15. Domek na drzewie

884 67 30
                                    

– Nasza mała Fabiola chyba się zakochała - szczebiotała do telefonu Emma, kiedy któregoś wieczora, siedząc przy oknie, by nie stracić zasięgu, streściłam jej moją historię z Gavim.

– Och, wcale nie!

Westchnęłam ciężko, masując palcami piekące mnie oczy. I chociaż bardzo nie chciałam przyznać mojej przyjaciółce racji, jej słowa uświadomiły mnie, jak bardzo sprzeczne uczucia targały mną, gdy o nim mówiłam. Przycisnęłam głowę do zimnej szyby, licząc że chociaż ona choć na chwilę ukoi moje nerwy.

Mimo że przypuszczałam, że znana raczej z negatywnego nastawienia do mężczyzn Eastwood zwyzywa mnie od góry do dołu słuchając o moim wakacyjnym zauroczeniu, gdy opowiadałam jej o Pablo, co chwilę wtrącała tylko swoje no nieźle, nieźle, cmokając z uznaniem.

– Przepraszam, ale nie wiem, co właściwie chciałaś ode mnie usłyszeć - zaśmiała się wesoło, kiedy wreszcie skończyłam swój monolog. – To ty musisz wiedzieć, co czuje twoje serce.

– Kiedy ja sama nie mam pojęcia, co powinnam czuć.

– Ja ci tego nie powiem, Fabiola.

To uczucie było w tym wszystkim najgorsze. Odkąd kilka dni temu obiecałam Pablo, że najbliższy czas spędzimy tak, jakby miały być to nasze ostatnie wspólne dwa miesiące, za każdym razem gdy w głowie przewijał mi się widok jego zmartwionych oczu, czułam do siebie paskudne obrzydzenie. Niczym nie byłam lepsza od mojej mamy, bo widocznie bycie tchórzami i parszywymi kłamcami miałyśmy już w genach. Czym dużej to trwało, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że nie byłam właściwą osobą dla kogoś takiego jak on. Nie byłam kobietą, która dałaby mu to, czego oczekiwał, ale z jakiegoś powodu moje serce biło szybciej, gdy był obok mnie. Moje uczucia wobec Gaviego były na tyle skomplikowane, że nawet nie umiałam wyrazić tego słowami.

– To wszystko jest bez sensu - fuknęłam, opierając się łokciem o parapet. Obrzuciłam ponurym wzrokiem skąpaną w wielobarwnych krzewach różanych drogę prowadzącą do domu dziadków. Tak cholernie pragnęłam, by byli tu teraz ze mną. – To bez sensu - powtórzyłam raz jeszcze, chcąc utwierdzić się w tym przekonaniu.

– Co znowu jest bez sensu? - chociaż Emma wydawała się naprawdę wyjątkowo cierpliwa, ton jakim wypowiedziała te słowa był pełen zdenerwowania.

– Ja i on. Boże, jak ja to sobie wyobrażałam?! Że dla mnie przeprowadzi się do Madrytu albo ja rzucę wszystko i polecę do Barcelony pierwszym lepszym lotem? - dopiero, gdy wypowiedziałam te słowa na głos dotarło do mnie, jak abstrakcyjnie one brzmiały. – Ja pierdolę, Emma, to mnie przerasta.

– Faktycznie, jest to pewna przeszkoda, ale... Hej, spójrz na moich starych! Tata mieszkał w Seattle, podczas gdy mama studiowała w Orlando! Odległość to żadna przeszkoda.

– Emma, przypominam ci, że twoi rodzice rozwodzili się dwa razy - odparłam posępnie stukając paznokciem o parapet. – To nie jest w żaden sposób pocieszające.

– Och no dobra, i co z tego? Ważne, że teraz są ze sobą naprawdę szczęśliwi. Rozmawiałaś z nim o tym?

– Nie.

– Fabiola, jak Boga kocham, tak ci zaraz przypierdolę, że ci się kaszką z dzieciństwa odbije! To na co liczysz?

Westchnęłam ciężko, zagryzając policzek od wewnątrz aż do krwi. Emma swoim temperamentwm zawsze potrafiła ustawić do pionu i mnie, i Victorię, ale nie wiedziałam, czy tym razem miała rację. Osobiście byłam za szczerością, ale uważałam, że nieraz pewne rzeczy należało przemilczeć. Nie miałam pojęcia, czy dobrym wyjściem była konfrontacja z Gavim - nawet jeśli okaże się, że nie jest to tylko letnie, gówniarskie zauroczenie, lato prędzej czy później się skończy, a nasza relacja razem z nim. Był dopiero lipiec, a ten rok już wystarczająco dał mi w kość. Po śmierci babci nie byłam gotowa na stratę kolejnej osoby. Wolałam się nie angażować, ale ciężko było mi to robić, poczas gdy Gavira nieświadomie sprawiał, że moje serce na jego widok za każdym razem chciało wyskoczyć z piersi. Byłam w beznadziejnej sytuacji i wiedziałam, że niezależnie od tego, jakie wybiorę wyjście, skrzywdzę albo siebie, albo jego. Było mi jednocześnie niesamowicie przykro, że poza Emmą i Victorią, która nadal chodziła z głową w chmurach z powodu pierścionka zaręczynowego na swoim palcu, nie miałam nikogo, z kim mogłabym się podzielić moimi przemyśleniami. Z zaszklonymi oczyma spojrzałam w niebo, prosząc o jakikolwiek znak obecności babci. Oddałabym wszystko, by choć raz móc się jeszcze wtulić w jej ramiona i zapomnieć o wszystkich moich problemach.

Lato w Celeste | gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz