3. Zaproszenie

1.1K 67 19
                                    

Pablo Gavira był złotym dzieckiem. Trzy lata młodszy ode mnie, jedynak, talent piłkarski wykazywał praktycznie od zawsze. Odkąd pamiętam, jego prowizoryczne boisko z bramką zrobioną ze starego kartonu znajdowało się między domami moich i jego dziadków. Pamiętam też, jak każdego lata zdzierał sobie kolana, kopiąc piłkę na ściernisku po wykoszonym w trakcie żniw zbożu. Zawsze ubrany w koszulkę jednego ze swoich ulubionych zespołów, często pukał do naszych drzwi z pytaniem, czy zechcę stanąć na bramce, żeby mógł strzelić mi gola. Wiem, że dziś może brzmieć to dwuznacznie, ale wtedy po prostu związywałam włosy w kitkę, zakładałam swoje ulubione tenisówki i biegłam na pole, by wrócić do domu dopiero przed zmierzchem. Widząc dwójkę beztrosko bawiących się ze sobą wnucząt, nasze babcie na zmianę dostarczały nam kanapki w folii aluminiowej i butelki niegazowanej wody mineralnej, byśmy nie odwodnili się na trzydziestostopniowym upale.

Nie widzieliśmy się od trzech, może czterech lat. Dorosłe życie, w jakie w tym czasie oboje zdążyliśmy wkroczyć, przyniosło razem ze sobą też pewne obowiązki, które sprawiały, że Celeste w pewnym momencie zeszło na dalszy plan. Mimo to starałam się śledzić jego piłkarską karierę, raz na jakiś czas zdarzyło mi się obejrzeć mecz z jego udziałem, czasem widziałam go w mediach społecznościowych lub na pierwszych stronach gazet, gdy Fc Barcelona wygrywała jakieś trofeum. Kochał to co robił, poświęcał piłce całego siebie, a ja doskonale o tym wiedziałam, bo obserwowałam tę wschodzącą gwiazdę na długo przed tym, zanim cały świat zobaczył ją jaśniejącą na niebie. W pewnym momencie, zdaje się przytłoczony obowiązkami, które tak nagle na niego spadły, stopniowo zapominał o Celeste, przyjeżdżając na kilka dni, może tydzień w roku. Później nie było go tu już bardzo długo, a wiem to od babci, która tak jak mnie, wypatrywała też jego.

Ja z kolei postanowiłam skupić się na studiach. Przeniosłam nieśmiałe rysunki na papier do szkicowania, a później do teczki, którą wraz z resztą dokumentów złożyłam w Uniwersytecie Artystycznym w Madrycie, aplikując na architekturę wnętrz. Nie posiadałam się ze szczęścia, gdy odnalazłam swoje nazwisko na liście zakwalifikowanych. Od razu zadzwoniłam do babci, ale zmartwiłam się, słysząc smutek w jej głosie, gdy składała mi gratulacje - choć jeszcze sama o tym nie wiedziałam, babcia już wtedy była świadoma tego, co niosą za sobą studia i dorosłe życie, w które właśnie weszłam zalęknionym krokiem. Wszystko to wiązało się z oczywistym faktem, że pochłonięta uczelnią i całą resztą rzeczy, które oferowało mi wielkomiejskie życie, otwierając przede mną swoje ramiona, z czasem zacznie zastępować mi lato spędzone w pewnej malowniczej wiosce u wybrzeży Andaluzji. Szybko okazało się, że to, czego obawiała się babcia, sprawiło, że na jakiś czas zapomniałam o Celeste, zatracając się w wir pracy, nowych znajomości i obowiązków, jakie nałożyło na mnie studiowanie. A ona była wciąż tu, czekając, aż ponownie zapukam w jej drzwi, usiądę przy niewielkim kuchennym stole w towarzystwie świeżo parzonej herbaty i kawałka ciasta drożdżowego, które właśnie wyjmowała z piekarnika, opowiadając jej o swoim dniu.

– Rany, dawno tu nie byłem - westchnął, z tęsknotą rozglądając się po wnętrzu babcinego domu. – Nic się tutaj nie zmieniło.

– To prawda. Wydaje mi się, że babcia nie lubiła zmian. Uważała je za... smutne.

Powiecie pewnie, że nie wszystko co stare, jest dobre, że czasem dobrze jest iść z duchem czasu. Oczywiście, że się zgodzę, ale dom Valentiny Pérez zatrzymał się w miejscu jakieś trzydzieści pięć lat temu, gdy nie było mnie jeszcze na świecie, a Bonnie Tyler w swoim największym radiowym hicie śpiewała o tym, co stałoby się, gdyby była mężczyzną. Tu życie zatrzymało się wraz ze wskazówkami starego kuchennego zegara, któremu nie miał kto wymienić już dawno zużytych baterii. Kraciaste zazdroski w oknach, cerata w różany wzór, ozdobna, przykryta kurzem porcelana za szklaną witryną, kilka starych pocztówek, które wysłałam dziadkom z wycieczek szkolnych - wszystko stało tu nietknięte, nadgryzione zębem czasu, jakby czekając na zbłąkanego przybysza, który wróci w to miejsce po latach i znów zrobi z niego użytek.

Lato w Celeste | gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz