1.

3.3K 76 15
                                    

Zawsze byłam ułożoną osobą. Miłą, dobrą i ambitną. Gdy w mojej głowie narodzi się jakiś plan czy marzenie, robię wszystko, żeby dopiąć celu. Nie ważne, czy ucierpi na tym moje zdrowie psychiczne czy fizyczne. Jestem władcza i potrafię dobrze rządzić. Lubię mieć porządek w głowię i na zewnątrz. Staram się robić wszystko, aby moi bliscy byli szczęśliwi. Chociaż czasem życie z Vivian Coller było cięższe niż mogło by się wydawać, przez co wszystkie moje wewnętrzne wartości i przy okazji godność odchodziły w zapomnienie. Ona była moim przeciwieństwem. Była szalona, miała milion pomysłów na sekundę i w większości były to albo głupie pomysły, albo nie legalne. Dlatego, gdy zapytacie się mnie teraz co robię w środku lasu z ludźmi których nie znam, rzygając w krzaki, odpowiem abyście zapytali Vivian. 

Ledwo kontaktując podniosłam z ziemi moją torebkę, po czym znalazłam chusteczki i wytarłam nimi twarz, wyrzucając kawałek papieru gdzieś w las, nie przejmując się tym. Przetarłam zmęczona twarz dłońmi i zaczęłam się rozglądać za niską brunetką. Nigdzie jej nie widząc, przewróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę muzyki. Nie mam pojęcia, ilu ludzi tu było, ale wydawało mi się że setki. Na około ciągle ktoś krzyczał, pił i tańczył. Niektórzy poszli level wyżej i palili jakieś zioła, czy wciągali narkotyki. Nigdy nie byłam za takimi rzeczami. Według mnie to tylko psuję zdrowie. 

-Gray! Hejka ślicznotko! Gdzie się podziewałaś?!- Wrzasnęła mi nagle nad uchem dziewczyna, którą później okazała się być Vi. Skrzywiłam się, modląc się, aby po tej imprezie moje bębenki jeszcze żyły.

-Vivian, ile ty wypiłaś?!- Krzyknęłam, starając się przekrzyczeć muzykę. Niższa dziewczyna jedynie krótko się zaśmiała. Mi do śmiechu jakoś nie było.- Wracamy do domu.

-Ale jak to? Impreza dopiero się zaczyna stara! Chodź, potańczymy trochę!- Wypaliła nagle, ciągnąc mnie za rękę. Nim zdążyłam zaprotestować, obie stałyśmy już na parkiecie. Brunetka zaczęła ruszać się w rytm muzyki, a ja przewróciłam oczami. Chciałam iść do domu.

Powiedziałam, że musimy wracać, cofając się krok, przez co wpadłam na jakiegoś wysokiego mężczyznę. Cholera jasna. 

-Przepraszam...ja..- Spojrzałam na faceta przede mną. Na jego twarz wpełznął lekki uśmiech. Złapałam się za skroń, która z każdą następną minutą bolała coraz bardziej.

-Wszystko w porządku?- Zapytał rozbawiony brunet. Nabrałam powietrza i od razu go wydychając, poczułam, że natchnęła mnie chęć powiedzenia mu o wszystkim. Zapewne na trzeźwo nic bym mu nie powiedziała, ale alkohol namieszał nie tylko w moich żyłach, ale i rozumie. 

-Nie. Miałam ciężki dzień. Najpierw mój szef prawie mnie zatłukł, bo przyniosłam mu złą kawę, a potem prawie podpaliłam całe mieszkanie!- Krzyknęłam mając wszystkiego dość. Mężczyzna dalej z lekkim uśmiechem dokładnie mnie słuchał, lustrując mnie wzrokiem. Ja za to wymachiwałam rękami mówiąc dalej.- Chciałam zrobić tylko głupie babeczki! A to nie koniec, potem mój przygłupi brat stwierdził, że świetnym pomysłem będzie wparowanie do mojego domu bez zapowiedzi i go zdemolowanie. Potem moja przyjaciółka wyciągnęła mnie tu. Ona się świetnia bawi a ja już chce po prostu do łóżka.- Jęknęłam zrezygnowana.

-Brzmi słabo. A przynajmniej wyszły ci te babeczki?- Zapytał z wargą uniesioną lekko w górę, a ja opuściłam ręce wzdłuż ciała patrząc na niego z litością. Roześmiał się na moją reakcję.- Cóż, może mogę Ci jakoś pomóc?

-Raczej nie.- Wzruszyłam ramionami, a gdy już miałam kontynuować rozmowę z nim, spojrzałam w bok, gdzie widziałam moją przyjaciółkę skulającą się w krzakach.- Cholera!- Wrzasnęłam i biegiem ruszyłam za brunetką, a nieznajomy domyślając się o co mi chodzi, ruszył za mną.

Perfect Mess - Neymar JROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz