Padało. Ciężkie krople deszczu spadały z nieba, a leniwy wiatr kołysał gałęziami rosnących przed uniwersytetem drzew.
Ecole De Musique de Paris.
Wielki, ceglany gmach uczelni wznosił się na wzgórzu i przyciągał wzrok wszystkich, bez wyjątku. Poszarzały budynek przypominał rezydencje z dawnych epok, chociaż z pewnością stracił już trochę ze swojej świetności. Niszczejące mury, puste okna i czarne cienie rzucane przez rząd rozrośniętych topoli i brzóz — było w tym obrazie coś fascynującego.
Właśnie taki widok miał przed sobą Park Jimin. Drobny blondynek, który pod maską przykładnego ucznia, wkroczył na żwirową alejkę prowadzącą do posiadłości. Jasne loki opadały na jego delikatną, niemal dziewczęcą twarz, i nawet stylowy berecik nie był w stanie ich okiełznać. Chłopak targał ze sobą niewielką walizkę, która z trudem sunęła po nierównej, kamienistej nawierzchni. Po chwili przystanął, by wziąć oddech. Omiótł wzrokiem okolicę, a następnie skierował wzrok ku górze i zapatrzył się na powoli ciemniejące już niebo.
••.•'¯'•.••
Yoongi odłożył swoje notatki i niechętnie wstał od biurka. Podszedł do okna. Dziedziniec wyglądał na opustoszały. Gałęzie drzew wiły się pod naporem wiatru, ale za nimi, na znajdującej się w oddali ścieżce, zamajaczyła jakaś postać. Student zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawiło się widoczne rozdrażnienie.
To chyba nikt z internatu.
Osoba zbliżała się ostrożnie i nagle przystanęła, unosząc głowę ku niebu. Oczy Yoongiego zwęziły się w dwie wąskie szparki, a zaciśnięte dotąd usta rozchyliły się w ironicznym uśmiechu.
— Z desperacji już chyba dziewczynki przyjmują na „pokład" — powiedział opryskliwie do siedzącego na łóżku kolegi.
— Co? — Namjoon zbliżył się do swojego towarzysza i powędrował wzrokiem na okno. — Proszę, proszę, jaka zagubiona owieczka — odpowiedział ze śmiechem, spoglądając z góry na malutką sylwetkę Jimina.
Min Yoongi skwitował to prześmiewczym grymasem i z zadowoleniem nalał sobie herbaty. Pozycja chłopaka na uczelni była absolutnie wyjątkowa. To on panował nad sceną. Grał na pianinie jak niejeden profesjonalny muzyk, a do tego śpiewał i komponował własne utwory. Uchodził za osobowość szczególną: oschłą, ale o niezwykle mocnym kolorycie. Brunet nie wywodził się z majętnej rodziny, nie miał Boga, ani przyjaciół, posiadał jednak coś, co w obiegowym skrócie można nazwać charyzmą. Czy zamykał się w swoim nudnym trwaniu? Tak. Czy było mu dobrze? Tak.
Min miał krewnych, ale zatarł w swojej pamięci ślady o ich istnieniu — jak zresztą o wszystkich, którzy odegrali w jego życiu marginalną rolę. Nie nazwałby siebie odludkiem, chociaż w oczach reszty studentów z pewnością za takiego uchodził. Cenił ciszę, ale w równym stopniu hołdował też słownym konfrontacjom. Osiągnął już zresztą mistrzostwo w otwartym prowokowaniu swoich rozmówców. Charakterek chłopaka odznaczał się także w fizjonomii; mimo regularnych, niebrzydkich rysów jego twarz najczęściej przybierała złowrogi wyraz. W sposobie, w jaki zaciskał usta, było coś z ostrzeżenia. Kiedy spoglądał na otaczających go ludzi, podświadomie dokonywał pewnego rodzaju selekcji. Niestety dość często wyrabiał sobie błędne i krzywdzące opinie o innych.
••.•'¯'•.••
Park dotarł do masywnych drzwi i uderzył w nie zdecydowanym ruchem. Przez krótką chwilę otoczyła go przygnębiająca cisza, ale zaraz potem dał się słyszeć dźwięk przekręcanego klucza.
— Dobry wieczór, ja...
— Jimin, tak? Wyglądaliśmy na ciebie — odparła kobieta, nie czekając na odpowiedź, po czym wciągnęła go do środka.
— Przepraszam za spóźnienie, mieliśmy z wujem trochę przygód po drodze — pospieszył z wyjaśnieniem.
Kobieta kiwnęła głową i dała ręką znać, by wszedł dalej. Jimin podążał za nią bezgłośnie, a przy okazji chłonął wzrokiem wszystko, co było dookoła. Minął masywne meble, rzędy półek z książkami i przepastny kominek, nad którym wisiał bogato zdobiony obraz.
— Jestem Marry Lane, opiekuję się twoją grupą. Zaprowadzę cię do pokoju. Przebierz się i czekaj na dalsze instrukcje — przystanęła na chwilę, a potem ruszyła schodami na piętro.
Blondyn kiwnął głową i spojrzał na rozpościerający się przed nim korytarz. Wszędzie panowała cisza. Chłopak poczuł zmęczenie. Wielogodzinna jazda bardzo go wyczerpała, więc jedyne, o czym marzył, to ciepła, rozluźniająca kąpiel. Czy był zestresowany? Nie. Od dziecka śnił o tym miejscu i robił wszystko, by pokierować swoją edukacją we właściwy sposób. Udało się. Dostał to, czego pragnął. Jak zawsze.
Stanęli wreszcie przed odpowiednimi drzwiami. Opiekunka weszła do środka i gestem zaprosiła studenta do środka. Pokój był niewielki. Dwa wąskie łóżka, masywne biurko przy oknie, a w rogu ciężka, żeliwna szafa. Park skrzywił się nieznacznie na widok nagich ścian, ale nie dał po sobie poznać, że cokolwiek mu nie odpowiada. Dobrze, że chociaż drewnianą podłogę pokrywał puchaty, lekko wypłowiały dywan. Pierwszoklasista zbliżył się do łóżka i przejechał ręką po starannie złożonej, czystej pościeli. Żaden luksus, ale podobało mu się tu. Pożegnał Marry uprzejmie i podszedł do okna. Wiatr wciąż się zmagał, lecz jemu to nie przeszkadzało. Kochał żywioły. Sam był temperamentny i niełatwo dawał się ujarzmić.
— Ma petite fille... [z fr. moja mała dziewczynka]
Jimin odwrócił się gwałtownie i przerzucił wzrok na wysokiego chłopaka, który stał pod ścianą z rozbawionym wyrazem twarzy.
— Słucham? — zapytał roztargniony.
— Skąd cię przywiało, owieczko? — odpowiedział pytaniem Namjoon i usiadł na łóżku, które znajdowało się po przeciwnej stronie.
Niższy zmierzył nowoprzybyłego chłodnym spojrzeniem i myślał, jaką taktykę obrać. Z jednej strony nie podobał mu się ten lekko kpiący ton, a z drugiej... był bardzo podatny na słowne przepychanki.
— Pytasz, bo cię to interesuje, czy to tylko pretekst, żeby już na starcie mnie znieważyć? — odrzekł po krótkiej przerwie, po czym odwrócił się, by zdjąć swój czerwony płaszcz i niezdarnie wepchnąć go do stojącej nieopodal szafy.
— Hej, hej, wyluzuj. To tylko zwykła ciekawość. Nie na co dzień widzi się tutaj takie urokliwe, zapadające w pamięć stworzenia — odparł Nam, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
— Zapytam po raz kolejny, to komplement czy obelga? — Jimin przysunął się do niego nieznacznie i oparł ręce na swojej wąskiej, idealnie wyciętej talii.
Wzrok Namjoona mimowolnie powędrował w to miejsce, co bynajmniej nie umknęło blondynowi.
— Niech będzie, że to pierwsze — odrzekł pojednawczo, a następnie zbliżył się do jasnowłosego i podał mu rękę.
— Namjoon, twój nowy współlokator.
— Jimin, przyszła gwiazda tej uczelni — odpowiedział i podsunął mu swoją drobną, wypielęgnowaną dłoń.
••.•'¯'•.••
No to lecimy! Dajcie znać, czy opisy i dialogi są odpowiednio wyważone. Będę wdzięczna za każdy komentarz oraz serduszko :)
W tym tygodniu na pewno wleci jeszcze jakiś rozdział, więc wyczekujcie!
CZYTASZ
Ivre de musique | Yoonmin
FanfictionBo uczucia i konflikty rodzą się tam, gdzie w grę wchodzi muzyka. Jimin nie gardzi efektem. Lubi mocne wejścia, dramatyczne gesty i dwuznaczności. Gdy dołącza do Ecole De Musique de Paris, najlepszej uczelni muzycznej w Paryżu, budzi poruszenie, zg...