ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔱𝔴𝔢𝔩𝔳𝔢

469 19 8
                                    

Harry's POV

Mimo, że jest dopiero połowa września, to na dworze jest naprawdę zimno. Gdy Malfoy do mnie przychodzi, to zawsze jego policzki są niemal czerwone z zimna. Kiedyś proponowałem mu gorącą herbatę, lecz szybko z tego zrezygnowałem, gdy dowiedziałem się, że lubi alkohol. Kiedyś rozmawialiśmy przy szklance wody – teraz rozmawiamy przy szklance alkoholu. Wszystko się zmienia z biegiem czasu.

Kiedyś nie byłbym w stanie nawet do niego podejść bez rzucania mu nienawistnego i morderczego spojrzenia, zresztą z wzajemnością. A teraz? Teraz jesteśmy w stanie siedzieć razem długie godziny i rozmawiać o głupotach.

Gdyby ktoś parę lat temu powiedział mi, że będę zapraszał Dracon'a Malfoy'a do własnego domu z uśmiechem na papierosa i szklankę alkoholu, to wysłałbym tę osobę do Świętego Munga. Naprawdę nigdy bym nie pomyślał, że wojna aż tak nas zmieni.

Co więcej, nigdy bym nie pomyślał, że może się tak pięknie rumienić i to nie z zimna. Co prawda, jest bardzo blady i rumieńce robią bardzo dużą różnicę, ale za nic w świecie nie domyśliłbym się, że akurat w jego przypadku będzie to wyglądało tak niesamowicie.

Znowu siedziałem zawinięty w koc i oglądałem telewizję, ale towarzyszyło mi uczucie niepokoju, ponieważ blondyn spóźniał się już dobre piętnaście minut. Miałem przeczucie, że coś złego się stało.

Draco's POV

– Nie będziesz mi rozkazywał! – krzyknąłem – Jestem pełnoletni i sam mogę o sobie decydować!

Ojciec stał około dwa metry przede mną i właśnie przed chwilą oznajmił, że zakazuje mi wychodzenia z domu, ponieważ on sam nie może wychodzić i budzi w nim to zazdrość.

– A ja jestem Twoim ojcem! – odparł.

Z tej odległości czułem od niego alkohol.

– Łączą nas tylko więzy krwi i nic poza tym! Nigdy Cię przy mnie nie było! NIGDY, rozumiesz!?

Wzdrygnął się lekko i posłał mi chłodne spojrzenie.

– Gdybyś przy mnie był i nawiązałaby się między nami jakaś relacja, to może bym Cię posłuchał, ale między nami nic nie ma! – kontynuowałem – I nie możesz mi tak po prostu rozkazywać!

– Mogę, ponieważ jestem Twoim ojcem, Draco! Co więcej, jak odzywasz się do własnego ojca!? – wysyczał.

– Odzywam się do Ciebie tak, jak na to zasługujesz! Ciesz się, bo tak naprawdę nie zasługujesz na to, bym w ogóle się do Ciebie odzywał! A teraz żegnam i nie spodziewaj się mnie nawet do północy!

Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami i szybkim krokiem ruszyłem do bramy, za którą można się teleportować.

~

Zapukałem w drzwi Potter'a. Otworzył po paru sekundach i wyglądał na bardzo zmartwionego. Wszedłem do środka i zdjąłem płaszcz, uważając, by rękawy swetra się nie podwinęły. Powiesiłem płaszcz na wieszaku w rogu i ruszyłem za brunetem do kuchni, gdzie nalał mi szklankę sherry.

– Wszystko w porządku? – zapytał i naprawdę był zmartwiony.

– Tak, teraz tak. Tym razem na szczęście nie zaliczyłem bliskiego spotkania z podłogą, co się zazwyczaj zdarza.

– Przepraszam. – mruknął.

– Nie przepraszaj.

Wziąłem łyka alkoholu, po czym kontynuowałem:

– Nalej sobie. Widzę, jak patrzysz.

– Wygrałeś. – uśmiechnął się – Miałem wytrzymać bez alkoholu jeden dzień, ale to jest niemożliwe albo ja jestem jakiś ułomny.

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz