Rozdział 6

562 26 50
                                    

– Byłeś z tym u lekarza? – spytał trener.

– Nie miałem okazji – odparł Jimin.

Wykrzywiał twarz, jak tylko skóra i mięśnie mu na to pozwalały, a jak się okazało, potrafiły wiele. Trener trzymał palec w centralnym miejscu siniaka, sprawdzając drugą dłonią, czy Jimin nie posiada żadnych złamań.

Cole Dobbs poznał Jimina na pierwszym roku studiów w dniu, kiedy pierwszy raz zjawił się na uczelni. W tamtym wieku nawet wielkość budynku wzbudzała w nim obawy. Był przerażony. Zaczynając studia w Nowym Jorku miał zaledwie dwadzieścia dwa lata. Miał na sobie miano doświadczonego studenta, a mimo to każda rozmowa z ludźmi na uczelni, niezależnie od hierarchii, doprowadzała go do obłędu. Przestawał myśleć, kiedy tylko słyszał słowa kierowane w jego stronę. Nie musiały być to długie i złożone zdania, i niepotrzebne było specjalistyczne słownictwo, żeby Jimin niczego nie zrozumiał.

Siedział na dziedzińcu w słuchawkach i z telefonem przed twarzą, aby nie wzbudzać zbyt dużego zainteresowania. Co chwilę poprawiał włosy, które latały na wietrze i wpadały mu prosto do oczu. Nie wiedział zbyt wiele o swoim kierunku. Plan studiów był na tyle złożony, że potrzebował pomocy z uniwersytetu, aby pomogli mu utworzyć plan jego zajęć. Ciągłe myśli obniżały jego wartość i każdego dnia czuł się coraz gorzej. Prawie z nikim nie rozmawiał, a strach, jaki wzbudzali w nim wykładowcy, był niepowtarzalny.

Przed oczami mignął mu cień. Widział jedynie mijające go nogi, które za chwilę znowu przeszły obok niego. Podniósł wzrok, zaciekawiony ruchem. Zatrzymał się wtedy Cole Dobbs, były tancerz baletowy, obecnie trener we własnej szkole baletowej.

Uklęknął przed Jiminem i wyciągnął dłoń.

– Jimin? – zapytał mężczyzna, bez chwili zawahania.

Jimin zmarszczył nos, bo nie zdążył zdjąć słuchawek i niczego nie słyszał. Podał mężczyźnie dłoń, chociaż nie miał konkretnego celu.

– Cole Dobbs. Rekrutuję tancerzy do swojej szkoły baletowej – wyjaśnił. – Zgłosiłeś się do sekretariatu uczniowskiego, że poszukujesz grupy. Jimin Park?

– Tak – odpowiedział krótko i niepewnie.

– Masz czas, żebyśmy porozmawiali?

Naturalnie Jimin podniósł się, zapominając o całym strachu, który go otaczał. Cole mówił przez pierwsze tygodnie bardzo spokojnie i powoli. Starał się wyjaśnić Jiminowi cały system szkolnictwa i czasem zadania do wykonania, których nie potrafił zrozumieć. Cole nie mówił po koreańsku, ale miał dar tłumaczenia i chociaż Jimin nie znał doskonale angielskiego, bez problemu potrafił zrozumieć wszystkie polecenia.

Dołączył do grupy, a z czasem stał się najlepiej opłacanym tancerzem, którego Cole miał w swoim gronie. Mężczyzna był pewnego rodzaju „łowcą tancerzy". Jego postawa była pewna i elegancka, choć czas przyniósł mu delikatne oznaki doświadczenia na twarzy, w postaci subtelnych zmarszczek i refleksów w oczach, które przywoływały wspomnienia z lat spędzonych na scenie. Jak emanował dojrzałością i doświadczeniem, tak nie miał szczęścia do tańca. Jego szkoła baletowa upadała i z każdym rokiem coraz mniej młodych tancerzy chciało uczyć się u jego boku. On sam nie był wybitnym tancerzem. W życiu Jimina przewinął się ogrom nazwisk, które przyćmiewały Dobbs'a samym wspomnieniem o nich. Pomimo tego faktu, Jimin zawsze dumnie wspominał swojego trenera. Dzięki niemu do szkoły baletowej Cole'a zaczęły napływać zgłoszenia, gdy razem z Jiminem dołączyli jego potencjalni sponsorzy. Ciągnęli się za nim od wielu lat, jeszcze będąc w Daegu przyciągał do siebie baletowe sławy.

– To było zwykłe uderzenie – powiedział Jimin. – Siniaka nie wsadza się w gips, poza tym boli tylko jak wciskasz swoje paluchy.

– Masz rację, ale ramiona są ci potrzebne – odparł Cole, kładąc dłonie na biodrach. Przyjmując taką postawę przypominał ludzi w jego wieku, chociaż w rzeczywistości wyglądał dużo młodziej. – Zrobimy rozciąganie, a później cię puszczę do domu.

Teach me | yoonmin | +18 ✔️ [DRUK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz