– A teraz łeb pod wodę. No co się na mnie patrzysz jak świnia w gwiazdy? Łeb pod wodę! - Pablo aż zaniósł się śmiechem, widząc moją przerażoną minę. – No nie bój się!
Jak mogłam się nie bać? Poza tym, że jeszcze w zupełności nie pokonałam swojego strachu przed wodą, Pablo ubrał mnie w ciasną, sztywną piankę, założył na plecy trzydziestokilogramowy plecak z butlą i dziesiątkami najróżniejszych rurek, a teraz, stojąc po pas w morzu, kazał mi przechylić się z tym wszystkim do przodu i zacząć oddychać pod powierzchnią tafli. Jeśli ktokolwiek miał bardziej postrzelonego chłopaka niż ja, to chyba nie nazywam się Fabiola Pérez.
Nie, żebym miała ochotę na nurkowanie z samego rana, kilka minut po szóstej, ale nie bardzo miałam wybór. Jeszcze zanim zdążyłam się obudzić, Gavira przygotował cały sprzęt, siłując się z butlą, a później oznajmił, że jest to kolejny wspólny krok w przezwyciężeniu mojego strachu. Sęk w tym, że normalni ludzie robią to raczej na basenie, a ja miałam nurkować na głębokości pieprzonych ośmiu metrów. Mówiąc, że niegdyś przeszedł kurs nurkowania, zapomniał wspomnieć, że był to kurs na instruktora. Z przerażeniem przypatrywałam się temu jak dokręca przeróżne wężyki oraz po tysiąc razy sprawdza, czy wszystko jest w porządku i na pewno nie zginę na dnie.
– Zanurzysz się sama, czy ja mam to zrobić? - uniósł brew i nawet zza gogli jego mina wyrażała zniecierpliwienie pomieszane z ekscytacją i rozbawieniem. – Hej, ty musisz tylko poruszać nogami, resztą zajmuję się ja.
Tego dnia po raz pierwszy w życiu miałam na sobie płetwy, pas obciążeniowy i dowiedziałam się, czym jest inflator, a także zdążyłam nauczyć trzech podstawowych, używanych pod wodą gestów ratunkowych. Butla z powietrzem nadal niesamowicie ciążyła mi na plecach, a ustnik był wykonany z niesamowicie nieprzyjemnej gumy, ale raz jeszcze wzięłam głęboki wdech, schyliłam się i na miękkich nogach wykonałam jego polecenie. Pierwsze wrażenie było bardziej niż dziwne. Woda była mętna, ale dzięki siedmiomilimetrowej piance nie poczułam nawet tego, jaka była zimna. W jednej chwili do mojej maski nabrała się woda, wystraszyłam się i odskoczyłam jak poparzona, na co Pablo tylko parsknął gromkim śmiechem.
– To nie jest zabawne - burknęłam obrażona. – Normalni ludzie uczą się pływać w kapoku!
– Myślę, że już dawno zauważyłaś, że nie jestem do końca normalny - parsknął, dociskając moją maskę. – Woda dostanie ci się za nią za każdym razem, gdy będziesz zbyt mocno marszczyć czoło, uśmiechać się albo robić cokolwiek innego, co spowoduje, że będzie odstawać od twojej twarzy. Jeśli tak się stanie, nawet pod powierzchnią, naciskasz tu - wskazał na górną część gogli pomiędzy swoimi oczami – i mocno dmuchasz nosem. Jasne?
– Przypomnij mi, dlaczego ja się na to właściwie zgodziłam?
– Bo jestem twoim chłopakiem i bardzo mnie kochasz? - wyszczerzył się.
Nadal nie docierało do mnie, że spotykam się z jedną z największych gwiazd FC Barcelony. Ba! Całego piłkarskiego świata. Oglądałam zbyt dużo meczów z udziałem Pablo, by móc twierdzić inaczej. Teraz stał przede mną w czarnej piance, masce i równie ciężkim plecaku z butlą na plecach, dokładnie zapinając zamek swojego kostiumu, w niczym nie przypominając chłopaka znanego całej Europie z boiska.
– Niech będzie - westchnęłam, sięgając po ustnik. – A jak umrę?
– To umrzemy razem, bo samej ci nie pozwolę. Przynajmniej pochowają nas w jednym dołku - puścił mi oczko.
– No, boki zrywać, Gavira - sarknęłam, przygotowując się do zanurzenia.
– Daj nura! - zawołał i zrobił to samo. Nasze oczy spotkały się pod wodą i pomimo rurki w ustach, uśmiechnął się szeroko, udając że bije mi brawo.
CZYTASZ
Lato w Celeste | gavi
FanfictionCeleste było terenem zapomnianym przez Boga - niewielką wsią, jakich wiele w południowej Hiszpanii. Położone u wschodniego wybrzeża Andaluzji, zatrzymało się w czasach, gdy Bonnie Tyler śpiewała o tym, co by się stało, gdyby była mężczyzną. Po śmier...