Astoria postanowiła wyruszyć przed resztą, żeby się upewnić, że jej ojciec nie będzie zmuszony interweniować. Naprawdę zależało jej na tym, aby nikt nie ucierpiał. Wiedziała, że Czarny Pan jeszcze nie wie o Harrym, więc liczyła na łut szczęścia, który pozwoli jej wydostać Wybrańca nim ktokolwiek z tego powodu zostanie ukarany, zraniony lub co gorsza, zabity.
Nigdy przedtem, nie czuła na sobie takiej odpowiedzialności za czyjeś życie. Tak, obawiała się, że może stracić swojego tatę, jeśli wyda się, iż przez tyle czasu trzymał w lochach Harry'ego Pottera i nie oddał go w ręce Voldemorta, a później pozwolił mu się wymknąć. Jednak, o dziwo, to o samego gryfona Astoria obawiała się najbardziej. Przez tyle czasu był tutaj sam, w ciemnym lochu, nie wiedząc, co go czeka. Ta świadomość sprawiła, że Greengrass poczuła, ogromne poczucie winy.
W tej chwili targały nią wszelakie uczucia, ale skupiła się na swoim zadaniu. Przyszła uratować Harry'ego, nie ma czasu na obwinianie się, czy wytykanie sobie błędów, które popełniła zaraz po tym, jak dowiedziała się o sytuacji Pottera.
- Astoria!? - wychrypiał Harry, co ocuciło ślizgonkę z jej przemyśleń.
- Harry, posłuchaj mnie uważnie. Nie mamy dużo czasu, więc musisz mnie uważnie wysłuchać i robić dokładnie co ci powiem. Rozumiesz mnie? - choć bardzo chciała dać Wybrańcowi czas na dojście do siebie i zrozumienie co się właściwie wokół niego dzieje, Astoria wiedziała, że każda sekunda się teraz liczy.
- N-nie rozumiem... Gdzie ja jestem, co ty tu robisz?
- Ech... Harry, nie mamy na to czasu wyjaśnię wszystko przysięgam, ale po tym jak wrócimy do Hogwartu - ślizgonka rozumiała, że Wybraniec był w szoku, ale nie zmniejszyło to jej zirytowania. Miała wielką pokusę by westchnąć i powiedzieć, jacy to gryfoni są nieogarnięci, ale ostatecznie uznała, że jak wszystko pójdzie jak po maśle, to wyśmieje Pottera już w zamku, gdy będą cali i zdrowi.
- No dobra, to co mam robić? Wiesz może gdzie jest moja różdżka? - Nareszcie Potter zadał jakieś mądre pytanie. Astoria się szybko rozejrzała i tak jak podejrzewała, różdżka Harry'ego leżała na wysokiej półce, widoczna dla więźnia, by mógł o niej marzyć, lecz nieosiągalna. Szybko chwyciła patyk i najdelikatniej jak tylko zdołała przekręciła zamek w celi chłopaka.
Harry Potter był znów wolny.
***
Gwardia Dumbledore'a wraz z grupą slizgonów, dotarła do lasku nieopodal posesji Greengrassów. Przylecieli oczywiście na teatralach. Wykorzystali wiedzę Astorii o ziemiach przy jej domu, tak by przylecieć bez obawy o to, że zostaną zauważeni na dworze arystokratów oraz, że będą mieli łatwa drogę ucieczki.
- Dobra, zanim ruszymy... Muszę się wam do czegoś przyznać - oznajmił Draco i choć sam ślizgon się tego spodziewał, to dla reszty zebranych należących do jego domu było szokiem, gdy cała GW uniosła w jego kierunku swoje różdżki i przybrała poważny wyraz twarzy.
- Malfoy dobrze ci radzę... - zaczął Neville - przemyśl trzy razy kolejne słowa jakie wypowiesz, bo żadne z nas nie zawaha się przed użyciem nieprzyjemnych zaklęć w twoją stronę.
- Na gatki Dumbledore'a Longbottom! Dracuś nigdy by nie informował przeciwników gdyby miał zamiar zdradzić. Przynajmniej połowa z nas, byłaby już martwa gdyby się okazało, że Smoczek zmienił stronę - powiedział Blaise, niedbale dłubiąc sobie palcem w uchu.
Po jego słowach gryfoni niepewnie, ale też z dozą upokorzenia opuścili swoje różdżki.
- Ok. To chyba mogę kontynuować moją spowiedź... - mruknął zadowolony Malfoy i spojrzał na Hermionę, która wydawała się teraz niepewna tego, co takiego ma blondyn do powiedzenia - Nie musimy wchodzić do środka, bo już ktoś tam jest i prawdopodobnie w tej chwili wyprowadza Pottiego z lochów.
- Że co proszę! - krzyknęła Hermiona, czując jak jej ciśnienie niebezpiecznie szybko podskakuje.
- Ślizgoni gurom! - wrzasnął Zabini bez przemyślenia i wskazał palcem w stronę budynku, gdzie było widać Astorię wraz z Harrym skradającym się w stronę lasu.
I to był błąd...
- Zabini ty imbecylu! Przygotujcie różdżki, czeka nas niezła jatka - westchnął rozczarowany Draco.
- Dlaczego to nie Weasley sknocił sprawę! To byłaby taka piękna okazja do skopania mu jego rudego zadka, a Zabini wszystko sknocił! - pomyślał Malfoy, po czym ruszył na ratunek swojej przyjaciółce i Potterowi.
Oh jaki to tragiczny dzień dla domu Salazara!
![](https://img.wattpad.com/cover/107272287-288-k267180.jpg)
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
FanfictionDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark