15. Mon soleil

482 84 51
                                    

Jimin siedział w milczeniu, a po jego zaróżowionych policzkach spływały łzy. Przed nim, na stoliku, leżał nietknięty posiłek. Ryż stwardniał, zaś pokrojony w paski kurczak zdążył już całkowicie ostygnąć. Chłopak nie zwracał na to jednak uwagi. Był do reszty zaabsorbowany ostatnimi wydarzeniami. Namjoon co prawda wrócił po niespełna dwóch dniach, ale wciąż utrzymywał go w niepewności i traktował jak powietrze. Nie odpowiadał na zadawane pytania, ciągle odwracał wzrok, a kiedy myślał, że Park nie widzi, wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Blondyn miał serdecznie dość tej nerwowej atmosfery. Ilekroć wpadał na współlokatora w pokoju, w pośpiechu zabierał rzeczy i uciekał do jadalni lub biblioteki. Wszystko, byle tylko pozbyć się tego uciążliwego napięcia. Z jednej strony rozumiał przyjaciela, a z drugiej nie potrafił odgadnąć jego intencji. W zachowaniu Nama wyczuwał wiele sprzecznych emocji i nielogiczności.

Jasnowłosy nie chciał się rozklejać, lecz świadomość, że ktoś bliski zarzucał mu kłamstwo i interesowność, męczyła go niemiłosiernie. Jedno wiedział na pewno: nie kierowały nim złe intencje, potrzebował jedynie bliskości i uwagi. Poza tym darzył Namjoona szczerą sympatią — mimo dzielących ich różnic charakteru, uważał, że świetnie się uzupełniali.

Gdy zegar wybił szóstą, student ocknął się z zamyślenia i wstał w poszukiwaniu chusteczki. Sięgnął do kieszeni spodni, później marynarki, ale jak na złość — nie posiadał przy sobie nic, czym mógłby wytrzeć zapłakaną buzię.

— Tego szukasz? — zapytał Hoseok, trzymając w dłoni niewielki skrawek materiału.

Chłopak przeniósł na niego swoje zaskoczone spojrzenie, jednak już po chwili odzyskał dawną swobodę.

— Dzięki — powiedział tylko, odbierając z rąk rudzielca bieluteńką chusteczkę.

— Jimin? — odezwał się nagle nowoprzybyły.

— Hm? — wydukał blondyn, nieporadnie oczyszczając nos z zalegającej wydzieliny.

— Jesteś śliczny, nawet gdy płaczesz.

Park wywrócił oczami, ale tak naprawdę odczuł w środku przyjemne ciepło. Lubił Hobiego — działał jak najlepszy lek na poprawę nastroju. Czasami wręcz żałował, że student uczęszczał na inny profil i tak rzadko się widywali.

— Czekaj, masz tutaj... — zaczął nieskładnie Jung, przyglądając się twarzy kolegi, po czym bez cienia skrępowania otarł rękawem jego policzek.

— Hoseok!

— Dobrze już, dobrze — zaśmiał się nastolatek, szybko cofając rękę. — A teraz zamieniam się w słuch — dodał poważnym głosem, siadając obok.

Jimin westchnął boleśnie i bezradnie przymknął powieki. Potrzebował rozmowy, tyle że nie chciał wywlekać na światło dzienne tak drażliwych tematów.

— Namjoon mnie opuścił — rzekł w końcu.

— A zostawił chociaż testament? — zapytał rudzielec w żartobliwy sposób.

— Hoseok! 

— Jak się złościsz...

— Też jestem śliczny, wiem — wciął się blondyn, przybierając równie humorystyczny ton.

Rudowłosy popatrzył na niego z autentycznym zachwytem, ale zaraz chrząknął i zmarszczył brwi w wyrazie skupienia. Następnie kiwnął głową, dając pierwszoklasiście znak, by ten kontynuował.

Park zagryzł wargę, lecz powrócił do przerwanej opowieści. Opowiedział o kłótni, o tym, że współlokator zarzucił mu natarczywość, złe intencje, a nawet zbyt swobodne maniery. Z szacunku do Namjoona nie wdawał się w szczegóły — mówił praktycznie samymi ogólnikami, by jedynie nakreślić tło konfliktu.

Ivre de musique | YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz