34. Épilogue

490 85 227
                                    

Aaa, to się dzieje! Kończymy, moi drodzy.

5100 słów, let's go!

Przekonamy się, czy Jimin może żyć bez „powietrza" ;>

••.•'¯'•.••

20 lat później...

— Wyrzuciłeś śmieci? — zapytał Namjoon, sięgając po leżące na umywalce przybory toaletowe. Najpierw spryskał się perfumami, a potem sięgnął po grzebień i pospiesznie pociągnął nim po swoich ciemnych, krótko ostrzyżonych włosach. — Jimin! — podniósł głos, w zniecierpliwieniu zerkając na blondyna.

Park stał przed lustrem i w zamyśleniu przyglądał się swojemu odbiciu. Przytył. Jego zawsze pulchne policzki zaokrągliły się jeszcze bardziej, a drobna, smukła sylwetka nabrała więcej męskich kształtów. Czas nie był dla niego łaskawy. Co prawda wciąż miał w sobie pewną grację, ale nie budził już takiego zachwytu, jak w latach młodości. Kiedyś musiał wydawać się zniewalający, dzisiaj ginął w tłumie szarych ludzi i zyskiwał dopiero przy bliższym poznaniu.

— Skarbie... — nie dawał spokoju Nam, zaciskając palce na ramieniu ukochanego. — Pytałem o coś.

— Tak? — odpowiedział mechanicznie młodszy, nadal nie odrywając wzroku od swojej twarzy. Jego włosy, niegdyś puszyste i złote jak len, dzisiaj straciły na swoim połysku. Sprawiały wrażenie szarych, pozbawionych życia, nijakich. Zupełnie jak on. — Popatrz na mnie — poprosił nieoczekiwanie, sięgając dłońmi do swoich ust.

— Patrzę.

— I co widzisz?

Kim wydał z siebie przeciągłe westchnienie, po czym chwycił mężczyznę za rękę i lekko pociągnął ku sobie. Przez chwilę nic nie mówił, spoglądając na niego jak na małe, krnąbrne dziecko, ale później objął go w talii i odezwał się, mocno akcentując każde słowo:

— Uwielbiam cię nie za to, jak wyglądasz, a za to, w jaki stan mnie wprowadzasz.

— Nam, tak jak wcześniej zbierało mi się na płacz, tak teraz mam ochotę walnąć czołem o kant szafki...

Ciemnowłosy pokręcił głową z rozbawieniem, a potem przysiadł na wannie i przesunął wzrokiem po sylwetce Jimina. Kochał go. Kochał wszystko, co z nim związane. Wielkie, czarne oczy, które mimo upływu lat wciąż miały w sobie pewną zadziorność. Miękkie wargi, gładkie policzki, zgrabny nosek... Tam, gdzie Park dostrzegał mankamenty, on upatrywał same zalety.

— Czekam.

— Nie wiem, czy zasłużyłeś na komplementy — droczył się Kim.

— Zasłużyłem. Wczoraj, o godzinie dwudziestej, byłem widziany pod śmietnikiem z workiem dwa razy większym ode mnie.

— No dobra, a więc tak: jesteś uroczy jak... mały kociaczek powracający z łowów. Może być?

— Jeszcze chwila, a chwycę za wybielacz.

Namjoon zmarszczył brwi, udając zamyślenie, po czym wstał i bez ostrzeżenia porwał mężczyznę w swoje ramiona. Najpierw posłał mu harde, intensywne spojrzenie, a następnie chwycił go za podbródek i przesunął palcem po jego kusząco pulchnych wargach.

— Wszystko w tobie zachęca do podziwiania — odpowiedział z dziwną powagą. Nie kłamał. Nam cieszył się powszechnym autorytetem, ale przy ukochanym tracił całą dystynkcję i był gotów na naprawdę przeróżne ustępstwa.

Kim nie próżnował. W wieku dwudziestu sześciu lat ukończył studia, pięć lat później otrzymał posadę nauczyciela w jednej z uczelni wyższych, a po kolejnych czterech objął stanowisko dyrektora w miejscowej szkole podstawowej. Wiodło mu się doskonale. Zaraz po uniwerku uzyskał w spadku pokaźną sumę pieniędzy, wprowadził się z Jiminem do niewielkiego domku na obrzeżach miasta i poświęcił całą energię na rozwój swojej kariery. Nie posiadał ogromnego majątku, ale to, co miał, wystarczyło, by prowadzić spokojne i dostatnie życie. Sam uważał siebie za szczęśliwca. Znalazł pracę, która dawała mu satysfakcję, nie borykał się z brakiem gotówki, a do tego mógł liczyć na wsparcie przyjaciela.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz