35

10 1 0
                                    

Pov: Loki

   Nie spałem prawię całą noc. Myślałem wtedy o Madison. Tylko i wyłącznie o niej. Czy mi kiedykolwiek wybaczy? Czy mnie znów polubi? Co jeśli trafi do więzienia? Co jeśli nigdy więcej się już nie zobaczę? Co jeśli stracę ją na zawsze?
   Zasnąłem dopiero nad ranem. Obudziłem się około 9:00.
   Wstałem i ogarnąłem się, aby jak najszybciej odwiedzić Madison, póki mam czas coś jeszcze zdziałać.
   W kuchni leżały dwa talerze świeżo przyrządzonych naleśników.
   - Weź sobie i Madison - powiedziała Natasha robiąc coś.
   Posłuchałem jej się i tak właśnie zrobiłem.
   Zjechawszy windą, otworzyłem celę i do niej wszedłem.
   - Dzień dobry! - Powiedziałem.
   - Do widzenia - odpowiedziała oschłym głosem kobieta.
   Położyłem talerze na stole i przysunąłem sobie drugie krzesło, po czym na nim siadłem.
   - Smacznego.
   Brązowooka nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła jeść. Zrobiłem to samo.
   Skończywszy jeść, postanowiłem spróbować jakoś do niej dotrzeć.
   - Słyszałem, że możesz już z tąd wyjść. Czemu nie chcesz skorzystać? - Zapytałem.
   - Bo tak.
   - Na pewno masz jakiś powód. Proszę, powiedz mi o nim. Jeśli zechcesz. Nie zmuszam.
   Madison przewróciła oczami, po czym zaczęła mówić.
   - Zabiłam wielu niewinnych ludzi, którzy nie powinni tak skończyć. Stałam się złym człowiekiem i znajduje się w miejscu, na które sobie sama zasłużyłam.
   - Też zabijałem niewinnych ludzi... Ale jakoś się z tym pogodziłem i widzisz.
   - Ale ciebie ci ludzie nie obchodzili. Dla ciebie byli tylko jakimiś żałosnymi Midgardczykami. Zabijałeś, bo to doprowadzało cię do swoich celów. Różnimy się od siebie. Ja ich zabiłam na prośbę innej osoby. Dałam się wykorzystać. Ta osoba wiedziała, że to się tak skończy, a ja nie.
   - Kim była tamta osoba?
   Nastała cisza. Nie odezwaliśmy się już do siebie podczas tego "spotkania".
   Gdy zbliżał się wieczór, postanowiłem zrobić Madison niespodziankę.
   - Tony, daj trochę kasy - powiedziałem.
   - Po co ci? - Zapytał.
   - Idę do sklepu.
   - Co cię tak nagle wzięło, że zachciało ci się nagle tam iść? Nigdy tego nie lubiłeś.
   - Chcę zrobić niespodziankę Madison.
   - Dobra, ale wiesz, że teraz dużo ludzi stoi pod wieżą i czeka, aż któryś z Avengersów wyjdzie, aby spytać się co teraz się z nią dzieje? Lepiej by było gdybym poszedł tobą.
   - Wiem, ale poradzę sobie.
   Tony dał mi trochę pieniędzy i wyszedłem.
   Miał rację. Na zewnątrz stała masa Midgardczyków.
   - Co się dzieję z Madison Hestson? - Zapytała od razu jakaś reporterka.
   - Na pewno żyje - opdowiedziałem.
   - A jaki jest jej stan psychiczny po tym co zrobiła?
   Tym razem nie odpowiedziałem. Zacząłem próbować przecisnąć się przez tłum, lecz szło to bardzo mozolnie.
   Z wieży zleciał Stark w tej swojej puszce zaczął "odgarniać" ludzi na bok.
   Doszliśmy do jego auta.
   - Widzisz, było trzeba od razu mnie porosić, żebym z tobą poszedł.
   Zdjął swoją zbroję i pojechaliśmy do sklepu.
   Na miejscu kupiliśmy jakieś chipsy, coś takiego jak cola i inne przekąski.
   Wróciwszy do wieży zabrałem laptop z pokoju Madison i razem z zakupami oraz tym urządzeniem zjechałem na dół do celi.
   - NIESPODZIANKA! - Powiedziałem gdy wszedłem do celi i rzuciłem siatkę z zakupami do kobiety, która ją załapała.
   - Nie prosiłam o żadne zakupy - opowiedziała tym samym tonem, którym ostatnio mówiła. Nie lubiłem go. Wolałem jej dawny, wesoły i pełny życia głos. Ten głos, przez który się zmieniłem.
   - Ale to miała być niespodzianka. Wyszła? Wyszła.
   Położyłem laptop i włączyłem kolejną część "Piratów z Karaibów", których jeszcze nie zdążyliśmy obejrzeć. Umiałem się obsługiwać tym urządzeniem, ponieważ gdy  odwiedziliśmy Midgard nauczyła mnie tego.
   W trakcie oglądania nie odzywaliśmy się do siebie. Zjedliśmy prawie wszystkie przekąski. Została jedynie jedna paczka chipsów i połowa coli.

Nie jesteś zły, tak jak mówią inniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz