Poczułam dotyk na ramieniu, co sprawiło, że ocknęłam się z chwilowego zawieszenia. Spojrzałam w pełne zmartwienia oczy Emily, próbując wymusić uśmiech, pokazujący, że wcale zaraz nie zemdleje.
Gdyby ktoś zapytał mnie, jak poczułam się w tamtym momencie nie potrafiłabym odpowiedzieć jednym słowem. To było... cieszyłam się. Tak, nawet bardzo, ale jednocześnie byłam trochę... zestresowana i zaskoczona. I zdezorientowana. Właściwie, chyba czułam wszystkie możliwe emocje jakie się dało.
Ale to wszystko było niczym w momencie w którym drzwi wejściowe po przeciwnej stronie pomieszczenia otworzyły się z hukiem, a w nich stanął... nie no, przecież ja śnię.
-Chyba żartujecie...- Szepnęłam i byłam prawie pewna, że to sen, do momentu w którym nie poczułam jednej samotnej łzy, która spłynęła po moim policzku. Wszyscy momentalnie się ode mnie odsunęli, gdy biegiem rzuciłam się w stronę wysokiego mężczyzny. Nie mogłam w to uwierzyć, dosłownie czułam się jakbym grała w jakimś filmie.
Usłyszałam szczery śmiech blondyna tłumiony moimi włosami. Podniósł mnie i wtulił się we mnie jakbym była jedyną rzeczą, na której w życiu mu zależało.
Czułam to samo.
Nawet nie wiem w którym momencie łzy zaczęły spływać po moich policzkach mocząc czarną bluzę Francuza.
-Tak cholernie tęskniłem, młoda...- Szepnął mi do ucha, gdy lekko postawił mnie na ziemie, ale dalej mocno mnie obejmował. Przysięgam, że chyba nigdy za nikim tak nie tęskniłam jak za nim. Tak bardzo go kochałam... gdy wyjechałam i zostawiłam go w Paryżu, czułam, że brakuje mi jakiejś części mnie. Teraz czuje, że wszystko jest na miejscu, bo on tu jest. On zawsze był dla mnie wszystkim.
Po krótkiej chwili odkleiłam się od niego, choć dużo mnie to kosztowało. Spojrzał na mnie dokładnie tak samo, jak ja w tamtym momencie patrzałam na niego. Otarł moje mokre od łez policzki, po czym pocałował mnie w jeden z nich.
Nagle usłyszeliśmy za nami ciche chrząknięcie. Odwróciłam się, a gdy zauważyłam na sobie osiem par oczu, dopiero wtedy przypomniało mi się, że w pokoju jest ktoś jeszcze.
Zauważyłam tylko, jak Neymar przewraca oczami i wraca do gotowania. Dziwnie było zobaczyć go po takim czasie w mojej kuchni... To było tak irracjonalne, a jednocześnie... wydawało mi się, jakby tak było od zawsze. Jakbym widywała go w tej kuchni codziennie.
A potem mój wzrok padł na Gonzaleza, który z nutką zazdrości w oczach patrzał prosto na Sergio, który dalej stał za mną, tak blisko, że czułam na plecach jego twardy tors. Jego dłoń swobodnie spoczywała na moim biodrze. Jego dotyk mi nie przeszkadzał, wręcz mnie ekscytował i przynosił uczucie, którego dawno nie czułam i...
O mój boże.
Nagle zdałam sobie sprawę, że w moim mieszkaniu znajduje się jednocześnie Neymar i Gonzalez. W jednym pokoju, w którym dzieliło ich zaledwie kilka metrów. Przecież to się nie może skończyć dobrze.
-Własnego brata nie widziałaś tyle lat, a jakoś tak na mnie nie zareagowałaś.- Burknął mój brat, na co posłałam mu delikatny uśmiech.
Uśmiech, który pierwszy raz od dawna nic mnie nie kosztował. Uśmiech, który pierwszy raz od dawna był szczery.
Bo czasem wystarczy to, że masz obok siebie swoich ludzi i wszystko robi się prostsze.
~~~
-Gray, podasz mi...- Zaczął Sergio, jednak zanim skończył moja ręka pojawiła się przed jego twarzą z ketchupem. Uniósł jedną brew, po czym spojrzał na mnie kątem oka.- Jak ty mnie dobrze znasz, zołzo.- Powiedział widząc mój uśmiech, po czym złapał tył mojej głowy ręką i cisnął mi buziaka w czoło, na co cicho zachichotałam.
CZYTASZ
Perfect Mess - Neymar JR
Teen Fiction~Nie wiem, czym tak bardzo zgrzeszyliśmy, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się tak potoczyło, ale proszę kochanie, pamiętaj o mnie w piekle.~ Zdanie o nim można by było wyrobić sobie na podstawie jego gry na murawie. Gdy wychodził na środek, szcze...