Rozdział 11.

154 4 0
                                    

OSKAR

Chce żeby była blisko, nie mogę jej wymazać z myśli. Ciagle gdzieś się pojawia, próbuje... Ale nie ma o co walczyć. Nie mogę przestać myśleć, że dotykał ją w ten sposób co ja i.. i było jej dobrze.

Na samą myśl o tym, odsunąłem ją od siebie i popatrzyłem jej prosto w piękne niebieskie oczy. Nigdy w życiu nie widziałem ładniejszych. Jej oczy mówiły: Kocham Cię, a moje Zraniłaś mnie..

- Mała... Odpuść już sobie. - Wyszeptałem jej w ucho.

- Nigdy, nigdy do tego nie dojedzie. Będziesz moj - Jej pewność siebie w pewien sposób mnie fascynowała, ale tez denerwowała. Nie chciałem, żeby walczyła.. Musiała już sobie nas odpuścić.

- Odpuść - Wysyczałem

Niedługo później byłem już w łóżku i jak co wieczór myślałem o niej.. Dziś było trochę inaczej.. Mój mózg najwidoczniej płatał figle sercu, bo przypominał jeden z gorszych moich dni..

Nie mam zamiaru się niczym osłaniać. To jest tak samo moja wina jak i Wojtka..

Pocałował mnie.. A ja nie zaprotestowałam, zrobiłam to dopiero po chwili. - Łamało mi się serce na same przypomnienie o tym..

Dotykał mnie.. Moje NIE było za mało stanowcze - Nie broniła się przy tym wszystkim.. Mówiła wszystko otwarcie, wierzyłem jej we wszystko. Tak naprawdę dużo winy jej w tym nie było, ale jednak nie byłem w stanie jej tego wybaczyć.

Następnego ranka nie byłem w stanie zejść z łóżka, chciałem już w nim zostać.. Koło godziny 11 do mojego pokoju wszedł Wojtek. Minęło już sporo czasu, ale moja złość nadal emanowała.

- Musimy pogadać i chuj mnie obchodzi, czy chcesz czy nie. Możesz się nie odzywać, ale słuchać musisz! - Krzyczał bez powodu Wojtek opierając się o komodę z telewizorem.

Nie miałem ochoty go nawet słuchać. Zacisnąłem szczęki i położyłem się z powrotem glowe na poduszkę, żeby na niego nie patrzeć.

- Wkurwia mnie to jak traktujesz Natalię. Nie zasługuje na ciebie i takie traktowanie! To co zrobiłem to moja wina! Wykorzystałem sytuacje to, że była pijana i zaspana. - Mówił bardzo szybko, nie mogłem się wtrącić. - Traktujesz ją jak największe gówno, ona na to nie zasługuje! Słyszysz?! - Krzyczał

- O chuj ci chodzi pajacu jeden? Nie twój interes co robię, jasne? - Podniosłem się na łóżku i patrzyłem prosto w oczy. Miałem ochotę wstać i go wyrzucić z pokoju. Tylko spokojnie... Spokojnie.. Wysłuchaj go, później będziesz dalej nienawidzieć

- Jak jej nie chcesz to ją zostaw! Nie rań jej kurwa i nie rób nadziei - Syczał.

- A może na ciebie zasługuje? - Pytałem wstając z łóżka. Wzrokiem zacząłem szukać ubrań na podłodze. Szybko ubrałem spodnie i zdębiałem

- Myśle, że byłeś jej wyjściem awaryjnym - Uśmiechał się stawiając krok w moja stronę - Myślała, że nie może mieć mnie i musiała zadowolić się resztkami, tobą..

- Co ty pieprzysz? - Moja cierpliwość szybko się kończyła

- Tak, to co słyszysz. Ona chciała mnie, tylko z dobrego serca mi odmówiła, ale jeszcze będzie moja. Będzie moja! - Nie wytrzymałem, moja ręka mimowolnie sięgnęła jego szczęki. Uderzenie było na tyle mocne, że zatrzymał się na komodzie.

- Zabije cię! Słyszysz! Nie waż się nawet o niej myśleć. Żyjesz sobie w tym swoim żałosnym świecie i zdaje ci się, że wszystko należy do ciebie. Przykro mi stary.. Jesteś zwykłym chujem. Nie waż  się nazywać moim bratem! Ja już nie mam brata - Odpuściłem.. Nie był wart mojego głosu. Wyszedłem z pokoju i poszedłem zapalić na podwórko.

BraciaWhere stories live. Discover now