Rozdział 6

147 5 0
                                    

Maraton

2/???

- Podobno Elizabeth umiera - napomknął Severus Snape, Lucjuszowi.

- Nie wiem dokładnie co jej jest, ale na pewno nic dobrego. Do dzisiaj nic jej nie było, poza tym, że była w śpiączce oczywiście - powiedział Lucjusz.

- Rozumiem.

- Czarny Pan cię wezwał? - zapytał pan Malfoy domyślając się, że Voldemort mógł chcieć, by mistrz eliksirów obejrzał jego żonę.

- Tak. Ostrzegałem go, że nie budzenie Elizabeth może mieć złe konsekwencje, ale on mnie słucha dopiero po tym jak moje słowa się spełniają - odpowiedział zirytowany mężczyzna.

- Proszę proszę. Nasza prywatna Sybilla! - zakpił Tom Riddle wchodząc do salonu, w którym przebywali śmierciożercy czekając na swojego pana.

- Tom. Chyba to nie najlepszy czas, żeby ze mnie kpić? - Snape przewrócił oczami. Jako jeden z nielicznych nie bał się swojego przywódcy, a nawet się z nim przyjaźnił, więc przywykł już, że poza zebraniami śmierciożerców i tym podobnych Voldek jest przeklętym (w jego opinii) żartownisiem.

- Racja. Ponaśmiewamy się z twoich tłustych włosków jak uratujesz moją żonę. Prawda Lucku?

- Ależ oczywiście mój panie - zasalutował arystokrata.

***

Atmosfera w Riddle Manor jednak się oziębiła, gdy Severus wrócił ze złymi wiadomościami.

- Zakładam, że już zapomnieliście co mówiłem jak za pierwszym razem ją badałem?

- Wiek robi swoje Snape - uśmiechnął się niewinnie Tom.

- Jak dzieci - westchnął nauczyciel eliksirów - powiedziałem wtedy, że wiem jak obudzić El, ale jest coś dziwnego w stanie, w którym się znajduje.

- I...

- I właśnie odkryłem to dziwactwo.

- I...

- Elizabeth jest połączona linią życia z Hermioną, a skoro nikt nie mógł nic zrobić twojej żonie, to znaczy, że Hermiona została zaatakowana - reakcja Roddle'a była natychmiastowa. Jego oczy przybrały czerwony kolor, a twarz wykrzywiła się w gniewie.

- Ktokolwiek tknął moją córkę... Słono za to zapłaci. Severusie... Idziemy do Hogwartu - zarządził Voldemort i już miał ruszyć w stronę kominka, ake zatrzymała go dłoń Snape'a

- Nie uważasz, że jeśli wejdziesz sobie do Hogwartu jak jakaś drag queen wyglądając jak wróg numer jeden całego magicznego świata i w sumie będąc wrogiem numer jeden całego magicznego świata możesz wzbudzić trochę mieszane uczucia wśród czarownic i czarodziejów się tam znajdujących? - zapytał znudzony Sev.

- No możliwe, że masz rację.

- No jasne, że mam. Jak to sam powiedziałeś. Jestem twoją prywatną Sybillą.

Ten argument zgasił Czarnego Pana. Natomiast cała scena odgrywająca się przed Lucjuszem Malfoy'em sprawiła, że poczuł on coś, czego nigdy nie czuł. A uczucie to posunęło go do wypowiedzenia tych słów :

- I ship it!

Konsekwencje arystokraty przez jego niewyparzony język będą dla niego katorgą. The end.

Definition of Life || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz