotowanie posiłków w bazie, Pain postanowił pozbawić ją tego posiłku, każąc jej iść do jego biura, gdzie miała mu pomóc z papierami. Dlatego też, dziewczyna poprosiła Itachi'ego, by przypilnował na ten czas zajączka, jaki powoli stawał się ich maskotką, lecz wychodziło mu to na dobre.

Brązowooka podczas drogi do gabinetu swojego szefa, przygotowywała się mentalnie na spędzenie wielu godzin pod zimnym wzrokiem Paina, bo chyba to najbardziej jej przeszkadzało. Gdy na nią patrzył, czuła się, jakby przeszywał kawałek jej duszy, obserwował całe jej życie, ważąc każdą podjętą przez nią decyzję. Zupełnie jakby nie był człowiekiem, a sędzią. Jakby stał się bogiem.

Otrząsnęła się dopiero, kiedy jej ręka złapała za klamkę, powoli otwierając przed nią drzwi do miejsca, które było dość chłodno urządzone i wyprane z jakichkolwiek kolorów, a jej oczy niemal natychmiast spoczęły na Pain’ie, który pochylony nad jakimś papierem nie obdarzył jej łaskawie spojrzeniem, lecz czuł jej obecność.

- Weź połowę dokumentów i sprawdź je, tylko nie pomieszaj, Kakuzu nie lubi bałaganu w fakturach – powiedział, jak zwykle beznamiętnie, zatrzymując się wzrokiem na chwilę, na jej twarzy, by zobaczyć reakcję na to, dla kogo są to papiery, ale nie trudno się domyśleć, że nie była ona entuzjastyczna, dodatkowo ta informacja jeszcze bardziej ją stresowała.

Mimo to dostosowała się do polecenia, siadając wraz z fakturami za mały, czarny stolik, stojący pod ścianą, po prawej stronie rudowłosego, więc miał on doskonały widok na jej poczynania, które ograniczały się do wypełniania dokumentów, co robiła już wcześniej raz, dlatego mogła się obyć bez dokładnego obserwowania działań swojego szefa. Właściwie przez ten cały czas starała się unikać z nim bezpośredniego kontaktu wzrokowego.

- Kitsune nic ci nie zrobię – odezwał się w pewnym momencie jej towarzysz, na którego odważyła się spojrzeć, dostrzegając, iż jego spojrzenie wydawało się złagodnieć, więc tylko przytaknęła, podchodząc do biurka po kolejną warstwę dokumentów, gdy ten dodatkowo podał jej zwój, który lekko zaskoczona przyjęła, dostrzegając, że to mapa. – Chciałem dowiedzieć się trochę więcej o zdolnościach twojego klanu, jednak myślę, iż lepiej będzie, gdy sama w wolnym czasie się tam udasz, powiadamiając mnie o jakimś znaczącym odkryciu – streścił po krótce, na co przytaknęłaś. – Swoją drogą, wiem, że na jeden dzień w roku całkowicie zmieniasz się w lisa, nie zawsze się kontrolując, dlatego dam ci na razie wolne, bo widzę, iż to całkiem niedługo – na te słowa lekko się zarumieniłaś, uświadamiając sobie, co miał na myśli, mianowicie to twoje kły, które wyraźnie się uwydatniły, kreski na policzkach, koło których pojawiło się kilka mniejszych oraz sam kolor twoich oczu, jaki się rozjaśnił.

- Przepraszam za to… - szepnęłaś zawczasu, przyjmując pokorną postawę, jednak ten tylko machnął na to dłonią, uznając, że twoje przeprosiny nie są potrzebne, w końcu to były twoje geny, jakich sobie nie wybierałaś.

Po skończeniu papierkowej pracy, zostałaś wysłana do Kakuzu, by podać mu wypełnione już dokumenty związane z finansami tej organizacji, jaki lekko zdziwił się, widząc akurat ciebie, jednak nie traktował się w jakiś wyjątkowy sposób, po prostu mówiąc, gdzie masz położyć rachunki.

Zasadniczo dopiero po tym, jak wróciłaś do siebie i spojrzałaś na zegarek, dostrzegłaś, że cały dzień spędziłaś w biurze Pain’a, jednak te twoje rozmyślania zostały przerwane przez twoją ranę, która otworzyła się niespodziewanie, zadając ci sporo bólu, przez który chwilowo nie mogłaś złapać powietrza, ale zdołałaś się uspokoić, zaczynając powoli odwijać zakrwawiony bandaż ze swojego brzucha.

Tymczasem Tobi, któremu razem z Hidanem i Deidarą udało się szybciej zakończyć misję, kierował się w stronę pokoju należącego do Kitsune, w celu sprawdzenia, czy na pewno nic się jej nie stało przez ten czas, jednak dziewczyna nie otwierała drzwi, gdy pukał, co go lekko zaniepokoiło, dlatego postanowił wejść do środka, dostrzegając dość niecodzienny widok.

Natomiast długowłosa dopiero kilka sekund później, zauważyła jego obecność, nie będąc pewna swojego następnego ruchu, lecz zanim całkiem spuściła z niego wzrok, dostrzegła czerwony poblask w jego otworze na oko, następnie czując jego dotyk na swojej tali, co mocno ją zmieszało, lecz szybko przypomniała sobie przyczynę jego dość dziwnego zachowania.

- Pomogę ci z tym – słysząc te słowa, wypowiedziane jego naturalnym głosem, nie kłóciła się z nim, pozwalając mu przejąć igłę wraz ze specjalną nicią, a sama usiadła na łóżku, zażywając szybko jakąś substancję przeciwbólową, czując się lepiej, choć dalej trochę zaniepokojona, zwłaszcza, gdy poczuła dotyk bruneta na swojej skórze, wyraźnie się spinając, czemu jej towarzysz wcale się nie dziwił. – Spokojnie, to zajmie tylko chwilę – starał się ją uspokoić, lecz ostatecznie nawet dotrzymał danego jej słowa, nie zmieniając swojej pozycji, nawet kiedy zdążył pomóc jej z założeniem czystego opatrunku, uporczywie przyglądając się brązowookiej. – Nie chciałbym znów spotkać cię w takiej sytuacji – patrząc prosto na niego, dostrzegła sharingana, którego aktywował, jednak postanowiła nic na to nie mówić, tylko mu przytakując. – Cieszę się, że rozumiesz, lisku.

- Um… Obito? – zatrzymała go jeszcze niepewnie, gdy stał już przy drzwiach, mając zamiar wyjść, na swoje imię reagując dość szybko, odwracając się twarzą do młodszej od siebie kobiety. – Przepraszam za to i dziękuję – choć na zewnątrz nic nie pokazał, uśmiechnął się lekko, dostrzegając prawdziwą skruchę na jej twarzy oraz lekkie zmieszanie, przez co jego serce mocniej zabiło przez tą chwilę.

Już teraz wiedział, że głównym tematem jego dalszych rozmyślań będzie właśnie ona.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz