★Kilka lat później★
-Nie wiem, Vi...- Westchnęłam, ze zmieszaną miną zerkając na dziewczynę obok. Ta spojrzała na mnie z litościwym spojrzeniem, przewracając oczami.
-Sama spójrz. To by miało sens.- Wzruszyła ramionami, po czym sięgnęła po rozrzucone papiery na moim biurku. Zaczęła je przeglądać, skupiając całą swoją uwagę tylko na nich. Zaczęłam skubać skórki u palców, aby jakoś zająć ręce.- Myślisz, że możemy go pozwać?
-Nie wiem. Wiem tyle, że nie chce w to mieszać ani chłopaków, ani Hernandeza. Jeśli mam coś załatwić, to sama. Jak zawsze.- Powiedziałam, po czym wzięłam z jej rąk dokumenty, na co usłyszałam ciche westchnięcie z jej ust. Zaczęłam kierować się do drzwi, a gdy złapałam za klamkę, odwróciłam się w stronę brunetki.- Rozpierdolił mi życie, nie mnie, Vivian.
Otworzyłam drewniane drzwi, na których widniało moje nazwisko, nie czekając na jej odpowiedź, po czym skierowałam się do wyjścia. Wsadziłam papiery do torebki, a gdy po chwili usłyszałam kroki dobiegające z drugiej strony korytarza, uniosłam wzrok. Moje oczy od razu spotkały całego spoconego Gonzaleza, który ubrany był w strój treningowy, a na jego ramieniu była przewieszona torba sportowa. Po krótkiej chwili dorównał mi kroku, na co lekko się uśmiechnęłam.
-Jakie plany na dziś, Pani kierownik?- Zapytał, otwierając mi drzwi, na co cicho podziękowałam. Zaczęliśmy się kierować w stronę jego auta.
-Muszę ogarnąć jeszcze papierkową robotę, której dzisiaj nie zdążyłam zrobić. Potem może pójdę spać...- Westchnęłam, zdając sobie sprawę, jak nudne ostatnio moje życie było. Zatrzymaliśmy się przy czarnym samochodzie chłopaka, a brunet oparł się plecami o maskę. Uniosłam wzrok, aby spojrzeć mu w oczy.
-Ostatnio nic nie robisz, oprócz spania i siedzenia w dokumentach. Jesz coś chociaż?- Spojrzał na mnie unosząc brwi, a ja przygryzłam wargę, zerkając gdzieś w bok. Prawda była taka, że nie. Prawie w ogóle nie jadłam i mało piłam. Czułam się jak robot, bo moje dnie były ciągle takie same.- Gray?
-Pedri...- Westchnęłam, nie mając ochoty rozmawiać na ten temat. Czemu wszyscy się mnie o wszystko ostatnio czepiali? Spojrzałam na niego, a gdy zauważyłam jak przewraca oczami, słabo się uśmiechnęłam. Odbił się od samochodu, po czym wsadził torbę na tylne siedzenie i podszedł do drzwi pasażera, otwierając je. Zerknęłam w jego stronę, unosząc brwi.
-Na co czekasz? Wsiadaj, jedziemy na kebaba.- Powiedział, lekko się uśmiechając. Miałam zacząć protestować, ale chłopak uniósł rękę, dając mi tym znak, żebym siedziała cicho. Zrobiłam naburmuszoną minę, bo nie lubiłam, gdy ktoś mnie uciszał.- Nie możesz odmówić. Uznaj to jako zaproszenie na... randkę.
-Randkę?- Zapytałam, mając ochotę wybuchnąć śmiechem.- Gonzalez, my razem pracujemy.
-Och, nie utrudniaj tego, Miler. Wsiadaj, bo mi się samochód wietrzy przez ciebie.- Przewrócił oczami, a mały uśmiech pojawił się na moich ustach. Zaczęłam kierować się w jego stronę, a gdy byłam już obok niego, spojrzałam ostatni raz w stronę chłopaka, po czym wsiadłam do auta.
-To nie randka!- Krzyknęłam ostatni raz, gdy brunet zamknął drzwi od mojej strony, a następnie zaczął kierować się w stronę miejsca kierowcy.
~~~
Wzięłam z rąk Hiszpana jedzenie, z krzywą miną zerkając na jego uśmiechnięta twarz. Źle czułam się z faktem, że musiał za mnie płacić, ale gdy powiedziałam, że za siebie zapłacę, zaczął protestować. Był strasznie uparty.
Zaczęliśmy się kierować w stronę ławki nie daleko nas, aby w spokoju zjeść posiłek. Spojrzałam na chłopaka, który już zaczął jeść kebaba. Parsknęłam cicho, widząc, z jaką zachłannością go pożera. Gdy usiedliśmy na drewnianych deskach, wzięłam głęboki oddech, aby zaraz po tym wgryźć się w jedzenie.
CZYTASZ
Perfect Mess - Neymar JR
Teen Fiction~Nie wiem, czym tak bardzo zgrzeszyliśmy, nie mam pojęcia, czemu to wszystko się tak potoczyło, ale proszę kochanie, pamiętaj o mnie w piekle.~ Zdanie o nim można by było wyrobić sobie na podstawie jego gry na murawie. Gdy wychodził na środek, szcze...