Rozdział 18.

121 3 0
                                    

Mój każdy dzień wyglądał tak samo, wychodziłem od Natalii z domu, gdy zasnęła. Wracałem do mieszkania na krótki sen, rano do pracy i po pracy od razu do niej.

Mało snu już dawało mi popalić, ale byłem gotowy przecierpieć dla niej wszystko. To co się wydarzyło było moja winą, nigdy sobie tego nie daruje. Zjebałem na całej lini.

Rozmowa była nieunikniona, ale każdego dnia przekładałem ją na kolejny. Bałem się... Po prostu się bałem.

- Hej maleńka. Jak się dziś czujesz? - Jak każdego dnia cieszyłem się jak małe dziecko, gdy w końcu mogłem się do niej przytulić.

- Dobrze, nie jestem umierająca tylko moja twarz daje takie złudzenie - Zaśmiała się. - Jesteś głodny? Dziś zrobiłam twoje ulubione danie.

- Ryż z mięsem i warzywami?

- A jakby inaczej. Usiądź nałożę ci. - Nakładała mi sprawnie obiad. - Ile można tego jeść? Każdego dnia chcesz to samo. - Burczała

- Ile wejdzie - Śmiałem się.

Natalia nie chciała wychodzić z domu, wiec całe południe i wieczor spędzaliśmy leniwie u niej w domu.

- Chce już wrócić do mieszkania.

- Jesteś pewna? Tutaj ktoś ciagle z tobą jest. - Zdziwiłem się, ale może już chciała wrócić do powiedzmy normalności.

- Oskar, ale mi nic nie jest.. Żyje, mam się dobrze. Chce wrócić - Zirytowana wstała i wyszła z kuchni nie czekając na mnie.

Po zjedzonym obiedzie odstawiłem talerz do zmywarki i udałem się na poszukiwania dziewczyny.

- Mała, nie denerwuj się tak. Po prostu się zdziwiłem, nie ma powodu do złości. Jak chcesz pakuj się, zawiozę cię.- Proponowałem.

- Pomozesz mi się spakować? - Jej ton od razu zmienił się na weselszy i spokojniejszy. Raz dwa uporaliśmy się z jej rzeczami, nie ma ich tu znowu dużo.

Po godzinie już wchodziliśmy do jej mieszkania.

- Mogę zostać z tobą ten weekend? - Pytałem nie pewnie, dalej nie rozmawialiśmy o nas i co nas łączy, ale zachowywaliśmy się jak para. Para, która nie uprawia seksu.

Popatrzyła na mnie spod byka z uśmiechem - Pewnie! Pod warunkiem, że w niedziele zmieniasz pościel.

- Dlaczego akurat w niedziele?

- Bo przez cały weekend mam nadzieje ją ubrudzić.

- To znaczy? - Zgłupiałem. Popatrzyła się na mnie jak idiotę i zaczęła stawiać powolne kroki w moja stronę. Mimo kilku siniaków i zdartej brody nadal wygladała oszałamiająco.

Podeszła już na tyle blisko, że dzieliły nas nikłe centymetry. Od razu poczułem jej zapach, który przyprawił mnie o zawrót głowy.

Pocałowałem ją delikatnie w czoło, równocześnie kładąc dłonie na jej talii. Popatrzyła wyżej i jej oczy utknęły na moich ustach.

Nie możesz tego zrobić. Gdyby wiedziała, że ją celowo rozłączyłeś nie chciałaby cię nawet widzieć. - Poczekaj.. - Powiedziałem na co zrobiła wielkie oczy. - Najpierw musimy porozmawiać. - Niechętnie przytaknęła i usiadła na kanapie, wskazując dłonią żebym do niej dołączył. 

W głowie kotłowały mi się setki myśli co mam powiedzieć, już prawie byłem gotowy na jednym oddechu jej wszystko powiedzieć, ale zepsuła mi wszystko - Oskar, ze mną wszystko w porządku. Potrzebuje cię, chce cię całego. Proszę nie wracajmy do tego co było.. Proszę cię wybacz mi. - Zabrakło mi słów.. Prosiła mnie o wybaczenie, gdzie to ja potrzebowałem jej wybaczenia.

BraciaWhere stories live. Discover now