Rozdział 17.

123 3 0
                                    

Oskar

Kurwa! Kurwa! Kurwa! Jesteś idiotą! Pieprzonym idiotą! Nie dość, że się spóźniłeś to jeszcze nie odbierałeś od niej telefonu.. - Biegłem ile sił w nogach, była już prawie północ liczyłem, że wciąż na mnie czeka.

Dyszałem i czułem, że zaraz wypluje płuca.. Nie ma jej.. Usiadłem na ławkę i próbowałem uspokoić oddech. Wyciągnąłem telefon, żeby znowu do niej zadzwonić, ale już nie odbierała. Pewnie myślała, że nie przyjdziesz.

Po chwili wstałem i ruszyłem w kierunku domu jej mamy licząc, że tam może na mnie czekać. Nie zwracałem uwagi, że jest już późno, musiałem się z nią zobaczyć.

- Bardzo przepraszam, że tak późno, ale miałem się zobaczyć z Pani córką w parku, ale jej tam nie ma. Jest może w domu?

- Nie, wyszła kilka godzin temu właśnie do parku. Może wróciła do mieszkania? Czekaj zadzwonię. - Mówiła spokojnie wyciągając z kieszeni telefon i wybierając numer córki - Nie odbiera.. A jak coś się jej stało? Dlaczego nie jest z tobą? - Zaczęła mówić szybciej z paniką w oczach

- Nie, na pewno nie. Pojadę do jej mieszkania, proszę dać mi swój numer zadzwonię do Pani jak ją znajdę. - Uśmiechnąłem się mimo, że w środku sam byłem spanikowany i wystraszony - Obiecuje

Kobieta dała mi swój numer, ja w razie czego również przekazałem jej swój i prułem miastem do jej mieszkania.

Waliłem, kopałem w drzwi i nic.. Nie ma jej, albo nie chce ci otworzyć.. Oparłem się plecami o drzwi i usunąłem na podłogę myśląc co mam zrobić. Za drzwiami była cisza, głucha cisza.. Żadnej żywej duszy.

Bałem się coraz bardziej, że coś się jej stało. W desperacji zadzwoniłem nawet do brata, ale nawet u niego jej nie było.. Chwile po rozłączeniu dostałem sms'a z powiadomieniem o próbie kontaktu ze mną. Szybko oddzwaniałem, a serce łomotało mi jak szalone

- Ha-halo! - Po drugiej stronie było słychać roztrzęsiony głos kobiety - Na-Natalia jest w szpitalu.. Ktoś ją napadł..

Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.. To wszystko twoja wina! Nie było cię przy niej! Nie odebrałeś telefonu!

Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, z jednej strony chciałem być jak najszybciej koło niej, ale moje poczucie winy mi na to nie pozwalało. Jak teraz spojrzysz w oczy jej rodzinie? Jak spojrzysz jej w oczy?

Siedziałem przed jej mieszkaniem kilka minut, aż w końcu moje nogi same poprowadziły mnie do auta, a później pod szpital.

Odnalazłem na korytarzu jej zapłakaną mamę, która rozmawiała z lekarzem o jej stanie.

- Jest wszystko w porządku, poobijana z delikatnym wstrząsem mózgu. Wyjdzie z tego i szybko wróci do normy - Uśmiechał się, żeby zaraz jego uśmiech zniknął - Proszę Państwa.. - Patrzył na każdego z gromadzonych - Ona nie została tylko pobita.. Musimy wykonać więcej badań, ale.. - Urwał

- Co się stało? - Pytał facet, którego nie znam

Lekarz spojrzał znowu na wszystkich - Została znaleziona z porwaną koszulka i bez.. spodni.. Jest podejrzenie gwałtu - Wypuścił głośno powietrze, jakby właśnie spadł mu jakiś ciężar z serca.

W mojej głowie dudniło ciagle jedno przeklęte słowo.. Gwałt gwałt.. Jej mama wpadła w rozpacz, próbowali ją wszyscy uspokoić. To twoja wina! Ty ponosisz za to winę! Nie zasługujesz na nią! Zniszczyłeś jej życie!

Udało mi się w końcu coś powiedzieć - Kiedy będziemy mogli ją zobaczyć? - Powiedziałem prawie szeptem

- Możecie państwo już wejść, ale taka grupa to na chwile. Są tam również inni pacjenci.

BraciaWhere stories live. Discover now