Powolnymi krokami, jakby świadomie odkładając, jak najbardziej się dało, to co miało się zaraz wydarzyć, przemierzałam wielki ogród. Był raczej normalny, bez widocznych na każdym kroku kolorów kwiatów, ale za to z daleka było można zauważyć jedno: pieniądze.
Pieniądze i sława. To pierwsze co przychodziło na myśl, gdy tylko spojrzało się na ten dom i jego właściciela. Powiedzieć, że był ogromny, to jak nie powiedzieć nic. Wielkie okna, drewniane elementy, ale poustawiane w taki sposób, że całość wyglądała ładnie i modernistycznie. Przez myśl przemknęło mi, że chłopak miał wyczucie stylu, jednak szybko uświadomiłam sobie, że to pewnie nie on projektował ten dom.
Stanęłam przed ogromnymi drewniano-białymi drzwiami. Przełknęłam ślinę i z lekkim oporem nacisnęłam dzwonek. Dopiero gdy cichy odgłos urządzenia dotarł do moich uszu, zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji.
O boże.
Nie, nie, nie.
Da się to cholerstwo cofnąć?!
Jednak nie chce.
To był okropny pomysł.
I gdy już miałam zwiać stamtąd jak ostatni tchórz, usłyszałam ciche kliknięcie i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że ktoś wewnątrz domu otworzył drzwi. Nie ma odwrotu.
Tak naprawdę moja decyzja była spontaniczna. Po tym, jak opiekował się mną dwa dni i trochę porozmawialiśmy, zdałam sobie sprawę, że mamy wiele nie wyjaśnionych rzeczy. Zresztą, właśnie o tej rozmowie myślałam od tych miesięcy naszej "przerwy". Stwierdziłam, że muszę z nim porozmawiać. Chciałam wiedzieć na czym stoimy.
Ale teraz wiem, że to był najgorszy pomysł w moim życiu.
Mimo burzy w mojej głowie, pchnęłam drzwi. Weszłam do środka, i pierwsze co poczułam to te jego cholerne perfumy, które unosiły się w całym domu. Moja głowa jakby instynktownie zareagowała. Zamknęłam oczy i zrobiłam głęboki wdech, a mały uśmieszek zabłądził na moich ustach. To ten zapach.
-Miler, zdajesz sobie sprawę, że wyglądasz komicznie?- Usłyszałam głęboki męski głos, na który podskoczyłam w miejscu. Spojrzałam na rozbawionego Neymara, który opierał się o futrynę drzwi na przeciwko mnie. Z furią w oczach już miałam zacząć go wyzywać, że jeśli kiedykolwiek dostanę zawału ma być pewny, że to przez niego, jednak... jednak moje oczy powędrowały do jego nagiego torsu. Całkowicie nagiego. Oh, kurwa.
-Moje oczy są nieco wyżej, księżniczko.- Dodał, całkowicie nieprzejęty tą sytuacją.
I przysięgam, że jeśli do tamtego momentu moja twarz była cała czerwona, teraz wyglądałam zapewne jak burak.
-Ja...- Zaczęłam, a mój głos doskonale zdradzał jak się w tym momencie czułam. Nie zdążyłam dokończyć, bo Neymar parsknął śmiechem i kręcąc głową, odwrócił się i kiwnął mi, abym poszła za nim. Nie protestowałam, zaczęłam tuptać za nim, modląc się, żeby już stąd wyjść, bo nagle zrobiło mi się okropnie gorąco.
Moje oczy od razu padły na jego plecy, które pokryte były różnymi tatuażami. Odwróciłam oczy, zaciskając mocno szczękę. Nie po to tutaj przyszłam. Właściwie, powinnam już chyba wyjść. Teraz.
Przez to że myślałam o tym, jak wykręcić się z tej sytuacji, nie zauważyłam momentu w którym chłopak przystanął, przez co wpadłam na jego twarde plecy. Ja cię, kurwa, pierdole.
Gorzej być nie może.
Brunet oprócz cichego parsknięcia nie zwrócił na to za dużej uwagi, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Zauważyłam, że znajdowaliśmy się w kuchni. Ciemne blaty dodawały uroku. Oczywiście była duża, jak cały dom, jednak rzeczą która najbardziej mnie zdziwiła był... wielki Husky leżący obok wyspy kuchennej. Spał, nieświadomy mojej obecności.
CZYTASZ
Perfect Mess - Neymar JR
Teen Fiction~Nie wiem, czym tak bardzo zgrzeszyliśmy, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się tak potoczyło, ale proszę kochanie, pamiętaj o mnie w piekle.~ Zdanie o nim można by było wyrobić sobie na podstawie jego gry na murawie. Gdy wychodził na środek, szcze...