9. Doux au toucher

517 83 29
                                    

Przez moment panowała nieznośna cisza. Profesor Jungkook wpatrywał się czujnie w swoich uczniów, a z jego twarzy bił pewien rodzaj triumfu. Niebo zasnuły ciemne chmury. Lekki podmuch wiatru poruszył rosnącymi obok krzewami, ale zaraz ulotnił się niepostrzeżenie. W oddali zamajaczyły światła latarni — ich nikły blask rozświetlił skrawek ogrodu i wyostrzył niewyraźne sylwetki chłopaków.

— Właśnie pocieszałem kolegę — przerwał milczenie Hoseok i drgnął nieznacznie.

— Pocieszał Pan kolegę... — powtórzył donośnym głosem Jeon. — Pierwszy raz widzę, by studenci „pocieszali się", wykonując przy tym tak jednoznaczne gesty — dodał oschle i obrzucił rudzielca znaczącym spojrzeniem.

— Nie rozumiem — odparł młodszy, a w jego postawie pojawiła się groźna stanowczość.

Jimin przerzucał wzrok z jednego na drugiego i nawet nie próbował wcinać się w dyskusję. Na razie.

— Panie Jung, zawsze brakowało Panu bystrości umysłu, a ta sytuacja tylko to potwierdza — rzekł nauczyciel ze złośliwym uśmiechem, po czym zbliżył się niespiesznie. — Na Pana miejscu nie obnosiłbym się tak otwarcie ze swoimi sympatiami.

Rudowłosy skrzywił się mimowolnie i nerwowo splótł dłonie.

— Z całym szacunkiem, ale nie widzę w swoim zachowaniu nic niestosowanego.

— To tylko dowodzi, jak mało w Panu przenikliwości — oświadczył wykładowca ze źle skrywaną satysfakcją.

Światło powoli zbladło, a ciemność wokół nich jeszcze bardziej zgęstniała. Park zadrżał z zimna i niespokojnie poruszył się na schodach. Nie musiał nawet spoglądać na Hobiego, by wiedzieć, jak bardzo był zmieszany.

— Na czym w takim razie polegał mój błąd? — zapytał student po chwili wahania, mimo że nie do końca chciał znać odpowiedź.

— Oświecę Pana. To uczelnia o męskim profilu. Męskim. Nie ma tutaj miejsca na romanse, a tym bardziej na tego rodzaju zboczenia — oznajmił Jeon, a jego usta wykrzywił brzydki grymas.

— Zboczenia? — zdziwił się Hoseok. — Proszę wybaczyć, ale chyba się Pan trochę zagalopował — rzucił bez zastanowienia i posłał rozmówcy nieuprzejme spojrzenie.

— Panie Jung, takie zachowania nie przystoją mężczyźnie. W ten sposób tylko podważa Pan swoją moralność.

Park prychnął pod nosem, a następnie wstał i wtrącił niespodziewanie:

— Przepraszamy. To się więcej nie powtórzy — mówiąc to, popatrzył w oczy swojemu wykładowcy i nawiązał z nim krótki, ale intensywny kontakt wzrokowy.

— Jimin, co ty... — zaczął skonsternowany rudzielec, lecz blondyn nie dał sobie przerwać.

— Hoseok, daj spokój. Pan Profesor ma rację — odrzekł jasnowłosy, posławszy mu wymowny uśmiech.

Jungkook przyjrzał się badawczo jednemu i drugiemu, jednak nie odpuścił. Zrobił krok naprzód, wsparł się o drewniany słup, który podtrzymywał zadaszenie, a potem rzucił bez przekonania:

— Panie Park, chyba nie sądzi Pan, że uwierzę w tę nagłą przemianę.

— A ja wcale nie zamierzam Pana w tym przekonaniu utwierdzać — wypalił młodszy z udawanym spokojem, po czym skrzyżował ręce na piersi.

Nauczyciel oderwał się z miejsca i podszedł do pierwszoklasisty. Zmierzył go kpiącym spojrzeniem, ale zachował milczenie. Jimin pozostał niewzruszony. Jego twarz przybrała woalkę obojętności, lecz postawa jasno wskazywała, że gdyby mógł, bez wahania wystrzeliłby z pistoletu.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz