4. Comme des alouettes

597 91 52
                                    

Jimin sączył piątego już drinka. Nie dbał o to, czy wychowawcy posądzą go o alkoholizm, czy brak szacunku. Prawdą jest, że przejawiał pewną słabość do bąbelków. Impreza na cześć nowoprzybyłych trwała w najlepsze. Światła lamp muskały zarumienione twarze studentów i tworzyły rozmyte punkciki na parkiecie. W kącie grała muzyka, ale większość osób i tak tłoczyła się przy bogato zastawionych stołach. Blondyn westchnął. Pogadanka z Yoongim wypadła fatalnie. Nie dość, że odkrył przed nim skrywane dotąd emocje, to jeszcze dał dojść do głosu swojej zazdrości. Pierwszoklasista podszedł do najbliższego sekretarzyka i nerwowym ruchem odłożył kieliszek. Rozejrzał się po zatłoczonej sali, a jego uwadze nie umknął fakt, że był obserwowany.

W rogu stał postawny mężczyzna, który podejrzliwie mu się przyglądał. Park nie umiał ocenić, w jakim był wieku. Trzydziestka, a może czterdziestka? Jedno wiedział na pewno. Jego wzrok nie należał do przychylnych. Jimin wytrzymał to spojrzenie, ale gdy tylko nieznajomy zmienił obiekt zainteresowania, postanowił dać ujście swojej ciekawości. Szturchnął stojącego obok chłopaka i jak gdyby nigdy nic zapytał:

— Ej, kim jest ten gość z kitką na głowie?

— Co? — student odwrócił się gwałtownie i zerknął na niego badawczo.

Jimin odgarnął niesforne włosy z czoła, a potem niecierpliwie ponowił pytanie:

— Widzisz tego faceta przed nami? To ten, który wbił się w ładny surducik i myśli, że może udawać elegancika.

— Nie...

Park wzniósł oczy ku górze i z rosnącą irytacją odrzekł:

— Oszaleję, jeśli nie udzielisz mi jakiejś sensownej odpowiedzi.

Student powtórnie spojrzał na jasnowłosego, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.

— Za informacje się płaci, pieszczoszku — odparł bełkotliwie, po czym zaniósł się śmiechem.

Na reakcję blondyna nie trzeba było długo czekać. Wziął leżący pod ręką kieliszek, a następnie szybkim ruchem wylał jego zawartość prosto na szczerzącego się chłopaka.

— Za bezczelne odzywki też — zripostował Park i odwrócił się na pięcie.

I tak poznał Seokjina.

••.•'¯'•.••

Jimin poruszał się na parkiecie jak w transie. Ośmielony faktem, że jego występ nie wywołał skandalu, pozwalał sobie na jeszcze więcej swobody. Delikatne rumieńce, błyszczące oczy i włosy w nieładzie — miał świadomość, że wygląda wulgarnie, albo żeby określić to bardziej obrazowo: jak po ostrym seksie. Chłopak opuścił dłonie i z obezwładniającą gracją jeździł nimi po swoim ciele. Większość wykładowców na ten widok kręciła głowami, ale byli też tacy, którzy przyglądali się blondynowi z nutą niepokoju. Studenci natomiast podzielili się na dwa obozy: jedni mieli ubaw, a drudzy udawali obojętność. Znalazł się jednak ktoś, kto zechciał sprawdzić, co kryje się za tą barwną powierzchownością.

— Nie umiem sobie wyobrazić bardziej sprzyjających okoliczności... — rzekł rudzielec, podając Parkowi rękę do tańca.

Jasnowłosy przeniósł na niego swój roztargniony wzrok, po czym uśmiechnął się znacząco. Przypomniał sobie incydent z łazienki. Ujął szczupłą dłoń chłopaka i nawet gestem nie dał po sobie poznać, jak ten bardzo mu teraz zaimponował.

Student przyciągnął Jimina bliżej i szepnął mu do ucha:

—  Hoseok.

Pierwszoklasista uśmiechnął się pod nosem, wzmocnił uścisk dłoni i zapytał:

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz