8. Lorraine

811 60 16
                                    

Jakiś czas później, ku uciesze Pablo, okazało się, że stary mercedes dziadka ma się lepiej niż przypuszczaliśmy i rzeczywiście odpala. Tuż po tym prawie siłą zmusił mnie, bym usiadła na miejscu pasażera i dwa razy obkrążyliśmy całe Celeste, przyciągając tym samym ciekawskie spojrzenia mieszkańców.

– Muzyka dla moich uszu - weschnął, ostatni raz wsłuchując się w warkot silnika i przekręcił kluczyki w stacyjce. – Coś pięknego. Powinnaś poważnie zastanowić się nad sprawdzeniem go u mechanika. Jeśli chcesz, chętnie pomogę - zaproponował, zamykając drzwi od strony kierowcy. – Skoro nie zamierzasz go zatrzymać, jestem przekonany, że znajdzie się na niego kupiec. Wystarczy doprowadzić go do porządku, odmalować rysy i odpryski farby, przetrzeć chromy. Skóra w środku jest w świetnym stanie, wymieniłbym jedynie obicie kierownicy - trajkotał jak najęty.  – Och, no i na pewno wycieraczki, póki do końca nie zjedzą ich mole.

– Wiesz co, Gavi? Jest twój - to mówiąc, rzuciłam w jego stronę kluczyki. – Mówię poważnie - zaśmiałam się, widząc jego zdezorientowaną minę. – Na pewno zrobisz z niego większy pożytek niż ja.

– Chyba żartujesz!

– Czemu?

– Nie przyjmę tego, zwariowałaś!

– Rany, a co ja z nim zrobię? - wywróciłam teatralnie oczyma, zakładając ręce na piersi. Pieniądz to pieniądz, ale miałam już jednego grata, który póki co spisywał się wzorowo - kolejny nie był mi potrzebny do szczęścia.

– Sprzedasz, a później pojedziemy razem na Bahamy - nawiązał do naszej rozmowy na plaży, wkładając mi klucze w dłoń i zaciskając ją w pięść. – Wyremontujemy go i jeszcze mi za to podziękujesz.

– W twoich snach, Gavira. Pozbędziemy się tej nędznej kupy złomu szybciej, niż myślisz.

Pablo westchnął przeciągle i odkręcił ten sam wąż, którym polałam go jakąś godzinę temu. Asekuracyjnie schowałam się za samochodem, by nie przyszedł mu do głowy odwet za to, co zrobiłam, ale nalał pełne wiadro wody, dodał do niego szamponu i zaczął szorować maskę auta, czekając aż do niego dołączę.

– Trochę jak w amerykańskich filmach, co? - zagaił, gdy sięgnęłam po drugą myjkę. – Z tym, że tam robią to w samej bieliźnie.

– Tobie niewiele brakuje - zmrużyłam oczy, spoglądając na jego nagą, błyszczącą w słońcu klatkę piersiową. – Gdzie można wrzucać drobne?

– W moje majtki - potrząsnął tyłkiem niczym zawodowa tancerka erotyczna, a ja z parsknięciem rzuciłam w niego gąbką. – Pérez, znowu zaczynasz?

– Nie schlebiaj sobie.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie uważasz, że jestem przystojny? - dramatycznie przyłożył zewnętrzną stronę jednej dłoni do czoła, a drugą złapał się za serce, niczym postać z dzieła szekspirowskiego.

– A czy ja kiedykolwiek to powiedziałam? To ty jako szczeniak się we mnie podkochiwałeś!

W odwecie również ja dostałam gąbką - prosto w sam środek czoła. Spojrzałam na niego z politowaniem, czując jak gruba warstwa piany spływa mi z brwi i spada na ziemię.

– Kopiesz sobie grób - powiedziałam najspokojniej jak tylko potrafiłam, choć czułam jak wszystko się we mnie gotuje. – Pablo Gavira, słowa daję, poprzestawiam ci zęby, jeśli zaraz nie przestaniesz się ze mnie nabijać.

– Ja się nabijam?

– A czy powiedziałam coś, co było nieprawdą? - pewna swoich racji, dziarsko założyłam ręce na piersi.

Lato w Celeste | gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz