ℭ𝔥𝔞𝔭𝔱𝔢𝔯 𝔫𝔦𝔫𝔢𝔱𝔢𝔢𝔫

347 21 0
                                    

Harry's POV

– Wszystko w porządku? – zapytałem, jak tylko otworzyłem drzwi do swojej sypialni, w której na łóżku siedział blondyn.

– Czego chcieli? – zaczął natychmiast i nie udało mu się ukryć stresu.

– Pytali, o co chodzi z tymi bandażami i mówili, że sprowadzisz mnie na „złą ścieżkę".

Siedział na łóżku, a łokcie oparł o kolana. Patrzył na mnie i widziałem, że trzęsą mu się ręce.

– Powiedziałeś im? – jego głos drżał.

– Przepraszam. – nie oderwałem wzroku od jego oczu.

– Obiecałeś! Kurwa, obiecałeś! – wstał z łóżka i po jego policzku spłynęły łzy.

– Naciskali na mnie i grozili mi, że mnie zmuszą! Poza tym, powiedzieli, że nie wypuszczą mnie, dopóki im nie powiem!

– Rozumiem, ale mogłeś skłamać!

– Jeżeli jeszcze nie zauważyłeś, nie umiem kłamać!

– Wiesz co? – westchnął – Po prostu postaraj się nie zrobić czegoś jeszcze głupszego i nic im nie mów.

Milczałem, a on rozkleił się jeszcze bardziej.

– Przepraszam. – mruknąłem.

Spuściłem głowę. Nie byłem w stanie na niego patrzeć. Wziąłem szybki i nagły wdech, jak niespodziewanie poczułem jego ramiona wokół swojej talii.

– Mogę? – zapytał niepewnie, odsuwając się odrobinę.

– Tak. – mruknąłem w odpowiedzi.

Z powrotem oplótł mnie swoimi ramionami. Położył podbródek na moim ramieniu. Dłonie przycisnął do moich pleców. Odwzajemniłem ruchy i rozkleił się jeszcze bardziej.

– Możesz mi powiedzieć, jeżeli chcesz. – powiedziałem.

– Ale nie chcę, a przynajmniej nie wszystko. Ale żebyś zrozumiał część, musisz znać cały kontekst, a tego nie chcę ci mówić.

– Dlaczego?

– Po prostu nie chcę.

***

Staliśmy tak przytuleni przez jeszcze chyba wieki, a przynajmniej tak długo, że zaczęły mnie boleć nogi.

Odsunął się ode mnie powoli, biorąc głęboki wdech. Wciąż na niego nie patrzyłem.

– Spójrz na mnie. – usłyszałem jego głos; stał krok przede mną.

– Po co? – zapytałem.

– Po prostu to zrób.

Nie spojrzałem na niego, wciąż uparcie wbijając wzrok w jego stopy. Nagle poczułem jego palce na swoim podbródku.

– Harry... – mruknął.

– Co? – odpowiedziałem.

Delikatnie podniósł mój podbródek i byłem zmuszony na niego spojrzeć. Szybko znalazłem jego oczy.

– Boże, jakie ty masz piękne oczy. – wymamrotał z małym uśmiechem.

– Dzięki? – odparłem zmieszany.

– Przepraszam. Chyba nie powinienem był tego mówić.

– Nie, jest w porządku.

– Na pewno? – uniósł brwi lekko.

ℭ𝔬𝔫𝔰𝔢𝔮𝔲𝔢𝔫𝔠𝔢𝔰 𝔬𝔣 𝔠𝔬𝔬𝔭𝔢𝔯𝔞𝔱𝔦𝔬𝔫 // 𝔡𝔯𝔞𝔯𝔯𝔶Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz