ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔣𝔬𝔲𝔯

646 30 0
                                    

Draco's POV

Piątego września o piątej po południu czekałem pod drzwiami wskazanego przez niego pubu. Przyszedł piętnaście minut spóźniony.

– Cześć. – powiedział, podając mi dłoń.

– Raczej „Dzień dobry". – odpowiedziałem, ściskając jego dłoń delikatnie.

Był bardziej, niż zaniedbany. Włosy sterczały mu na wszystkie strony i jego twarz zdobił kilkudniowy zarost. Jego rysy stały się nieco bardziej męskie, odkąd ostatnio miałem okazję go widzieć. Na sobie miał stary płaszcz, pogryziony przez mole i szarą, znoszoną bluzę. Jego dżinsy także były dobrze powycierane.

– Przepraszam. – mruknął, ale dodał żywiej po chwili – Idziemy?

– Tak. – odpowiedziałem.

Nieumiejętnie złapał moją dłoń i po chwili poczułem znajomy skręt w brzuchu.

~

Pojawiliśmy się w uliczce, gdzie już parę razy byłem. Nie mógł po prostu napisać mi, żebym pojawił się przed jego drzwiami? No dobrze, nie dywagujmy na ten temat.

Weszliśmy do środka. Podałem mu mój płaszcz i powiesił go na wieszak. Jego płaszcz też tam skończył.

Zaprowadził mnie do położonego lekko pod ziemią, jak zgaduję, salonu połączonego z kuchnią. Usiadł na kanapie, a ja obok niego.

Moje serce zaczęło bić szybciej, a w moim brzuchu pojawiły się tak zwane motylki. Myślałem, że umrę ze szczęścia.

Odwrócił się w moją stronę i zapytał:

– Wyjaśnisz mi, dlaczego możesz umrzeć?

– Tak, ale pozwól mi wyjaśnić całą sytuację.

– Jaką sytuację? – spiął się.

– Mam na myśli to, co aktualnie dzieje się w moim życiu. Potter, uspokój się, bo nie zamierzam Cię ani skrzywdzić w jakikolwiek sposób, ani też zabić.

– W-wiem, po prostu...

– Po prostu? Nie mam najmniejszego zamiaru Cię skrzywdzić, więc się, do cholery, uspokój. Nie musisz mi zresztą wcale pomagać.

– Ale chcę. – wciął się – Po prostu jesteś pierwszą osobą, którą widzę twarzą w twarz a nie przez okno od jakoś... – zaczął liczyć na palcach – Pół roku.

– Co proszę? – zdziwiłem się.

– No... Nie wychodziłem z domu przez pół roku.

Jak tak mógł? To kto mu przynosił jedzenie? On w ogóle dba o siebie? W takim razie co z jego przyjaciółmi? Wszystko z nim w porządku?

– Wszystko w porządku? – zapytałem.

– Ja... Tak, oczywiście.

Uśmiechnął się sztucznie. Prychnąłem.

– Jeżeli ja mam Ci powiedzieć CAŁĄ prawdę o sobie, to oczekuję tego samego od Ciebie, idioto. – powiedziałem.

– Ja... Przepraszam, muszę do łazienki. Zaraz wrócę. – mruknął i wyszedł szybko, zostawiając mnie samego w pomieszczeniu.

Co ja najlepszego zrobiłem!?

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz