8. Belle

546 86 44
                                    

Jimin nie zastanawiał się dłużej nad swoimi występkami. Oszołomiony wybiegł z obcego pokoju i z lekkim przestrachem ruszył przez pusty korytarz. Hall spowijały ciemności. Metalowe lampy zwisały markotnie, a jedyne słupy światła wpadały przez wychodzące na dziedziniec okno. Chłopak przystanął i nerwowo rozejrzał się dookoła. Upewniwszy się, że żadnego z opiekunów nie ma w pobliżu, skierował swoje kroki prosto do sypialni. Gdy już skręcił w odpowiednią alejkę, przyspieszył, ale potem nagle znów zatrzymał się w pół drogi. Przed nim niespodziewanie wyrosła jakaś postać.

— Panie Park, gdzie panu tak śpieszno? — zapytał profesor Jeon Jungkook z niewróżącym nic dobrego spokojem.

Student otarł spocone ręce w pomiętą koszulkę i od razu wykonał szybki odwrót.

— Panie Park — zagrzmiał wykładowca. — Co to za maniery? — udał oburzenie i zanim nastolatek uciekł, przytrzymał go w żelaznym uścisku.

Jimin z trudem zachował opanowanie. Nie dość, że w podejrzanych okolicznościach stracił dziewictwo, to jeszcze zmagał się z przepotężnym kacem. Gdy głos nauczyciela na nowo rozbrzmiał w hallu, wzdrygnął się mimowolnie i spuścił wzrok.

— Proszę natychmiast zaprzestać tych dziecinnych wybiegów — upominał go tamten. — Przymykam oczy na pana lekceważący stosunek do wykładów, ale to... — zrobił wymowną pauzę i wskazał na jego skąpy strój. — Nie uważa pan, że te fikuśne fatałaszki naruszają powagę tego miejsca?

Blondynek zacisnął dłonie, lecz nie obdarzył go nawet jednym spojrzeniem.

— Park, co z tobą? — drążył Jeon, darując sobie w końcu te zbyteczne grzeczności. — Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę — dodał zirytowany.

— Niech pan się wreszcie odpieprzy...

Mężczyzna poczerwieniał i wyrzucił ze stanowczością:

— Do mojego gabinetu. Już!

Student poczuł, jak niewidzialna obręcz zaciska mu się wokół szyi, ale posłusznie ruszył za nauczycielem. Kiedy drzwi się otwarły, z wyraźnym ociąganiem wszedł do środka. Wnętrze było przytłaczające. Ciężkie regały uginały się od książek, a na stojącej nieopodal gablocie walały się stosy gęsto zapisanych kartek. Wąskie okno miało zaciągnięte zasłony i ledwie przepuszczało jakiekolwiek światło. Nieprzyjemną atmosferę potęgowały także stare tapety w kolorze zgniłej, wyblakłej już nieco zieleni.

Jungkook podszedł do masywnego biurka i usiadł na blacie. Na jego twarzy gościło bezlitosne opanowanie.

— Słuchaj, blondynko — zaczął pogardliwym tonem. — Takimi odzywkami możesz raczyć swoich kolegów z ulicy, nie mnie. To nie byle przybytek, a prestiżowa uczelnia, która zrzesza największe talenty z całego świata. Tym bardziej zastanawia mnie, co tutaj robisz, przybłędo... — mówiąc to, wstał i zdecydowanym krokiem zbliżył się do Parka. Uniósł jego podbródek, a potem niby przypadkiem musnął palcem miękkie, pulchne wargi.

W Jiminie aż zawrzało. Wbił w niego swój pociemniały wzrok i zaniósł się obłąkańczym śmiechem.

— Prestiżowa instytucja? Odkąd w takich pracują „zamaskowani" playboy'e? — oświadczył zuchwało. — Skąd pan bierze te wymuskane ciuszki, co? — ciągnął z zadowoleniem.

Mężczyzna stracił panowanie. Drgnął gwałtownie i unióśł dłoń z niejasnym zamiarem.

— Uderzy mnie pan? Który policzek mam nadstawić? — prowokował go dalej młodszy. — Chyba że woli pan zadać mi dotkliwy cios tutaj — mówiąc to, odwrócił się plecami i wypiął swoje kształtne, okryte cienką halką pośladki.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz