Rozdział 22.

90 2 0
                                    

Oskar

Dawno tak nie pędziłem do domu jak dziś. Jest z nim.. Dostawałem szału na myśl, że może teraz siedzieć koło niej i ją dotykać, czy nawet na nią patrzeć.

Ufam jej, jestem jej pewny, ale za chuja nie wierze jemu. Jest zdolny do wszystkiego i nie wiem co może mu strzelić do łba.

Nie rozumiem do czego on jest jej potrzebny. Jakby mnie poprosiła od razu bym zerwał z kimś kontakt, ale nie ona musi po swojemu. Czasem mam ochotę złapać za poduszkę i ją udusić, żeby nie było moich odcisków.

- Hej, nie gniewaj się.. Po prostu dobrze nam się rozmawiało i nie zwróciłam uwagi, że już późno. - Mówiła wchodząc do salonu i odkładając rzeczy na sofę. Dobrze nam się rozmawiało, No kurwa...

- Ze mną możesz sobie porozmawiać a nie z nim.

- Daj spokój, dobrze?

- Nie, prosiłem żebyś się z nim nie widywała, a ty co zrobiłaś? - Byłem wkurwiony, już nie za samo spotkanie z nim, czy za to, że się spóźniła. Byłem zły, bo ją to wszystko nie rusza. Uważa, że nie mam o co być zły.

- Oskar jestem z tobą w związku, nie w klatce. Będę wychodzić i spotykać się z kim chce. - Syczała

- Czyli masz w dupie to co czuje i nadal będziesz się z nim spotykać? - Podszedłem bliżej niej wpatrzony w jej oczy i czekałem na odpowiedź.

- Nie mam gdzieś to co czujesz. Kocham Cię i za tobą szaleje, ale nie chce żebyś wyznaczał mi znajomych. - Powiedziała łagodnym głosem, podchodząc bliżej mnie i łapiąc za dłoń.

Od razu cofnąłem się o jeden krok i puściłem jej dłoń na co zrobiła niezadowolona minę.

- To teraz mnie posłuchaj. Nie podoba mi się to, że się z nim spotykasz i nigdy tego nie zaakceptuje. Prosiłem, żebyś się z nim nie widywała sam na sam. Zgodziłaś się, a teraz się z nim widujesz. I co ja mam sobie myśleć? - Mój głos był spokojny i opanowany, aż sam byłem tym zdziwiony. - Nie będziesz się z nim widywać.

Moje ostatnie zdanie najwyraźniej jej się nie spodobały zrobiła zła minę, dłuższa chwile myślała co powiedzieć, aż w końcu wydukała - Bo co? Bo dziecko mi zrobi?

- Co ci się kurwa dzieje? - Myślałem, że się przesłyszałem

- Nic. - Odwróciła się do mnie plecami i weszła do sypialni zlewając całą rozmowę. Nie miałem pojęcia co się z nią dzieje, nigdy taka nie była.

Poszedłem w końcu za nią, musieliśmy tą rozmowę zakończyć i Wojtka temat również.

- Kochasz go? - Zapytałem

- Co? Czy ty siebie słyszysz?

- Odpowiedz.

W końcu odwróciła się do mnie, podeszła na tyle blisko, że z łatwością mógłbym ją pocałować. Złapała dłońmi za moją koszulkę przesuwając mnie jeszcze bliżej - Nie kocham go. Ciebie kocham i tylko ciebie. - Mówiła półszeptem ciagle patrząc mi w oczy, prawie nie mrugając.

- Co ci się dzieje? Nigdy taka nie byłaś.

Westchnęła głośno, odsuwając się trochę ode mnie. - Przepraszam, sama nie wiem..

- Czy w takim razie możesz uszanować moją prośbę i się z nim nie widywać? Dlaczego tak ci zależy na spotykaniu z nim?

Znowu myślała dłuższa chwile, jakbym co najmniej zadał jej jakieś trudne równanie matematyczne.

- Tak, obiecuje. Więcej się z nim nie zobaczę, nie zależy mi.. Po prostu naciskał naciskał i się zgodziłam.

- Natalia ja mówię poważnie. Nigdy więcej się z nim nie zobaczysz.

- Tak, wiem. - Zrobiła słodką minę tuląc się do mnie.

Już chciałem coś powiedzieć, ale wytrącił mnie z uwagi dzwoniący telefon.

- Kto to?

- Marta, czekaj - Poszedłem do salonu, na co oczywiście polazła od razu za mną udając, że szuka czegoś w lodówce. Ta mini zazdrość była aż urocza - Cześć, co jest?

- Oskar, proszę cię przyjedź do domu.. Strasznie źle się czuje, brzuch mnie boli.. - Słyszałem przez telefon jak drży jej głos, na pewno płakała

- Ale co się dzieje? - Pytałem trochę zaniepokojony.

- Nie wiem, proszę cię przyjedź.

- Dobra, niedługo będę. Jak coś to dzwon na pogotowie! - Krzyczałem i szybko się rozłączyłem.

- Co się stało? - Pytała tez już trochę roztrzęsiona Natalia.

- Muszę jechać, Marta źle się czuje.

- Poczekaj! Pojadę z tobą.

Dziś już drugi raz jadę na wariackich papierach ile wlezie. Modlę się, żeby i tym razem nie było po drodze żadnych komplikacji i policji.

Wbiegałem ile sił w nogach po schodach, po drodze gubiąc gdzieś Natalię, ale w tej chwili nie ona była najważniejsza, a moje dziecko.

- Marta! Gdzie jesteś? - Zacząłem krzyczeć od razu po otwarciu drzwi.

- Tutaj

Podbiegłem do łazienki i zobaczyłem ją i plamę krwi pomiędzy jej nogami. Kurwa

- Ja pierdole, co jest? Dlaczego nie zadzwoniłaś po pogotowie? - Podszedłem bliżej niej i pociągnąłem delikatnie za ramie. - Jedziemy do szpitala! Dasz radę iść?

- Tak - Była w takim stanie, że ledwo mówiła. Dobiegła do nas równie roztrzęsiona Natalia, prawie płacząca na widok krwi.

- Musimy zabrać ją do szpitala.

No i trzeci raz już dziś zapierdalam po mieście jak jakiś baran. Tym razem modlę się o policje, która mogłaby przetorować drogę na której tworzą się małe korki.

Na szczęście wszystko poszło sprawnie i już parkowałem samochód na pobliskim parkingu szpitala.

- Proszę jej pomoc! Jest w ciąży i dostała jakiegoś krwotoku. - Krzyczałem na recepcji.

Szybko podjechała do niej pielęgniarka z wózkiem i zabrała ją na badania. Z Natalia bez słowa szliśmy za nimi, ale dalej nie pozwolili nam wejść.

Czekaliśmy na wieści przed salą, bez słowa. Teraz liczy się tylko Marta i moje dziecko. Nic więcej, każdy problem w tej chwili stał się niczym.

Bałem się, bałem się, że może się coś stało jej, albo dziecku. Nie wiedziałem co się dzieje.

Po jakiś 30 minutach w końcu wyszedł z sali lekarz kierując się od razu do nas - Państwo są od pacjentki?

- Tak, czy wszystko z nią w porządku? Czy z dzieckiem wszystko dobrze? - Pytałem roztrzęsiony

- Tak, jak najbardziej. Wszystko jest w porządku, pacjentka krwawiła z powodu ektopii. - Tłumaczył, szkoda, że nic nam to nie mówi. Po naszych głupich minach chyba zrozumiał, bo dodał - Pacjentka ma nadżerkę. Nic nie zagraża jej życiu, ani dziecku. Mogą Państwo do niej wejść. Zostanie na obserwacji, jutro możecie ją odebrać.

- Co to nadżerka? - Zapytałem Natalii

- Boże, chodź już do niej. - Przewróciła oczami na moje pytanie i weszła do sali ciągnąc mnie za rękę.

Marta na nasz widok odetchnęła z ulgą. No mimo wszystko przecież byśmy jej tu nie zostawili samej.

- Przepraszam was bardzo, tak się przestraszyłam - Mówiła

Natalia usiadła obok niej na łóżku łapiąc za jej dłoń i uspokajając. Jej wielkie serce coraz bardziej mnie zadziwia nie wiem, czy na jej miejscu tez bym się tak zachował.

Koło 20 pożegnaliśmy się z Martą i wyszliśmy. Ustaliliśmy, że od razu po pracy od biorę ją ze szpitala i zabiorę do domu.

BraciaWhere stories live. Discover now