— Co teraz? — zapytał Park po wyjściu współlokatora.
Namjoon stał przy oknie, spoglądając ze spokojem na rozciągający się przed nim krajobraz. Patrzył tak długo, jakby zupełnie zapomniał o obecności blondyna. Dopiero po kilku minutach poruszył się nieznacznie, wciąż nie wyrzekając ani słowa. Był rozczarowany, zraniony i zły. Do tego stopnia, że miał ochotę splunąć mu prosto w twarz. Nie wiedział, jak zachować się w tej sytuacji. Darzył Jimina prawdziwym uczuciem i mógł wiele dla niego poświęcić, ale teraz żywił poważne wątpliwości, czy ten rzeczywiście jest tego wart.
— Zawsze kiedy myślę, że upodliłeś się już wystarczająco, ty odpierdalasz coś takiego — syknął jadowicie, nawet nie próbując złagodzić tej wypowiedzi.
Młodszy natychmiast odwrócił głowę, rozmyślając nad jakimkolwiek usprawiedliwieniem dla swoich poczynań. Nie znalazł jednak nic, co pomogłoby mu wybrnąć z opresji. Czuł się winny, mimo to nie żałował — i chyba to przerażało najbardziej.
— Dlaczego ze mną jesteś? — odpowiedział pytaniem, a w jego głosie pojawił się nietypowy chłód. — Czerpiesz jakąś chorą przyjemność z podważania mojej moralności?
Nam wzdrygnął się lekko i odwrócił w stronę nastolatka. Przez chwilę mierzył go pogardliwym wzrokiem, ale zaraz rzucił z irytacją:
— Sam zadaję sobie to pytanie. Wszystko, co robisz, utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś mistrzem w manipulowaniu ludźmi tak, by wierzyli, że to ty jesteś ofiarą.
Jimin głośno przełknął ślinę, nieudolnie tłumiąc napływające do oczu łzy. Ścierały się w nim sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnął błagać starszego o wybaczenie, z drugiej chciał ustosunkować się do zarzutów. Czy słusznie? Nie zastanawiał się nad tym. Potrzeba działania we własnej obronie sprawiła, że sam przystąpił do ataku.
— Widziały gały, co brały.
— To wszystko? Tylko na tyle cię stać?
— Chcesz znać prawdę?!
Namjoon odchylił się i zaśmiał szyderczo. To nie tak, że doznał olśnienia — już wcześniej liczył się z trudnościami. Zdawał sobie sprawę, że blondyn jest porywczy, nieostrożny i pozbawiony skrupułów, mimo to wciąż naiwnie sądził, że z czasem zmieni swoje parszywe obyczaje.
— Prawdę? Czyli mam rozumieć, że do tej pory karmiłeś mnie kłamstwami? — zauważył, wykonując gwałtowny ruch ręką.
— Nigdy nie deklarowałem ci miłości.
— I?! Czy to oznacza, że musiałeś pakować się Minowi do łóżka jak najgorsza kur... — Nam przerwał nagle i przycisnął dłoń do skroni. Miał dość. Bolała go głowa, żołądek skręcał mu się z nerwów, a na usta cisnęły się same obelgi. Czuł, że jeszcze chwila, a wybuchnie i powie coś, czego będzie żałował przez najbliższe lata.
— Dokończ — wyszeptał Jimin, wpatrując się apatycznie w martwy punkt na ścianie. Odnosił wrażenie, jakby tracił grunt pod stopami. Próbował się wytłumaczyć, ale z każdym wypowiedzianym słowem tylko pogarszał swoją sytuację.
Namjoon w milczeniu podszedł do łóżka. Z goryczą przyglądał się chłopakowi: jego zaczerwienionym oczom, łzom spływającym po policzkach i tej zwodniczej urodzie. Nawet teraz, gdy tak stał przed nim w brudnych, pomiętych ubraniach z włosami przyklejonymi do czoła, wydał mu się niepokojący piękny. Rozkojarzony przymknął powieki, chcąc zapanować nad myślami. Dopiero po kilku minutach uspokoił się na tyle, by kontynuować dyskusję.
— Zrobiłbyś to jeszcze raz, prawda? — zapytał z bezlitosnym opanowaniem.
Park uciekł spojrzeniem, a przedłużająca się cisza była wystarczającą odpowiedzią. Znowu powrócił pamięcią do nocy spędzonej z Minem. Wciąż czuł na ciele te kościste palce, które z taką pożądliwością drażniły najczulsze partie jego ciała. Nie mógł uwolnić się od tych obrazów, a co najgorsze — reagował na nie z taką samą intensywnością jak wtedy.
![](https://img.wattpad.com/cover/328927216-288-k963121.jpg)
CZYTASZ
Ivre de musique | Yoonmin
FanficBo uczucia i konflikty rodzą się tam, gdzie w grę wchodzi muzyka. Jimin nie gardzi efektem. Lubi mocne wejścia, dramatyczne gesty i dwuznaczności. Gdy dołącza do Ecole De Musique de Paris, najlepszej uczelni muzycznej w Paryżu, budzi poruszenie, zg...