Nie wiedzieć czemu, śmierć od zawsze fascynowała twórców. Często była obiektem natchnień, źródłem strachu fikcyjnych postaci, nierzadko kamieniem milowym wielu dzieł. Zagłębiając się w literaturę na przestrzeni wieków, motyw przemijania odnaleźć możemy w zadziwiająco wielu pozycjach - zarówno tych współczesnych, jak i nieco starszych. Moją ulubioną od zawsze był Hamlet Williama Shakespeare'a. Główny bohater nie może pojąć, że po człowieku nic nie zostaje, mimo że dużo w życiu osiągnął. Odnaleziona na cmentarzu czaszka błazna Yoricka, człowieka rozbawiającego cały dwór, staje się pretekstem do snucia rozważań nad sensem istnienia. To właśnie ją trzyma Hamlet w doskonale znanej nam wszystkim scenie, głosząc słynne „być albo nie być - oto jest pytanie". W końcu dochodzi do wniosku, że życie władcy nie różni się od żywota błazna, a każdy z nas kiedyś zniknie z tego świata w jeden i ten sam sposób. Śmierć jest obiektem przemyśleń Hamleta, który zastanawia się nawet, czy nie lepiej jest umrzeć, niż żyć w świecie pełnym kłamstw i zbrodni.
Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości, A jutro, w progi przechodzi wieczności: To pospolita rzecz!
Kolejny dzień przyniósł kolejne wyzwania. Pierwsze z nich nastąpiło tuż po dziewiątej rano i było nim zepchnięcie Hectora, grubego czekoladowego labladora należącego do babci, z mojej klatki piersiowej.
– No już, złaźże ze mnie! - wykrzyknęłam, wycierając rękawem wilgotną od hectorowej śliny twarz. – Ja nie żartuję!
Jakby rozumiejąc moje słowa i ton, z jakim je wypowiedziałam, pies zaskomlał, spojrzał na mnie swoimi wielkimi, czarnymi jak smoła oczyma, ale potulnie zeskoczył z mojego łóżka, kładąc się na dywanie pod nim. Dyszał ciężko, bo upały, jakie nawiedzały Celeste już od samego rana, zdecydowanie nie służyły jego stareńczej nadwadze.
– Dobry chłopiec. - uśmiechnęłam się ciepło, tłumiąc w sercu wyrzuty sumienia. Zostałam mu tylko ja. W zasadzie obydwoje mieliśmy tylko siebie i wielki, stary dom, którym trzeba było się zaopiekować.
Mój pokój, w którym spałam odwiedzając dziadków, przez ostatnich kilka lat w ogóle się nie zmienił. Wymagał gruntownego remontu, podobnie jak cały budynek, a kurz piętrzący się na meblach mógł osiągać rekordowe wartości. Sprawiało to wrażenie, jakby od dawna nikt tu nie zaglądał, choć babcia znana była ze swojej miłości do porządku. Być może nie starła go, bo bała się, że razem z nim pozbędzie się wspomnienia o kilkuletniej Fabioli, która wskakiwała jej na kolana i prosiła o przeczytanie ulubionej bajki.
Nadal była tu ta sama rozkładana kanapa, która skrzypiała za każdym razem, gdy nacisnęło się na sam jej środek, rozklekotane biurko i wielka szafa przesuwna, zajmująca całą długość pomieszczenia - zbyt duża jak na potrzeby nastoletniej dziewczyny. Ściany wciąż zdobiły plakaty Avril Lavigne, Green Day'a i Black Veil Brides, powieszone tam jeszcze w czasach, gdy przechodziłam swój młodzieńczy bunt. Choć doskonale wiedziałam, że babci się to nie podobało, z jakiegoś powodu nigdy nie ściągnęła ich pod moją nieobecność. Za drzwiami, w futerale, nieruszany od lat stał keyboard - gwiazdkowy prezent od dziadka, przy którym wcielałam się w gwiazdę muzyki pop, komponując własne teksty piosenek. To właśnie tam wylewałam swoje żale, gdy rodzice się rozwodzili, a także kiedy Gareth Reed, moja pierwsza szkolna miłość, znalazł sobie dziewczynę. Pudło leżące pod oknem pełne było moich rysunków i szkiców, zdjętych z wepchniętej za szafę sztalugi, a na biurku nadal stał przybornik wypełniony ołówkami o rozmaitej twardości. Czasem, spędzając kolejne wakacje w Celeste, siadałam na ganku, na którym zwykła dziergać ciocia Teresa, i rysowałam to, co aktualnie widziałam - biegające na podwórzu psy, wylegujące się na słońcu pisklęta, dziadka jadącego traktorem. Wszystko to razem wzięte stanowiło pewną opowieść o życiu, które toczyło się w tym niewielkim, skromnym gospodarstwie w porze żniw, gdy z nieba lał się żar, a ja popijałam trzecią szklankę lemoniady z lodem, którą przygotowała mi babcia.
CZYTASZ
Lato w Celeste | gavi
FanfictionCeleste było terenem zapomnianym przez Boga - niewielką wsią, jakich wiele w południowej Hiszpanii. Położone u wschodniego wybrzeża Andaluzji, zatrzymało się w czasach, gdy Bonnie Tyler śpiewała o tym, co by się stało, gdyby była mężczyzną. Po śmier...