31. N'oubliez pas

345 76 110
                                    

— Yoon — wyszeptał Jimin, rozmasowując obolałe nadgarstki.

— Hm?

— To się nie musi tak kończyć.

— A jak twoim zdaniem powinno? — zapytał pianista, odwracając się ku nastolatkowi, ale kiedy odpowiedź nie nadeszła, uniósł rękę i zdecydowanym ruchem wygładził swój biały kołnierzyk. — Ubierz się — dodał zaraz, sięgając po leżące pod łóżkiem buty.

Park podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Przez chwilę przyglądał się okolicznemu krajobrazowi, lecz zaraz spuścił głowę i zacisnął pięści, walcząc z narastającym żalem. Wydawał się znużony, by nie powiedzieć otępiały. Po raz kolejny zanadto się obnażył. Najgorsze, że sam nie rozumiał, skąd te ciepłe uczucia względem Mina. Miał wrażenie, że intensyfikują się i przekształcają z dnia na dzień — od otwartej niechęci po jakąś dziwną zażyłość, która pogłębiała się wraz z rozwojem tej znajomości. Jasnowłosy westchnął i nieśmiało przystąpił do chłopaka.

— Skąd ta determinacja? — ciągnął, krzyżując ręce na piersi. — Mam uciec z jednego koszmaru w drugi? Chcesz, żebym porzucił wszystko, bo nie umiesz zapanować nad swoimi...

— Skończ — przerwał mu ostro brunet, zmniejszając dystans. — Nie możemy oddychać tym samym powietrzem, Jimin — wtrącił, wbijając w niego rozemocjonowane spojrzenie. Nie kłamał. Dusił się w tej relacji. Pierwszy raz doświadczył tak skrajnych i jednocześnie silnych emocji — jakby zmagał się z jakąś wewnętrzną gorączką. Próbował zapomnieć o blondynie, ale bezskutecznie: im bardziej się oddalał, tym natrętniej o nim myślał.

— Jesteś zwykłym tchórzem — wydusił młodszy, starając się zwalczyć napływające do oczu łzy.

— Kiedyś mi podziękujesz — odparł Yoongi spokojnie, ujmując w swoje dłonie te mniejsze. Przez sekundę milczał, lecz później odezwał się w zamyśleniu. — Co ty we mnie widzisz...

Pierwszoklasista podniósł wzrok i znieruchomiał. Jego policzki poczerwieniały, a on sam sprawiał wrażenie dziwnie zakłopotanego. Wiedział, że na nic zdadzą się zaprzeczenia. Nie umiał określić swoich uczuć względem Mina, ale mógłby je porównać do balansowania na krawędzi urwiska. Nie zliczył, ile razy miał ochotę zanurzyć się w tej czarnej „otchłani" i zapomnieć o całym świecie.

— Możesz nazwać mnie szalonym, to i tak niczego nie zmieni — odrzekł, gwałtownie wyrywając ręce z uścisku.

Muzyk uśmiechnął się pod nosem i nachylił w stronę chłopaka, dotykając swoimi włosami jego szyi.

— Jakie z ciebie jeszcze dziecko, Jimin.

— Może, tylko wiesz: dzieci nie zostawia się bez opieki. I dlaczego to nie ty miałbyś zostać „opiekunem"? — dopytywał blondynek, wpatrując się w niego uparcie.

Pianista nie zastanawiał się wiele. Objął nastolatka mocno w talii i przyciągnął do siebie, zmuszając by ten popatrzył mu w oczy.

— Nikt o zdrowych zmysłach nie oddałby mi nikogo pod opiekę. Poza tym... masz już kogoś, kto o ciebie dba — przypomniał starszy, dając mu jasno do zrozumienia, że nie zamierza przenieść tej znajomości na inny poziom.

Młodszy spuścił głowę, chcąc zamaskować smutek i rozczarowanie, które biły z jego twarzy. Nieważne, ile razy próbował złamać opór Mina, ten jak zawsze wykorzystywał swoją przebiegłość i zręcznie uchylał się od odpowiedzi.

— Nie chcesz mnie? — zapytał wprost, zdradzając się ze swoimi uczuciami.

Yoongi uciekł spojrzeniem i odszedł w stronę szafy. Wyjął z niej swój sweter, a gdy w końcu założył go na siebie, odwrócił się w kierunku chłopaka. Przez chwilę przypatrywał mu się w zamyśleniu, ale później odchrząknął i nadając swojemu głosowi obojętny ton, przemówił oschle:

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz