17. La profonde rivière

467 87 105
                                    

Yoongi sunął palcami po policzku blondyna, w skupieniu śledząc, jak poranne światło muskało jego bladą, zaróżowioną twarz. Nawet nie zauważył, kiedy zjechał ręką na szyję, a później na dekolt, zatrzymując się przy wstążeczkach welwetowej koszuli. Jimin oddychał spokojnie, wodząc oczami po nagich ścianach pokoju — nie opierał się niczemu. Myślami znajdował się gdzieś indziej, ale Min nie próbował wyprowadzać go z tego chwilowego stanu zawieszenia. Chciał wykorzystać ten czas, by lepiej mu się przyjrzeć.

Młodszy posiadał delikatne rysy, które idealnie współgrały z jasną cerą i poskręcanymi, blond włosami. Wystarczyło jednak, że zagryzł pulchne usta, a cała niewinność ulatywała z niego jak za dotknięciem różdżki. Pianista przesunął wzrokiem po jego ciele, dziwiąc się w duchu, jak bardzo przypominało to kobiece. Nawet przez kilka warstw odzieży z łatwością mógł dostrzec miękkie kształty i kusząco zarysowaną sylwetkę. Brunet cofnął dłoń, jak gdyby się oparzył. Miał wrażenie, że w pomieszczeniu ktoś nagle rozpalił ogień.

Park ocknął się z odrętwienia i powiódł palcami do szyi chłopaka. Potem uniósł się lekko i wsparty na łokciu, zapytał:

— Pokażesz mi, co kryje się pod tą „maską"?

Oblicze Mina od razu spochmurniało. Z bliska kojarzył się z woskową figurką, tyle że pozbawioną radosnego uśmiechu.

— Nie — odparł po chwili, doskonale panując nad swoimi emocjami.

Blask w oczach Jimina momentalnie zgasł. Te słowa dotknęły go bardziej, niż chciał przyznać.

— Wiesz, jak teraz wyglądasz? — zaczął niewyraźnie. — Jak dziecko, które znalazło pod łóżkiem matki prezerwatywę i nie wie, co z nią zrobić — zakończył gorzko, a z jego buźki momentalnie zniknął pogodny wyraz.

— A ty jak wygłodzona żmija w paryskim zoo — odpowiedział oschle brunet.

Młodszy pochylił się nad ciemnowłosym i wbił w niego swój rozemocjonowany wzrok.

— Skąd ten upór, co? — zapytał natarczywie. — To wynik wczesnej pory czy miękkiego fiu...

Nie dokończył, bo Yoongi nieoczekiwanie podniósł się z miejsca i teraz to on górował nad blondynem.

— Nie jestem tobą zainteresowany. Dotarło?

Jimin przymknął powieki, ale kiedy na powrót je otworzył, można było dostrzec w nich dziwny, nieokreślony błysk. Zaraz potem podźwignął się lekko i zbliżył do pianisty tak, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka milimetrów.

— To dlaczego wydaje mi się, że pożerasz mnie spojrzeniem? — wyszeptał pytająco, siląc się na przesadnie słodki ton.

— Racja. Wydaje ci się — sprostował lodowato starszy, mnąc w dłoniach skrawek pościeli.

— Kiedy cię dotykam, mam poczucie, jakbym macał szlachetne kamienie, tyle że pokryte gównem i szlamem — syknął Park, tracąc kontrolę nad językiem.

Min stłumił gniew, mocno zaciskając spierzchnięte usta. Odnosił wrażenie, jakby przed nim otworzyła się jakaś bezdenna otchłań. Nienawidził tego. Nienawidził, gdy ktoś odwoływał się do jego człowieczeństwa i próbował odgrzebać to, co tak skrzętnie zakopał.

— Ja podobnie, tylko odejmij od tego szlachetne kam...

Nie dokończył, czując na policzku drobną rękę, która przed chwilą go uderzyła. W pomieszczeniu zapanowała upiorna cisza.

Blondyn oddychał ciężko, nieudolnie tłumiąc napływające do oczu łzy. W jego wnętrzu szalała burza. Nie wiedział, jak się bronić. Ilekroć usiłował przeniknąć myśli Yoona, zderzał się z kamiennym murem, którego nie szło zniszczyć nawet przy pomocy artylerii.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz