ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔰𝔦𝔵

606 26 2
                                    

Harry's POV

Jeszcze długo po tym, jak syn Lucjusza opuścił moje mieszkanie, myślałem o całej jego rodzinie i o samym Draco. I może jednak powinienem zacząć czytać prasę. Może wtedy wcześniej dowiedziałbym się o zbliżającym się jego procesie w sądzie i o śmierci jego matki.

Bardzo bałem się spotkania z nim i to też jest powodem, dlaczego się na nie spóźniłem o całe piętnaście minut. Jednak wszystko potoczyło się wręcz świetnie i nawet cieszę się, że się z nim spotkałem, bo będę mógł komuś pomóc i na coś się przydać. Może przynajmniej jego życie uda mi się uratować.

Wziąłem ze stołu szklanki, z których piliśmy wodę parę godzin temu. Wciąż czułem na sobie ciepło jego ciała i muszę przyznać, że to niezwykle przyjemne uczucie. Jest coś wyjątkowego w sposobie, w jaki przytula albo ja się na tym nie znam. Druga opcja jednak wydaje mi się o wiele bardziej prawdopodobna.

Myśląc wciąż o jego sytuacji i o cieple jego ciała, zasnąłem, jak co wieczór, albo raczej noc, zalewając się łzami, a przynajmniej próbując to robić, bo jestem już chyba zbyt zmęczony, by płakać.

Draco's POV

Gdy wróciłem do domu, zastałem ojca w salonie. Na podłodze leżała pusta butelka po wódce, a drugą trzymał w dłoni i pił z niej. Na stole leżały jakieś papiery. Z nadzieją, że mnie nie zauważył, uciekłem do swojego pokoju.

Gdy wyszedłem z mieszkania Potter'a, był już późny wieczór. Za oknami panowały egipskie ciemności. Jedyne, o czym marzyłem, to położyć się spać, uprzednio biorąc gorący prysznic.

Myślałem także o ramionach Harry'ego i o tym, jak świetnie przytula. Tego wieczoru parę razy wpadłem we łzy, za co jestem na siebie niezmiernie zły. Moją sytuację pogarsza fakt, że zrobiłem to przy osobie, którą kocham. Jak mogłem tak się przed nim upokorzyć?

Usiadłem na łóżku. Złapałem w dłonie swoje włosy. Pociągnąłem je mocno i wziąłem głęboki wdech. Chciałem się zranić, ale zrobiłem to wczoraj, a nie powinienem robić tego codziennie. To, że robię to tak często pokazuje, jak słaby jestem. Westchnąłem ciężko i położyłem się na plecach, uprzednio blokując drzwi zaklęciem, żeby ojciec nie złożył mi przez przypadek niechcianej wizyty.

Dręczony wyrzutami sumienia, po chwili odpłynąłem w krainę snu lecz tam także nie miałem spokoju, gdyż całą noc dręczyły mnie koszmary.

~

Rano obudził mnie mój ojciec, walący pięściami w drzwi mojego pokoju. Dzięki wszystkim bóstwom, że ministerstwo zabrało mu różdżkę, więc nie może się do mnie dostać. Z drugiej strony to i mi mogą w każdej chwili zabrać różdżkę, a wtedy nawet nie będę miał, jak się obronić przed agresywnym ojcem.

Spojrzałem na zegar. Została mi godzina do spotkania z moim ukochanym okularnikiem o kruczych i wiecznie roztrzepanych włosach. Jeżeli ojcu nie znudzi się walenie w moje drzwi, to będę musiał wychodzić oknem z trzeciego piętra, czego jednak wolałbym nie robić.

Westchnąłem i poszedłem wziąć prysznic. Moje rany lekko piekły, gdy moczyłem je delikatnie wodą. Syczałem cicho, gdy czułem ból. Na szczęście Potter jeszcze nie wie, że robię sobie krzywdę.

Szybko nałożyłem na siebie czarny garnitur, lekko drżącymi ze strachu dłońmi zawiązałem także czarny krawat, nałożyłem czarne pantofle, wziąłem różdżkę i odważyłem się otworzyć drzwi mojego pokoju, za którymi stał ojciec.

Ledwo udało mi się zorientować w sytuacji, a już poczułem jego dużą dłoń na moim prawym policzku. Po chwili uderzył mnie łokciem w brzuch. Jęknąłem z bólu i wyjąłem z kieszeni spodni swoją różdżkę.

– Expelliarmus! – krzyknąłem.

Zaklęcie odepchnęło go na ścianę, która była za jego plecami. Zanim mógł zorientować się, co się dzieje, szybkim krokiem w miarę sił ruszyłem w stronę drzwi, uprzednio rzucając zaklęcie zamykające na mój pokój.

Na całe szczęście nie złapał mnie, jak wychodziłem przed bramę. Tuż za barierami ochronnymi teleportowałem się przed dom Harry'ego.

Harry's POV

Usłyszałem pukanie do drzwi i poszedłem zobaczyć, czy to aby na pewno przyszedł Malfoy, a nie ktoś inny. Za drzwiami stał on – mój szkolny wróg o blond włosach. Ubrany był w czarny garnitur. Otworzyłem drzwi i dopiero teraz zauważyłem ślad dłoni na jego prawym policzku.

– Wszystko w porządku? – zapytałem.

– Tak, dlaczego pytasz? – dopiero teraz na mnie spojrzał.

– Przecież widzę. Nie kłam.

– Ale ja nie kłamię. To nie w stylu arystokracji.

Przepuściłem go w drzwiach i wziąłem od niego płaszcz, który chwilę później skończył na wieszaku w rogu przy drzwiach.

Parę minut później siedzieliśmy obok siebie na kanapie, on trzymał w dłoni szklankę wody. Patrzył martwym wzrokiem za zasłonięte przez podziurawione firanki okno.

– Uhm... Malfoy? – zacząłem cicho i niepewnie.

Spojrzał na mnie z lekka straumatyzowanym i wystraszonym wzrokiem. Miał łzy w oczach, a czerwony ślad na jego policzkach nadal był bardzo dobrze widoczny.

– Tak? – zapytał.

– Wszystko w porządku?

– Daj mi do cholery spokój. – warknął.

– To po chuja tu do mnie przychodzisz, skoro chcesz, żebym zostawił Cię w spokoju!

– Ten dzień jest po prostu dla mnie złym dniem i myślałem, że dzięki spotkaniu z Tobą taki nie będzie, ale jak widać się myliłem! – krzyknął.

– Ja... Wyjaśnisz mi, co się stało i przy okazji dlaczego na Twoim policzku jest ślad dłoni?

– Mógłbyś zaprowadzić mnie do łazienki? Potrzebuję pięciu minut.

Wstałem i machnąłem na niego dłonią, że ma iść za mną. Weszliśmy po schodach i zniknął w łazience. Wróciłem na kanapę i pozwoliłem sobie domyślać się, co mogło mu się stać.

Draco's POV

Wciąż bardzo dobrze czuję na policzku dłoń mojego ojca. Ledwo powstrzymuję łzy przed popłynięciem po moich policzkach. Wyjąłem żyletkę z kieszeni. Tak bardzo nie chcę tego znowu robić, ale ja już nie mogę wytrzymać. Jestem słaby – robiłem to niecałe cztery godziny temu. Ojciec by mnie zabił, gdyby dowiedział się, jak słaby jestem.

– M-Draco? – usłyszałem głos okularnika tuż zza drzwi.

– Tak? – zapytałem.

– Wszystko w porządku? Siedzisz tam już prawie od dziesięciu minut.

– Z-zaraz wyjdę! – krzyknąłem, trzymając w dłoni żyletkę.

Szybko schowałem ostrze do kieszeni spodni i umyłem dłonie. Ogarnąłem swoje blond, prawie białe, włosy i poprawiłem garnitur. Otworzyłem drzwi.

Potter wyłamywał palce ze stresu i wyglądał na raczej spanikowanego.

– Zrobiłem coś źle?

– Nie. – odpowiedział – Chodź, wyjaśnisz mi, co się stało.

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz