-Oj no proszę, obiecuję, że załatwię ci bilet za darmo i jeszcze najlepsze miejsce!- Błagał brunet, na co ja wywróciłam oczami. Uwielbiam go, ale nie mam kompletnie do tego głowy. Chce za niedługo zwolnić się w pracy i razem z moim bratem założyć restauracje. Gadaliśmy o tym, a ja stwierdziłam, że chętnie mu przez jakiś czas pomogę, bo i tak moja aktualna praca mnie męczyła. Trzeba próbować różnych rzeczy w życiu, prawda? Po za tym wiem, że Gabriel nie poradziłby sobie sam. Z naszej dwójki to zdecydowanie ja byłam tą mądrzejszą.
-Leo, tłumaczę Ci, że bardzo chciałabym cię powspierać w tym wydarzeniu, ale mam urwanie głowy. Nawet nie wiem w co mam włożyć ręce.- Odpowiedziałam lekko zirytowana. Lionel szczycił się tym, że gdy coś mu wpadło do głowy, nie dał zmienić sobie zdania. Był cholernie upartą osobą, co odziedziczył po nim Mateo.
-Grayson, proszę. Nigdy jeszcze nie byłaś na moim meczu, a to jeden z tych ważniejszych. Antonela nie będzie mogła przyjść, dlatego proszę ciebie.- Usłyszałam z słuchawki lekki jęk chłopaka i już wyobrażałam sobie jego błagalny wzrok. Przeklęłam w duchu, wiedząc, że jeśli się nie zgodzę, Argentyńczyk będzie dalej nalegał, a nawet może zaraz stawić się przed drzwiami kawiarni w której się znajdowałam, aby kontynuować błaganie.
-Kto zajmie się Mateo?- Ledwo zapytałam, a od razu usłyszałam odpowiedź od mężczyzny.
-Opiekunka.
-Muszę?- Jęknęłam nie zadowolona.
-Musisz.
-Dobra, załatw bilet, bo napewno nie zamierzam płacić sto dwadzieścia pięć euro.- Odpowiedziałam, na co usłyszałam uradowany pisk Argentyńczyka. Czasami zachowuję się gorzej niż dziecko, a przypominam, że jest sześć lat starszy.
-Zapoznam cię z całą drużyną! Kylian zapewne będzie chciał cię poznać jako pierwszy. Polubicie się.- Oznajmił, a w tle mogłam usłyszeć jakieś głosy, więc ciężko było mi się skupić na tym co do mnie mówił. Powiedział jeszcze, że zaraz ma trening, więc musi znikać i mnie kocha, po czym się rozłączył. A to kobiety są dziwne.
Odłożyłam telefon do torebki, rozglądając się po kawiarni w której siedziałam. Cóż, odkąd pamiętam była to moja ulubiona kawiarnia w całym Paryżu. Z okna był widok idealnie na wierze Eiffla. Zawsze wieczorami było tu pięknie. Księżyc rozświetlał drogi, gwiazdy migotały i jedyne co było można robić, to wpatrywać się w Paryżan zmierzających w różne zakątki miasta. Niektórzy może jechali do rodziny, inni na imprezę. Mogłam poczuć się jak w filmie, oglądając ludzi i naturę na około. Nagle, jakaś brązowa czupryna mignęła mi obok mnie. Spojrzałam w prawo, gdzie stał mój brat, który potem uniósł jedną brew do góry.
-Chcesz coś do jedzenia?- Zapytał, a ja prychnęłam pod wpływem jego tonu głosu, przesiąkniętego sarkazmem. Tak, to jest mój brat.
-Nie, nie chce. Miałam się i tak zaraz zbierać.- Westchnęłam, nawet nie patrząc w stronę Gabriela.- Jest jeszcze może Santiago? Chciałam z nim pogadać.
-Nie wiem, chyba wyszedł nie dawno.- Odpowiedział brunet, patrząc w stronę lady.- Chcesz, żebym cię podwiózł? Jest już późno.- Zerknął na mnie, na co ja od razu zaprzeczyłam ruchem głowy. Nie chciałam, żeby się zrywał z pracy. Paryż, mimo kilku wyjątków, był całkiem bezpiecznym miastem.- No dobra, uważaj na siebie, Gray.- Podszedł i złapał za moją skroń, po czym ją lekko pocałował. Zmrużyłam oczy, domyślając się, że pewnie za niedługo będzie coś ode mnie chciał i chce mnie udobruchać. Pożegnałam się z nim i wstałam od stolika, odwracając się ostatni raz, sprawdzając, czy wszystko mam. Gdy byłam już pewna, miałam zamiar obrócić głowę, jednak nagle uderzyłam w coś twardego. Zasyczałam, cofając się dwa kroki do tyłu i łapiąc się za głowę. Zamrugałam kilka razy, od razu przepraszając osobę przede mną. Co ja mam z tym wpadaniem na ludzi?
CZYTASZ
Perfect Mess - Neymar JR
Teen Fiction~Nie wiem, czym tak bardzo zgrzeszyliśmy, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się tak potoczyło, ale proszę kochanie, pamiętaj o mnie w piekle.~ Zdanie o nim można by było wyrobić sobie na podstawie jego gry na murawie. Gdy wychodził na środek, szcze...