25. Tulipe blanche

388 88 160
                                    

Cztery miesiące później...

Jimin przechadzał się po kwitnącym ogrodzie. Białe kwiaty zdobiły drzewa, a zielone liście cicho szeleściły na wietrze. Przed nim ciągnęły się rozległe wzgórza, które pokryła już soczysta koniczyna. Nastolatek przystanął i poczuł na swoim policzku muśnięcia ciepłego powietrza. Uwielbiał wiosnę. Mógł godzinami wpatrywać się w czyste, błękitne niebo. Kiedy w końcu nasycił się tym widokiem, ruszył z miejsca i skręcił w wydeptaną ścieżkę biegnącą wzdłuż strumienia. Przepojony przyjemnymi dźwiękami ponownie pogrążył się w zadumie. Czuł się lekko. Wszelkie rozterki odeszły w niepamięć, pozostawiając po sobie jedynie gorzki posmak. Niewiele potrzebował do szczęścia — tylko on, szumiące topole i...

— Nam, białe tulipany! — krzyknął w stronę kompana, podlatując do małego krzaczka.

Namjoon uśmiechnął się pod nosem, przyglądając się rozpromienionej twarzy kolegi. Nie potrafił oderwać wzroku od tych błyszczących, rozmarzonych oczu.

— Patrz! Piękne, prawda? — zachwycał się Park, wskazując palcem na ledwo rozwinięte kielichy.

— Piękne — odpowiedział starszy, rzucając mu wymowne spojrzenie, jakby wcale nie miał na myśli kwiatów.

Młodszy zawstydził się lekko i spuścił głowę. Nie wiedział, jak zareagować. Z jednej strony ich relacja nie wykraczała poza przyjaźń, z drugiej coś się jednak zmieniło. Przez ostatnie cztery miesiące drugoklasista nie odstępował go ani na krok. Towarzyszył mu w trakcie przerw, posiłków, a nawet poświęcał dla niego wolne wieczory. Przesiadywali wtedy na werandzie, zatapiając się w swoich ulubionych lekturach. Jimin kochał te chwile. Mógł odetchnąć od codziennych trosk, oczyścić umysł i cieszyć się małymi rzeczami.

— Dziękuję — wyszeptał nagle, nie podnosząc oczu znad przydługiej grzywki.

— Za co? — zapytał Nam, odgarniając mu z czoła niesforne kosmyki. Nie umiał zrezygnować z takich drobnych gestów sympatii. Jego uczucia względem blondyna wcale nie zmalały. Co prawda tłumił związane z tym emocje, ale już nie raz i nie dwa musiał toczyć ze sobą wewnętrzną walkę. Najwyraźniej nie był wystarczająco silny, by powstrzymać się przed dotykiem.

— Dobrze wiesz — odparł przekornie Park, miętosząc w rękach źdźbło trawy.

— Nie umiem czytać w twoich myślach, owieczko.

Jimin popatrzył na niego z ukosa, po czym odwrócił się i bez słowa ruszył przed siebie.

— Nie wierzę, przeczytałeś stosy książek i jeszcze nie nabyłeś tej umiejętności? — rzucił w żartach. Lekki wiatr poruszał koronami drzew, rozwiewając jego złote włosy. Było przyjemnie. Wokoło rosły bladoróżowe kwiaty, pomiędzy którymi wiły się srebrne nici pajęczyny. Rabatka, choć nędzna, zdobiła ogród i cieszyła oko.

— W życiu nie można mieć wszystkiego — odrzekł Namjoon, chowając dłonie z powrotem do kieszeni.

— A ty?

— Co ja?

— Czego ty nie możesz mieć? — dopytywał niższy, idąc parę metrów przed nim.

Nam zamyślił się, mimo że doskonale wiedział, do czego pije młodszy. Nie zamierzał jednak ulec tym drobnym manipulacjom. Wciąż wzbraniał się przed otwartym wyznaniem, samemu nie rozumiejąc dlaczego. Dopóki mógł trwać przy chłopaku, dbać o niego i przypatrywać mu się z boku, wydawał się szczęśliwy. O więcej nie śmiał nawet prosić.

— Hm, nie mogę fruwać, teleportować się z miejsca na miejsce, nie mogę dotknąć nieba i...

— I czego jeszcze? — wciął się blondynek, przystając w pół drogi.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz