– Gavira, natychmiast złaź z tego dachu, albo zaraz sama cię z niego ściągnę za szmaty - z przerażeniem obserwowałam, jak Pablo wspina się po starych płytach, które już pod wpływem samego mojego spojrzenia roztrzaskiwały się na drobny mak. – No na miłość boską, ty się z głupim przez ścianę macałeś czy co?!
– Ale o co ci... o kurwa! - zawołał, zsuwając się kilka centymetrów niżej i poczułam, jak serce skacze mi do gardła, a koszulka na plecach robi się mokra od potu. – Zrobiłem to specjalnie! - zarechotał, widząc moją minę i zwinnym krokiem zeskoczył na stojący pod domem stos pustaków, a z niego wprost na ziemię, otrzepując ręce.
Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok, kiedy przyciągnął mnie do siebie i pocałował w policzek, wbijając boleśnie palec w moje żebra, co robił za każdym razem, żeby jeszcze bardziej mnie zdenerwować. Było kilka minut po osiemnastej, trawa wciąż była mokra od popołudniowego deszczu, a Pablo za najlepszą rozrywkę uważał skakanie po dachu, który był co najmniej pięć razy starszy od niego samego.
– Skończą go do przyszłego tygodnia - ocenił, spoglądając na nowe dachówki położone już na jeden z jego części. – A później wjeżdża typ od tynku - popukał dłonią ścianę budynku i wskazał na kruszącą się w kilku miejscach gładź. – A po nim wkraczamy my, cali na biało.
– Biały to dopiero będziesz, kiedy zedrzemy te stare tapety - mruknęłam, krytycznym okiem spoglądając na dom. – Chryste, mam nadzieję, że pod podłogą nie znajdziemy żadnych trupów, bo jeszcze oboje skończymy w kryminale.
– Słuchasz zdecydowanie zbyt dużo podcastów - zmarszczył nos, uśmiechając się szeroko. – Cóż, i tak uważam, że mieliśmy sporo szczęścia, że typom akurat wypadła praca gdzie indziej.
To fakt, mieliśmy zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu, bo dzięki znajomościom pana Antonio ekipę budowlaną udało nam się załatwić bez większego problemu i to w całkiem dobrej cenie, ale była to kropla w morzu tego, czym musiałam zająć się przez pozostałą część lata. Pablo biegał za mną jak zagubione kaczątko, oferując swoją pomoc na każdej możliwej płaszczyźnie spraw związanym z remontem domu babci, ale momentami wciąż odnosiłam wrażenie, że wykorzystuję jego dobroć. Jasne, byliśmy razem (co nadal wydawało mi się równie abstrakcyjne jak latające krowy), ale nadal czułam się dziwnie z tym, że prawdopodobnie angażował się w to dużo bardziej niż ja.
Oszczędności babci były spore, ale doprowadzenie budynku do stanu dawnej świetności było istną studnią bez dna. Przed podjęciem odpowiedniej decyzji całą noc spędziliśmy na ganku, przykryci kocami z parującą w kubkach herbatą imbirową, rozmawiając o tym, jak można zminimalizować koszty. Zgodnie stwierdziliśmy, że tuż po wymianie podłóg w kilku pomieszczeniach, jaka miała nastąpić lada dzień, osobiście zajmiemy się pozbyciem starej boazerii, zdzieraniem wyblakłych tapet oraz malowaniem ścian. Nie, żebym wierzyła w powodzenie tego planu - pomimo tego, że jeden z moich kuzynów swego czasu zajmował się wykończeniówką i czasami w wakacje dorabiałam sobie zdobiąc ściany madryckich snobów fantazyjnymi wzorami, to moje doświadczenie w tego typu rzeczach było raczej średnie. Nie wspominając już o Pablo, dla którego bordowy był czerwonym, a po pędzle miał zamiar wybrać się do sklepu z artykułami szkolnymi. W duchu wierzyłam jednak, że jest to konieczne, by nasz remont nie pochłonął ostatniego centa na moim koncie bankowym i nie przyprawił mnie o bezsenne noce.
– Znowu mnie nie słuchasz - Pablo szturchnął mnie w ramię, przyjmując fałszywie obrażoną minę. Drgający w kąciku jego ust uśmieszek podpowiadał mi jednak, że jedynie się droczy. – Pytałem, czy masz zamiar dziś się tym przejmować, bo jeśli nie, to zapraszam cię na romantyczną randkę na plażę.
– Gavira, zapowiadają deszcz.
– I co z tego? Z cukru nie jesteś - wzruszył ramionami. – To nie było pytanie i masz pecha, bo babcia już robi mi tortille z łososiem.
CZYTASZ
Lato w Celeste | gavi
FanfictionCeleste było terenem zapomnianym przez Boga - niewielką wsią, jakich wiele w południowej Hiszpanii. Położone u wschodniego wybrzeża Andaluzji, zatrzymało się w czasach, gdy Bonnie Tyler śpiewała o tym, co by się stało, gdyby była mężczyzną. Po śmier...