17.

1K 51 67
                                    

Nie ruszałam się. Mimo mojego stanu, który nie był za bardzo trzeźwy, czułam się dość dobrze. Tak spokojnie. Czułam jak lekki zimny wiatr owiewa moje odsłonięte ramiona, i porusza moimi włosami na wszystkie strony. Nie obchodziło mnie to. Wpatrywałam się w księżyc i gwiazdy, które od zawsze były dla mnie pewnym miejscem schronienia. Potrafiłam gapić się w niebo i oglądać te świecące kropki na niebie, zachwycając się nimi godzinami. Były piękne. Gwiazdy były prawdziwe, świeciły zawsze gdy przychodził na nie czas, a w przeciwieństwie do ludzi - były prawdziwe, nie okłamywały i nie udawały. Dlatego od zawsze wolałam naturę i zwierzęta bardziej niż nasze społeczeństwo.

Podpierałam się rękami o drewniane deski, na których siedziałam. Moje nogi prawie dotykały wody, która znajdowała się pode mną, ale starałam się ich nie zamoczyć, bo nie chciałam być chora. Nawet nie wiem, ile już tu siedziałam. Potrzebowałam chwili spokoju, bo to co się stało na długo utkwi w mojej pamięci. Wiedziałam, że będę o tym potem myśleć przez długi czas. Nie chciałam tego. Nienawidziłam moich myśli, które czasem nie dawały mi spać. Przejmowałam się wieloma rzeczami, mimo, że nie często dawałam tego po sobie poznać.

Nienawidziłam tego, że często miałam wrażenie, że denerwuje wiele osób wokół mnie. To było tak cholernie głupie, bo wystarczyło mi kilka chwil, aby zauważyć, że coś jest nie tak. I wtedy zaczynała się lawina myśli.

Zaczęłam uderzać paznokciami o drewno, aby jakoś odgonić od siebie wszystko, co działo się teraz w mojej głowie.

~Widziałam, jak moja przyjaciółka wpada do salonu, w którym szarpała się połowa drużyny. Zdezorientowana spojrzała na moją przerażoną twarz, a potem na Naviego, który miał podobną minę do niej. Patrzyli na mnie, chcąc dowiedzieć się, o co chodzi.

Widziałam jak jej wzrok pada na Nathana. Widziałam jak wciąga powietrze, a potem przykłada sobie dłoń do ust. Chłopak był w krwi, tak samo jak Neymar. Messi starał się opanować swojego przyjaciela, starając się go odciągnąć, ale Ney się nie słuchał. Z mordem w jego oczach wyglądał przerażająco. Nie wiedziałam, kurwa naprawdę nie wiedziałam co mam robić.

-Nathan!- Wrzasnęła moja przyjaciółka, a potem miała zamiar rzucić się na nich, ale Włoch ja zatrzymał. Złapał ją za ramiona, bo każdy dobrze wiedział, że nie poradziłaby sobie z mężczyznami. 

Cholera, cholera, cholera

Jak przez mgłę oglądałam, jak w końcu się rozdzielają, ktoś piszczy, moi przyjaciele wrzeszczą na siebie, a ja stoję jak kołek na środku. Widziałam jak wzrok Neymara pada na mnie, i mimo całego zamieszania obok niego, wpatrywał się we mnie, jakby chciał sprawdzić czy wszystko ze mną dobrze.

Ty kretynie, o mnie się martwisz?

I mimo krwi na jego twarzy, mimo tego zmęczenia i bólu malującego się na jego twarzy, uśmiechnął się do mnie. Ledwo widocznie, tak inaczej niż zwykle. Patrzał na mnie, a ciepły dreszcz oblał mój kark. Wtedy, mimo wszystkiego co się działo, poczułam się bezpiecznie. Na te pięć sekund, poczułam, że nie muszę się o nic martwić, bo jest on.

Ale potem oboje usłyszeliśmy krzyki i wszystko wróciło do rzeczywistości.

-Ty to kurwa, jesteś suką, Coller.- Warknął Nathan, a ja słysząc jego ostry ton lekko się skuliłam. Jednak gdy tylko mój wzrok spoczął na twarzy mojej przyjaciółki, która starała się nie popłakać, zaciskając paznokcie na skórze, sama miałam ochotę mu przyłożyć. Widziałam jak Navi podchodzi do dziewczyny i staje przed nią, gotowy aby stanąć w jej obronie. Nathan mimo to nie zerknął nawet na chwilę na jego twarz.- Ledwo dwa miesiące razem, a ty już lecisz do brata twojej zasranej przyjaciółki?

Perfect Mess - Neymar JROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz