- Ale, serio serio? Naprawdę!? Och! Dzięki ci Merlinie! - Blaise zaczął tańczyć jakiś dzienkczynny taniec, a Ginny stała i się zastanawiała, co ona narobiła... Jak mogła być taką idiotką i pozwolić się zabrać Zabiniemu na wyprawę do Hogsmeade. Przecież wszyscy wiedzą, że on ma nie po kolei w głowie!Ale wracając do sedna... Jak już wszyscy się domyślili, Blaise koniec końców poszedł do wioski z Ginerwą, choć nikt nie wie jakim cudem udało mu się ją przekonać. To zapewne byłaby historia na parę tomów, a my nie mamy na to czasu.
Także dwójka uczniów idzie pod bijącą wierzbę w ciszy, lecz nie trwa ona długo, gdyż Blaise nie potrafi wytrzymać napięcia i postanowił opowiedzieć rudej swoją przygodę z porannego śniadania.
- Słuchaj tego. Mówię ci padniesz na kolana! - zaczął wielce podekscytowany i z bananem na twarzy wpatrywał się w dziewczynę.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedziała mając nadzieję, że chłopak nie opowie jej jakiegoś słabego suchara.
- No to tak. Zaczęło się od tego, że Smok wstał lewą ręką...
- Nogą.
- Tak, tak. Nieważne. I ten... No, zgubiłem wątek... - zasmucił się czarnoskóry, ale szybko odzyskał rezon - A! Zajął mi łazienkę, więc uznałem, że zrobię mu kawał. Jak to my kawalerzy robimy, kiedy ten drugi zachowuje się jak pannica z okresem.
- Niesamowite. Mów dalej - Ginny nie mogła uwierzyć, że Blaise chce jej opowiedzieć wszytko ze szczegółami.
- W co ja się wpakowałam - skarciła się w myślach.
- Zaryglowałem drzwi łóżkiem! Dobre co nie? - zadał pytanie chcąc się upewnić, że gryfonka słucha.
- Tak. Bardzo oryginalne.
- Wiem - Blaise zaczerwienił się lekko - Ale wracając. Szybko się przebrałem w moje codzienne ubranko, za parawanem, żeby nie było, że przed naszymi przystojnymi współlokatorami. Ble... Sranie mnie bierze jak sobie wyobrażam siebie paradującego przed osiłkami Malfoya, jak Bóg mnie stworzył - i oto panna Weasley zaśmiała się po raz pierwszy, choć, to było bardziej parsknięcie. Mimo wszystko Blaise poczuł się spełniony, iż udało mu się rozśmieszyć wiewiórę.
- Hę... I kiedy znalazłem się już w Wielkiej Sali, bo tam dzieje się to, co chcę ci powiedzieć.
- Niezły wstęp Szekspirze - zachichotała dziewczyna.
- A dziękuję bardzo, wiewióreczko - Zabini wyszczerzył się widząc niezadowoloną minę współtowarzyszki.
- Ginny - gryfonka wyciągnęła rękę w stronę ślizgona - Mam na imię Ginny.
- A ja Blaise - uśmiechnął się. Chyba pierwszy raz odkąd Ginny sięga pamięcią Blaise zachował się normalnie. I tym właśnie zachęcił ją do wysłuchania reszty opowieści. Jednak to jakie było jej zakończenie już się niestety nie zalicza do normalności, ale ona o tym nie wiedziała. Do czasu.
- Co było dalej. Po tym jak przyszedłeś na śniadanie?
- Zabrałem się za jedzenie... Iii... Kiedy już powoli kończyłem, do sali wszedł Draco. Dosyć zwyczajnie. Pewnie po to, żeby nikt nie zwrócił uwagi na to, jak mnie zabija. Ale to się nie stało. Bo kiedy już usiadł koło mnie i zaczął pluć mi na jedzenie, podczas swojego wywodu, o tym, jaki to ze mnie dzieciuch. Dzięki temu, że wyciągnąłem różdżkę tylko pluł, a nie jakieś inne okropności... No i uwaga! Teraz hicior mojej opowieści. Słuchaj uważnie... Tak się zagapiłem na usta Smoka, zastanawiając się, jak to możliwe, że produkuje tyle śliny na sekundę i nie patrząc na moje jedzenie łapczywie wziąłem kęsa miękkiej drożdżówki... A przynajmniej myślałem, że to drożdżówka, bo kiedy usłyszałem trzask, zrozumiałem, że ugryzłem moją różdżkę! I to jak! Prawie się udławiłem tym patykiem! A Draco zamiast mi pomóc, zaczął się śmiać z Pan i Theodorą, że to moja pierwsza pała w życiu! Rozumiesz to!? Ja się dławiłem różdżką na ich oczach, a oni mnie wyśmiewali.
Gdy Blaise skończył swoją historyjkę usłyszał dziwny dźwięk, jakby ktoś walczył łapczywie o powietrze, wydając z siebie takie dźwięki, jak zażynana świnia. Kiedy się odwrócił w stronę tych dziwnych głosów pojął, że to Ginny się śmieje.
Śmieje się z niego.
- No to już przesada! Ja tu nie wyrzymam dłużej z bandą takich ignorantów! Wychodzę!
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
Hayran KurguDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark