Nie wiedziałam co robić. Ba, ja nie miałam pojęcia, co się dzieje i co powinnam robić. Czy panikowałam? Być może. Czy byłam w czarnej dupie? Być może. Czy powinnam się ruszyć zamiast stać wryta w podłogę? Zdecydowanie tak. Już walić Neymara, którego będę musiała zobaczyć ponownie. Mimo wszystko, miałam szczerą nadzieję, że więcej do tego nie dojdzie, ale co mam zrobić z moim bratem i Perezem? Jeśli się spotkają, zaczną się pytania, a tego chcemy uniknąć. Nie potrzebuje nawet wiedzieć, co sobie pomyślą i czemu nie powiedziałam im o tym, że spotkałam całkiem nie dawno gwiazdę piłki nożnej. Jasna cholera.
-G..Gabriel...- Wydukałam, karcąc sama siebie w myślach za to, że nie umiem się ogarnąć. Chłopak wysunął głowę zza Santiago, aby lepiej mnie widzieć i uniósł jedną brew do góry. Zaraz ujrzałam również bruneta, który już stał przodem do mnie z taką samą miną co mój brat.
Odchrząknęłam lekko, łapiąc się za gardło. Unikałam ich wzroku, bo nawet nie wiedziałam co im mam powiedzieć. Napewno nie mogą się dowiedzieć, że Neymar ma tu zaraz być.
-Coś się stało, Gray?- Zapytał z łagodnym spojrzeniem Perez, a ja jeszcze bardziej miałam ochotę żeby się udusić.
-Czy... moglibyście jechać do sklepu po... garnki do kuchni?- Wymyśliłam na poczekaniu, przeskakując z nogi na nogę.- Najlepiej teraz.
-Uh, czemu akurat teraz?- Zapytał mój brat z nutką irytacji, przewracając oczami, a ja przełknęłam ślinę, czując wielką gulę w gardle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, po czym wzrokiem wróciłam do mojego przyjaciela. Błagalnym spojrzeniem poprosiłam, aby przekonał mojego brata. Ten, od razu rozumiejąc o co chodzi, kiwnął do Gabriela i rzucił szybkie "Chodź, sklep i tak jest nie daleko" po czym wyszli, a na odchodne Perez rzucił mi wnikliwe spojrzenie, mówiąc mi, że potem pogadamy o tym o co tak dokładniej mi chodziło, bo mi nie wierzy.
Odetchnęłam, jednak dalej w dole mojego brzucha czułam lekkie zaciśnięcie. Nie ma się przecież czym stresować. To tylko głupi Neymar, który przyjedzie oddać mi torebkę, a potem sobie pojedzie w swoją stronę, prawda?
Jaka ja byłam głupia wierząc w to?
-A ty co tak stoisz, Miler?- Usłyszałam nagle donośny głos, na co uniosłam wzrok w stronę, z której dochodził. Zmarszczyłam brwi, gdy ujrzałam brązową czuprynę, która swoimi wielkimi oczami wpatrywała się prosto we mnie. Nie mam pojęcia, kiedy wszedł i ile już tutaj stał. Chyba nawet nie chciałam wiedzieć. Spojrzałam na jego dłoń, w której trzymał moją torebkę. On, zauważając to, również spojrzał na swoją rękę i moją zgubę. Podniósł ją, wpatrując się w bok, jakby o czymś myślał. Gdy cicho odchrząknęłam, po czym uniosłam rękę, aby zabrać torebkę z jego dłoni, on uśmiechnął się zadziornie i zabrał ją. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.
-Oddasz mi ją w końcu, czy będziemy tutaj tak stali?- Wydusiłam z siebie. Cóż, zachowanie chłopaka wcale mi się nie podobało, bo w każdej chwili mógł przyjechać mój brat z Sergio. Rozglądałam się na boki, modląc się aby już po prostu sobie stąd poszedł.
-Coś za coś.- Wypalił nagle, a ja na te słowa szybko wróciłam do niego wzrokiem, unosząc brwi. On sobie jaja robił?
-Neymar błagam, nie mam sił, żeby się z tobą kłócić. Nie możesz mi jej po prostu oddać i iść w swoją stronę, abyśmy nigdy więcej się nie spotkali?- Zapytałam z nutką irytacji, na która piłkarz uniósł kącik ust do góry. Wywróciłam oczami, bo wiedziałam, że szybko to on sobie stąd nie pójdzie.
-Kto powiedział, że nie chce żebyśmy się więcej spotkali?- Zapytał, a moja buzia lekko się otworzyła. Po chwili jednak ją zamknęłam, zaciskając usta w wąską linie. Zerknęłam w bok, a pewien pomysł wpadł mi do głowy. Może było to nie rozważne, głupie i dziecinne, ale w tej chwili chciałam zrobić wszystko, żeby sobie stąd poszedł. Wróciłam wzrokiem do jego zaciekawionego spojrzenia, który taksował moją twarz.
CZYTASZ
Perfect Mess - Neymar JR
أدب المراهقين~Nie wiem, czym tak bardzo zgrzeszyliśmy, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się tak potoczyło, ale proszę kochanie, pamiętaj o mnie w piekle.~ Zdanie o nim można by było wyrobić sobie na podstawie jego gry na murawie. Gdy wychodził na środek, szcze...