Rozdział 8

67 7 0
                                    

Itachi podszedł do dwójki swoich kompanów, którzy znajdowali się pod jednym z drzew, przeczuwał, że ktoś z nich był ranny i nawet nie zauważył, iż z jego oka leci krew, które zaczęło go boleć, a on sam zaczął coraz mniej widzieć, zauważył tylko, jak młodsza od niego dziewczyna, zwraca na niego wzrok. Po chwili poczuł czyjś, delikatny, ale stanowczy uścisk na ramieniu.


- Itachi-sama, to przez nadużycie sharingana, prawda? - spytała, wytwarzając wokół swojej dłoni zieloną poświatę, którą przybliżyła do oka czarnowłosego, przez co po chwili, ten odzyskał zdolność widzenia.

- Już jest dobrze - powiedział, lecz ciemnowłosa mimo to go nie puściła, bo dobrze wiedziała, że to co słyszy, nie do końca jest prawdą.

Razem podeszli do Kisame, przy którym siedziała prawdziwa dziewczyna, a jej klon usadowił ciemnookiego obok niej i zniknęła, na co jasnooka lekko zacisnęła zęby. Hoshigaki nie wyglądał najlepiej, bo choć rany nie były bardzo widoczne, to były tak samo groźne, ponieważ dobrze użyty senbon w łatwy sposób może zabić, a gdy jest ich więcej i są otrute, szansa na to wzrasta.

- Co z nim jest? - spytał Uchiha, patrząc na brązowooką, która była zajęta szukaniem jakiegoś zwoju.

- Trzy senbony dostały się do jego ciała, w dodatku zatrute - gdy znalazła odpowiedni zwój, rozpieczętowała go i przywołała to czego potrzebowała, czyli małą butelkę z jakąś substancją. - Jeśli nie jest to jakaś wymyślna trucizna, ta odtrutka powinna ją zneutralizować, a jeśli jest, to ważny jest czas - oznajmiła, wstrzykując rekinowi substancję, po czym wzięła głębszy wdech.

Musiała usunąć igły z ciała swojego towarzysza, co było bardzo bolesnym zabiegiem, dlatego miała nadzieję, że białooki nie obudzi się podczas niego, bo choć go uśpiła, nie miała żadnej pewności, iż jest to sen twardy.

Nie czekając na nic dłużej zajęła się swoją pracą, najdokładniej i delikatniej, jak tylko mogła to zrobić, a Itachi w tym czasie zajął się ciałami oraz innymi śladami walki. Gdy Kitsune skończyła była już dość późna pora, ale jej pacjent nadal spał, co ją cieszyło w jakiś sposób, dlatego, że nie był świadomy bólu, który tak czy inaczej poczuje po wybudzeniu, lecz w zmniejszonej ilości.

- Znalazłem niedaleko jaskinię, w której moglibyśmy przenocować - oznajmił ciemnooki, patrząc na młodszą kunoichi, która kiwnęła tylko głową.

Ten niewiele mówiąc wziął Kisame pod jedno ramię, a ona pod drugie i powoli kierowani przez posiadacza sharingana, doszli do wspomnianego miejsca, gdzie czekało już na nich rozpalone wcześniej ognisko. Może nie był to hotel, czy nawet wygodne łóżko w bazie, ale zawsze to lepsze niż spanie na dworze.

Kiedy wszystko było już tak jak powinno, zielonowłosa ściągnęła z siebie płaszcz, pomimo panującego zimna, po czym przykryła nim niebieskoskórego kompana, wiedząc dobrze, że potrzebuje ciepła, którego nie było zbyt dużo. Mistrz iluzji obserwował ją, jednak nic nie powiedział.

- Itachi-sama, przepraszam, że tak zniknęłam... Po prostu uznałam, iż tak będzie najlepiej i moim zamiarem nie było pana zdenerwować - niebieskowłosa pokornie schyliła głowę, zaciskając dłonie w pięści na kolanach. - Obawiam się, iż nie dotrzemy do Suny tak szybko jak zamierzaliśmy - dodała. - Mogłam szybciej zareagować, to może nie byłoby takich problemów... - to zdanie szepnęła do siebie, lecz nie umknęło to uwadze, starszego od niej mężczyźnie.

Uchiha patrząc się na nią, nie wiedział co powinien zrobić, zwłaszcza dlatego, że ta, przypominała mu brata, bo była tak samo zagubiona jak on, co było widać i to bardzo dobrze. Lecz z samego charakteru, była ona inna od niego, tak samo, jak z zachowania.

- Nie jestem na ciebie za to zły, a mówienie do mnie per ,,pan" możesz sobie odpuścić, nie jestem od ciebie aż tak starszy - długowłosy mówił to spokojnym głosem, przez co dziewczyna niepewnie podniosła na niego wzrok, po czym wydawało jej się, iż widziała na jego twarzy cień uśmiechu.

Ich rozmowę przerwał tupot, jak się okazało, kruka, dokładnie tego samego, którego Kitsune miała już przyjemność poznać, na co przeniosła na niego wzrok, a ten wręcz przybiegł do niej, czego nikt z tam obecnych się nie spodziewał, lecz wyglądało to dość komicznie.

Czarny ptak usiadł jej na dłoni i zaczął kruczeć, coś do niej, jednak ta nie pozostała mu dłużna, tak więc odpowiedziała mu trochę ciszej od niego, prosząc go przy okazji, by także był ciszej, na co ten kiwnął głową, po czym zaczął się łasić do jej palca, przez co się cicho zaśmiała.

- Czy ty właśnie... rozmawiałaś z nim? - spytał Uchiha, który próbował ukryć swoje zdumienie, lecz jego głos lekko je zdradził.

Nukenin musiał przyznać, że nie było to dla niego częstym zjawiskiem, a raczej, nigdy nie miał okazji czegoś takiego doświadczyć. Długowłosa jakby oderwała się od swojej wcześniejszej czynności i niepewnie się uśmiechnęła.

- Można to tak nazwać - odrzekła, patrząc nadal na swojego nowego przyjaciela. - Chciałbyś spróbować Itachi-san? - spytała, nie wiedząc, co w ogóle robi, ale po chwili namysłu jej towarzysz potaknął, nie dając jej innego wyjścia.

Długowłosa zbliżyła się do Itachiego, co ją trochę krępowało, bo zazwyczaj trzymała od nich dystans, psychiczny oraz fizyczny, jednak mimo to nie cofnęła się. Gestem poprosiła zwierzaka, żeby przeszedł na dłoń jej kompana, co ten grzecznie uczynił.

- To co teraz? - spytał, patrząc na młodszą dziewczynę z ukrytym zaciekawieniem, jednocześnie dziwnie się czując, z tym, że uczy go młodsza kunoichi.

- Teraz musisz powiedzieć ,,kra", ale bardziej gardłowo i z czasem zmieniać tonacje - poinstruowała go, wyjaśniając jeszcze parę rzeczy, co jakiś czas zaglądając mu w oczy, które wyjawiały wiele. - Spróbuj - zachęciła go, a ten spełnił jej życzenie, wyszło mu to, jednak nie do końca w właściwy sposób, bo czarne stworzenie, przekręciło głowę i spojrzało na ciemnowłosą, która zaprzeczyła.

- Nic się nie stało - stwierdził brunet, przyglądając się ptakowi, lecz szybko przestał, kiedy zauważył, jak policzki jasnookiej zaczynają się czerwienić.

- C-cóż, to nie było zbyt... przyzwoite - rzekła młodsza, a kruczowłosy zrozumiał o co chodziło kobiecie. - Na dzisiaj już wystarczy, pora się kłaść - oznajmiła obserwując, jak kruk układa się na dłoni Uchihy, po czym położyła się, przed tym dorzucając kilka patyków do ognia.

Kitsune położyła się i dopiero wtedy uderzyła w nią fala zimna, przez co trzęsła się strasznie, więc dziwnie poczuła się, gdy na jej ramionach wylądowało ciepłe okrycie, w postaci ciepłego płaszcza Itachiego, który z wdzięcznością przyjęła.

- Dziękuję, ale jeśli oddasz mi swój płaszcz, tobie będzie zimno - zauważyła, odwracając się do niego twarzą.

- Nic mi się nie stanie, bo nawet jeśli ja zachoruję to szybko mnie wyleczysz, a jeśli ty, to będziemy mieli problem - wzrok jakim obdarzyła go kolorowowłosa po jego przemówieniu, to był wzrok, któremu nie można było niczego odmówić. - Skoro ci tak na tym zależy - westchnął i położył się obok niej, dając się przykryć płaszczem. - Dobranoc, Kitsune - rzucił zamykając oczy.

- Dobranoc, Itachi-san - po tych słowach powieki na dobre jej się skleiły, choć dziwnie się czuła w sytuacji, w której się znalazła.

The another time ll Obito x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz