Maraton
2/???
- Podobno Elizabeth umiera - napomknął Severus Snape, Lucjuszowi.
- Nie wiem dokładnie co jej jest, ale na pewno nic dobrego. Do dzisiaj nic jej nie było, poza tym, że była w śpiączce oczywiście - powiedział Lucjusz.
- Rozumiem.
- Czarny Pan cię wezwał? - zapytał pan Malfoy domyślając się, że Voldemort mógł chcieć, by mistrz eliksirów obejrzał jego żonę.
- Tak. Ostrzegałem go, że nie budzenie Elizabeth może mieć złe konsekwencje, ale on mnie słucha dopiero po tym jak moje słowa się spełniają - odpowiedział zirytowany mężczyzna.
- Proszę proszę. Nasza prywatna Sybilla! - zakpił Tom Riddle wchodząc do salonu, w którym przebywali śmierciożercy czekając na swojego pana.
- Tom. Chyba to nie najlepszy czas, żeby ze mnie kpić? - Snape przewrócił oczami. Jako jeden z nielicznych nie bał się swojego przywódcy, a nawet się z nim przyjaźnił, więc przywykł już, że poza zebraniami śmierciożerców i tym podobnych Voldek jest przeklętym (w jego opinii) żartownisiem.
- Racja. Ponaśmiewamy się z twoich tłustych włosków jak uratujesz moją żonę. Prawda Lucku?
- Ależ oczywiście mój panie - zasalutował arystokrata.
***
Atmosfera w Riddle Manor jednak się oziębiła, gdy Severus wrócił ze złymi wiadomościami.
- Zakładam, że już zapomnieliście co mówiłem jak za pierwszym razem ją badałem?
- Wiek robi swoje Snape - uśmiechnął się niewinnie Tom.
- Jak dzieci - westchnął nauczyciel eliksirów - powiedziałem wtedy, że wiem jak obudzić El, ale jest coś dziwnego w stanie, w którym się znajduje.
- I...
- I właśnie odkryłem to dziwactwo.
- I...
- Elizabeth jest połączona linią życia z Hermioną, a skoro nikt nie mógł nic zrobić twojej żonie, to znaczy, że Hermiona została zaatakowana - reakcja Roddle'a była natychmiastowa. Jego oczy przybrały czerwony kolor, a twarz wykrzywiła się w gniewie.
- Ktokolwiek tknął moją córkę... Słono za to zapłaci. Severusie... Idziemy do Hogwartu - zarządził Voldemort i już miał ruszyć w stronę kominka, ake zatrzymała go dłoń Snape'a
- Nie uważasz, że jeśli wejdziesz sobie do Hogwartu jak jakaś drag queen wyglądając jak wróg numer jeden całego magicznego świata i w sumie będąc wrogiem numer jeden całego magicznego świata możesz wzbudzić trochę mieszane uczucia wśród czarownic i czarodziejów się tam znajdujących? - zapytał znudzony Sev.
- No możliwe, że masz rację.
- No jasne, że mam. Jak to sam powiedziałeś. Jestem twoją prywatną Sybillą.
Ten argument zgasił Czarnego Pana. Natomiast cała scena odgrywająca się przed Lucjuszem Malfoy'em sprawiła, że poczuł on coś, czego nigdy nie czuł. A uczucie to posunęło go do wypowiedzenia tych słów :
- I ship it!
Konsekwencje arystokraty przez jego niewyparzony język będą dla niego katorgą. The end.
![](https://img.wattpad.com/cover/107272287-288-k267180.jpg)
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
FanfictionDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark