ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔰𝔢𝔳𝔢𝔫𝔱𝔢𝔢𝔫

370 20 3
                                    

Harry's POV

Kiedy wyszedłem z mojego pokoju, gdzie zostawiłem Draco i zszedłem na dół, wszyscy tam zebrani patrzyli na mnie, jak na przestępcę. Ron patrzył na mnie, jakbym zabił mu rodzinę. Ginny zabiłaby mnie wzrokiem, gdyby to było możliwe. Hermiona była po prostu zła i była chyba najbardziej spokojna z całej ich trójki.

– Co? – zacząłem na pozór spokojnie, ale gdzieś w środku wiedziałem, że szykuje się niezła awantura.

– CO TU ROBI MALFOY?! – wrzasnął rudzielec.

– Ron, nie krzycz, bo jest zmęczony i właśnie poszedł spać. – mruknąłem wystraszony.

– Dlaczego się o niego nagle tak bardzo martwisz, Harry? – szatynka wstała z fotela.

– Bo jest moim jedynym przyjacielem. Tylko on mnie nie zostawił. – wzruszyłem ramionami.

Siostra Ron'a wstała z drugiego fotela i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Natomiast ja zrobiłem parę kroków w tył, więc stałem w progu salonu.

– A ja!? – zaczęła – Poza tym, on nie miał, jak cię opuścić, bo nigdy przy Tobie nie był, w przeciwieństwie do mnie!

– Ginny, ale... – zacząłem.

– Tu nie ma żadnych „ale", Harry!

– Nie było was kurwa przy mnie! – krzyknąłem na całe gardło.

Wszyscy stali, jak skamieniali. Mój oddech był szybki, a wzrok lekko rozbiegany. Minąłem ich wszystkich, kierując się do kuchni.

Niestety nie mogłem ukryć drżenia dłoni, jak wyjmowałem kubek z szafki. Postawiłem go szybko na blacie, o który zaraz później się oparłem rękoma. Spuściłem głowę i oddychałem ciężko.

W tamtym momencie chciałem po prostu wziąć nóż z szuflady i zrobić sobie nim krzywdę; robić sobie ją bez opamiętania. Zamiast tego po prostu zaśmiałem się cicho.

– Wszystko w porządku? – usłyszałem głos Hermiony parę kroków za swoimi plecami.

– A jak myślisz? – zapytałem, odwracając się w jej stronę.

– Myślę, że nie jest w porządku. – odparła.

– Właśnie, stary. – rudzielec stanął obok niej i objął ją ramieniem.

– A co ma być w porządku!? – prychnąłem.

Milczeli, parząc na mnie z wyczekiwaniem, więc kontynuowałem.

– Dobrze wiecie, jak mnie traktowano, jak byłem dzieciakiem. I wy naprawdę myślicie, że nie ma to swoich konsekwencji teraz? Miało to swoje konsekwencje już wcześniej, ale wy jesteście zbyt ślepi, żeby to zauważyć!

– O czym ty mówisz? – szatynka się zaniepokoiła.

Chciałem śmiać się głośno, na całe gardło i tak długo, żeby nie być w stanie się już nigdy zaśmiać.

– Domyśl się! – ponownie prychnąłem.

– Harry! – odezwała się zszokowana Gin, stojąc na środku salonu.

– Wypierdalaj. – powiedziałem, nawet ku mojemu zdziwieniu, spokojnie ale i stanowczo.

– Dlaczego!? – obraziła się – Wszyscy mamy takie samo prawo tu przebywać, jak Ty!

– Ale to mój dom i to ja będę decydował, kto w nim przebywa. I moja decyzja jest taka, że masz natychmiast z niego wyjść.

Czułem, że jestem już na granicy i niedługo pęknę. Mimo to wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Obiecałem Draco, że nie powiem jego sekretów nikomu, ale jeżeli Hermiona mnie przyciśnie, to wiem, że nie będę w stanie dotrzymać złożonej mu obietnicy.

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz